Źródło:
Te same czynniki, które były przyczyną upadku irackiego wojska i oddania w czerwcu 2014 roku Mosulu, drugiego co do wielkości miasta Iraku, stały za poddawaniem się talibom sił zbrojnych Afganistanu i oddaniem im w ostatni weekend Kabulu. Armie rządowe obu krajów szkolili Amerykanie oraz ich sojusznicy, także Polacy. Żołnierzom Afganistanu i Iraku starano się narzucić sztywną zachodnią, hierarchiczną doktrynę wojskową, nie biorąc pod uwagę znaczących różnic kulturowych, etnicznych i religijnych. Armie obu krajów musiały stawiać czoło doskonale zmotywowanym do walki islamskim ekstremistom: talibom i bojownikom Państwa Islamskiego, nieobawiającym się śmierci, a właściwie szukającym jej na polu bitwy. Zarówno w Iraku, jak i w Afganistanie wyłaniane władze, były słabe i kierowały się solidarnością etniczną w przypadku Afganistanu, a religijną w Iraku. Amerykańska inwazja na Afganistan w 2001 r. i na Irak w 2003 r. doprowadziła do narzuconych z zewnątrz procesów budowy państwa, które miały niszczycielskie skutki dla obu krajów. W Afganistanie pozbawiono władzy talibów, niszcząc Islamski Emirat Afganistanu, w Iraku dokonano debaasyfikacji kraju rozwiązując siły zbrojne. Skutki można było przewidzieć. Zdemobilizowani bojownicy talibscy, jak i żołnierze rozwiązanej armii irackiej zwrócili się przeciwko siłom zachodnim.
Waszyngton miał nadzieję, że wprowadzając zachodnie struktury i modele dowodzenia w tworzonych od nowa armiach w obu krajach, prowadzone będą na dużą skalę operacje naziemne przy wsparciu lotniczym USA. Żadna armia nie osiągnęła tego celu, który i tak okazał się zbędny, ponieważ zarówno Afganistan, jak i Irak stały się teatrami asymetrycznych działań wojennych i ataków niezwykle mobilnych grup zbrojnych. Zarówno w Afganistanie, jak i Iraku Stany Zjednoczone dostarczyły nowym armiom zaawansowaną broń, ale wkrótce okazało się, że lokalne siły nie mogły obsługiwać tego sprzętu wojskowego bez stałego rozmieszczania na miejscu amerykańskich doradców wojskowych. Inna broń amerykańska, w tym jeepy, transportery opancerzone, artyleria i czołgi, jak na ironię, trafiały w ręce Państwa Islamskiego lub talibów, co spowodowało, że amerykański podatnik pośrednio subsydiował te grupy. W czerwcu 2014 roku około 30 tys. irackich żołnierzy nie mogło powstrzymać 1500 bojowników ISIS przed przejęciem Mosulu. Z kolei w Afganistanie armia, policja i służba bezpieczeństwa, liczące oficjalnie ponad 300 tys. żołnierzy i funkcjonariuszy nie były w stanie stawić czoła 60-80 tys. talibów. Obie armie borykały się z wszechwładną korupcją i dezercjami. Wysocy oficerowie notorycznie zawyżali stany etatowe jednostek pobierając pieniądze na nieistniejących żołnierzy. Zresztą wysokie stanowiska w wojsku przydzielano na zasadzie lojalności. Do tego dochodziło łupienie mieszkańców przez obsady punktów kontrolnych na drogach. O ile w Iraku udało się obalić Państwo Islamskie przy współpracy sił amerykańskich z milicjami szyickimi, które właściwie zastąpiły regularną armię, to takiej siły w Afganistanie nie było. Siły szyickie w Iraku tworzyło w okresie największej świetności w 2016 r. 67 różnych ugrupowań skupionych w Siłach Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Szaabi), liczących ok. 80 tys. głęboko zmotywowanych i gotowych na śmierć bojowników, dla których walka z Państwem Islamskim była świętym obowiązkiem (dżihadem). Armia afgańska niestety nie miała takiego wsparcia, mimo że ad hoc tworzono różne milicje do walki z talibami. Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedno podobieństwo pomiędzy Irakiem i Afganistanem. W obu krajach wciąż obecne są komórki Państwa Islamskiego, które wciąż stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa.