Choć od zamachu na World Trade Center minęło już niemal dziewiętnaście lat, okoliczności w których doszło do tej tragedii nadal owiane są tajemnicą. Istnieje bowiem bardzo duża grupa ludzi nie tylko na Bliskim Wschodzie, ale również w Europie i Ameryce, która odrzuca oficjalną wersję wydarzeń z 11 września 2001, podawaną przez rząd Stanów Zjednoczonych, uznając tym samym, iż to właśnie administracja G.W Busha ponosi pełną odpowiedzialność za śmierć niemal trzech tysięcy osób. Zwolennicy owej teorii opierają swe wnioski na kilku znaczących faktach z dziedziny między innymi fizyki, czy mechaniki, które po głębszej analizie rzeczywiście rzucają cień wątpliwości na oficjalną wersję odnoszącą się do dramatycznych wydarzeń, jednego z najtragiczniejszych dni historii współczesnej. Podczas gdy amerykański portal YouGov kilka lat temu przeprowadził sondaż, pytając obywateli swego kraju, jak wielu z nich twierdzi, iż w przygotowanie i przeprowadzenie zamachu był zamieszany amerykański rząd, aż 46 procent ankietowanych udzieliło twierdzącej odpowiedzi. Zwolennicy teorii spiskowych, czasem zwanych alternatywnymi, na potwierdzenie swych wniosków najczęściej wysuwają następujące argumenty:
Brak reakcji ze strony NORAD
Ten zarzut jest jednym z najczęściej powtarzanych wśród tych, którzy nie do końca wierzą w całkowitą winę Al-Kaidy w przygotowaniu i przeprowadzeniu ataków w dniu 11 września 2001. Nielogiczne pozostaje dla nich to, iż światowa potęga wojskowa i militarna biorąca udział w wielu wojnach nie byłą w stanie odpowiednio zareagować i zapobiec katastrofie. Według sceptyków system NORAD (North American Aerospace Defense Command – Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej) powinien natychmiast wykryć zagrożenie, przekazując następnie służbom odpowiednie informacje. Oficjalnie wiadomo jednak, iż NORAD przeszukuje amerykańską przestrzeń powietrzną wychwytując jedynie zagrożenie pochodzące z zewnątrz. Eksperci tłumaczą jednak, iż terroryści wyłączyli w porwanych samolotach systemy wysyłające odpowiednie sygnały.
Atak rakietą w Pentagon
Jedną z często powtarzanych teorii jest również atak na sam Pentagon. Według jej zwolenników nie ma wystarczających dowodów na to, iż w budynek uderzył samolot typu Boeing 757, jak podaje amerykański rząd. Wręcz przeciwnie, istnieje kilka faktów, które pozwalają twierdzić, iż to z pewnością nie maszyna tego typu uderzyła w Pentagon. Mimo tego, iż budynek DoD( Department of Defense) otoczony jest setkami kamer, żadnej z nich nie udało się zarejestrować momentu uderzenia Boeinga. Na zdjęciach ukazujących zniszczenia dokonane tamtego dnia wyraźnie widać, iż uszkodzenia są wyraźnie mniejsze, aniżeli te, które zapewne wyrządziłby wbity w budynek samolot. Wątpliwości wzbudza też sam pilot maszyny, którym rzekomo był Hani Handżur. Wiadomo bowiem, iż mężczyzna nie miał doświadczenia umożliwiającego mu wykonanie skomplikowanego manewru uderzenia w Pentagon. Ponadto, w trakcie ataku nie zadziałał system obrony antyrakietowej uruchamiający się zawsze w momencie naruszenia przestrzeni powietrznej nad rządowym budynkiem.
Kontrolowany wybuch
Zwolennicy teorii, iż Dwie Wieże zostały zniszczone na skutek wybuchu, uzasadniają swe przekonania tym, że zupełnie niemożliwe jest, aby stalowa konstrukcja zawaliła się na skutek pożaru i faktycznie, dwie główne wieże WTC i znajdujący się tuż nieopodal nich budynek WTC7 są zaliczane do jedynych w historii konstrukcji żelbetonowych, które runęły zniszczone przez ogień. Zespół naukowców z Uniwersytetu Alaska Fairnbanks udowodnił, iż przyczyną zawalenia budynków 11 września 2001 nie mógł być pożar, a jedynie niemal jednoczesne uszkodzenie kolumn umieszczonych wewnątrz budynku. Istotne jest również to, że temperatura pożarów wynosiła 1000 stopni, natomiast żelazo i stal pali się w temperaturze wyższej, niż 1500 stopni.
Trzy spośród wyżej wymienionych teorii spiskowych dotyczących ataków na Światowe Centrum Handlu są tymi najczęściej powtarzanymi wśród osób, które głęboko wierzą, iż rząd amerykański jest zamieszany w ich dokonanie. W ich mniemaniu potwierdzają to dodatkowo wydarzenia, które miały miejsce we właściwie bezpośrednim następstwie zamachu. Ataki były bowiem idealnym pretekstem dla rządu Georga W. Busha do rozpoczęcia działań wojennych zarówno w Afganistanie, jak i Iraku, co miało zapewnić Stanom Zjednoczonym między innymi kontrolę nad jednymi z największych złóż ropy naftowej na świecie. Wiadomo, że bez dokonania akcji na tak szeroko zakrojoną skalę, Amerykanom byłoby zdecydowanie trudniej dokonać inwazji wolnej od sprzeciwu innych państw. Ponadto, po tragicznych wydarzeniach, pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa swoim obywatelom, USA podjęło środki prowadzące do zwiększonej kontroli i inwigilacji mieszkańców Stanów Zjednoczonych.