Relacje między Islamską Republiką Iranu i Stanami Zjednoczonymi. 41 lat konfliktu.

Relacje między Islamską Republiką Iranu i Stanami Zjednoczonymi. 41 lat konfliktu

Wstęp

W dniu 11 lutego 2019 r. Iran obchodził 40. rocznicę zwycięstwa rewolucji islamskiej. Dwa dni później w Warszawie rozpoczęła się konferencja poświęcona problematyce bliskowschodniej. Orientalny szczyt dotyczył przede wszystkim Iranu. Wybór daty nie był przypadkowy. Dla częściowego złagodzenia negatywnego odbioru społecznego amerykańska inicjatywa przesunięta została dwa dni do przodu, po irańskim święcie narodowym. Jednak to za mało, by uznać, że datę konferencji ustalono przypadkowo. Podczas bliskowschodniego szczytu Organizacja Mudżahedinów Ludowych Iranu (Sazman-e Modżahedin-e Khalq-e Iran), powszechnie znana jako Mudżahedini Ludowi (Mudżahedin-e Khalk – MEK) i do 2012 r. uznawana przez USA za terrorystyczną, zorganizowała w Warszawie manifestację „irańskiej opozycji”. Wzięło w niej udział kilkaset osób, do których przemawiał Rudy Giuliani, osobisty prawnik prezydenta Donalda Trumpa i były burmistrz Nowego Jorku, który utrzymuje z działaczami ruchu bliskie kontakty. Wielokrotnie też występował na wiecach MEK we Francji, za co pobierał wysokie honoraria. Dnia 2 stycznia 2020 r. siły amerykańskie zabiły gen. Kasima Sulejmaniego, osławionego dowódcę sił specjalnych Quds (Jerozolima), wchodzących w skład irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej (Sepah-e Pasdaran-e Enqelab-e Eslami), zwanych popularnie pasdarami lub Gwardią Rewolucyjną. W odwecie 8 stycznia Strażnicy ostrzelali rakietami amerykańskie bazy w Iraku. Następnie wypowiedział się przywódca duchowy i religijny Iranu (rahbar), ajatollah Ali Chamenei: Skończył się czas uderzeń bez konsekwencji. Teraz, jeśli uderzysz nas, my uderzymy ciebie. Oni to wiedzą, że jeśli zaangażują się w militarną konfrontację z Iranem, wpadną w pułapkę, ugrzęzną. Może nas zranią, ale sobie wyrządzą o wiele większą krzywdę i dodał: W bardzo małym, ale złym kraju w Europie Amerykanie byli z pewnymi irańskimi zdrajcami.  Spotkali się, żeby spiskować przeciwko Islamskiej Republice[1]. W pierwszym momencie można było odnieść wrażenie, że Chamenei miał na myśli Polskę, w której w lutym odbył się szczyt bliskowschodni. Tymczasem krajem tym z pewnością była Albania, gdzie w marcu 2018 r. udaremniono operację agentów Quds przygotowujących zamach na Mudżahedinów Ludowych przebywających w tym państwie[2]. Kolejnym zapalnym incydentem, który również miał miejsce 8 stycznia, było omyłkowe zestrzelenie przez pasdarów samolotu pasażerskiego ukraińskich linii lotniczych, uznanego za amerykański pocisk rakietowy. Wydarzenia ze stycznia 2020 r. stanowią dalszy ciąg niekończących się pomyłek, oskarżeń, napięć i prowokacji w relacjach Iranu i USA. Niektóre z nich mogły stanowić casus belli konfliktu regionalnego, który mógł eskalować do wojny światowej. 

Przyczyny konfliktu między Iranem i USA

W XIX wieku rozpoczęła się ostra rywalizacja między Rosją i Wielką Brytanią o wpływy w Persji (Iran od 1935 r.). W końcu XIX stulecia Albion zdominował perską gospodarkę, prowadząc rabunkową eksploatację dóbr naturalnych. Przez długie lata do skarbu państwa nie wpływały żadne zyski z wydobycia ropy naftowej prowadzonego przez Anglo-Persian Oil Company (APOC), a później były to symboliczne kwoty, np. 2900 funtów w latach 1912-1913. Dopiero w trzeciej dekadzie XX w. dochody z eksploatacji ropy zaczęły rosnąć, ale ich wysokość nie była uzależniona od poziomu wydobycia. W latach 1930-1931 do skarbu państwa wpłynęło ok. 1,3 mln funtów. W 1934 r. szach (cesarz, król) Reza Pahlawi podpisał nowe porozumienie z APOC, w ramach którego za przedłużenie koncesji do 1993 r. (!) koncern zaoferował czteroprocentowy wzrost wpływów z wydobycia[3]. Była to aż nadto widoczna oznaka zależności Persji od Londynu. W sierpniu 1941 r. do Iranu wkroczyły wojska radzieckie (od północy) i brytyjskie (od południa), zmuszając do abdykacji szacha, nieukrywającego swoich proniemieckich sympatii. Jednocześnie osadzono na tronie jego 22-letniego syna Mohammada Rezę Pahlawiego. Po drugiej wojnie światowej zachodnim wpływom w kraju towarzyszyło umacnianie nacjonalistycznych nastrojów znacznej części polityków. Jednocześnie Iranem zainteresowały się Stany Zjednoczone. W okresie rządów premiera Mohammada Mosaddegha (1951-1953) miała miejsce ostra batalia z Anglo-Iranian Oil Company – AIOC (w 1935 r., po zmianie nazwy państwa zmieniono nazwę koncernu) o kontrolę nad produkcją, dystrybucją i sprzedażą ropy naftowej, poprzedzona zatwierdzoną jednomyślnie przez irański parlament ustawą o nacjonalizacji tego surowca. W końcu 1951 r. Mosaddegh powołał National Iranian Oil Company i przystąpił do renegocjacji niekorzystnej umowy z AIOC. Koncern ten posiadał w Iranie największą na świecie rafinerię, był drugim pod względem wielkości eksporterem ropy naftowej i zajmował trzecie miejsce pod względem rezerw ropy. Dla Londynu i Waszyngtonu przejęcie przez Teheran kontroli nad ropą było nie do przyjęcia. Według niektórych opinii Brytyjczycy byli skłonni dzielić zyski po połowie (w grudniu 1950 r. na formułę 50/50 procent musiał zgodzić się Arabian American Oil Company – Aramco, w przeciwnym wypadku król Arabii Saudyjskiej Abd al-Aziz ibn Saud zagroził nacjonalizacją przemysłu naftowego)[4], o ile tylko kontrola nad tym surowcem pozostawałaby w zachodnich rękach.

Londyn i Waszyngton zaczęły rozważać obalenie premiera Iranu. Plan operacji o kryptonimie „Ajax” został zatwierdzony przez prezydenta USA Dwighta D. Eisenhowera w dniu 11 lipca 1953 r. Zakładał on aktywne uczestnictwo CIA w przedsięwzięciu. Było to koniecznością, ponieważ w rezultacie decyzji Mosaddegha, który obawiał się zamachu stanu, zamknięto ambasadę brytyjską w Teheranie i wydalono z kraju wszystkich dyplomatów. Dowodzenie operacją powierzono Kermitowi Rooseveltowi, szefowi wydziału CIA obejmującego zainteresowaniem obszar Bliskiego Wschodu i Afryki, członkowi rodziny słynnego prezydenta. Plan operacji „Ajax” zakładał zakrojoną na szeroką skalę akcję dezinformacyjną, mającą doprowadzić do buntów, które miałyby skutkować obaleniem premiera.  W irańskich i światowych mediach ukazywały się inspirowane przez USA i Wielką Brytanię artykuły ukazujące Mosaddegha w złym świetle, wmawiające międzynarodowej opinii publicznej komunistyczne sympatie irańskiego premiera i konieczność obrony kraju przed komunistyczną rewolucją. Opłacani przez CIA agenci rozpowszechniali informacje o rzekomej chęci rządu zamknięcia bazarów, a od przekupionych przez Amerykanów członków kleru oczekiwano wyrażania niezadowolenia z rządów Mosaddegha i popierania szacha. Irańska prasa pełna była pamfletów pisanych na zamówienie Waszyngtonu i Londynu. Dziś takie metody nazywa się pełnymi hejtu fake newsami i trollowaniem. CIA zawarła umowę z gen. Fazlollahem Zahedim, który miał zostać następcą Mosaddegha, po uprzedniej jego dymisji na mocy wydanego przez szacha dekretu. Zakładano, iż generałowi zostanie udzielone natychmiastowe poparcie członków parlamentu, którzy mieli się zebrać na specjalnym posiedzeniu. W razie niepowodzenia tej opcji, brano pod uwagę wojskowy zamach stanu. To właśnie w ten drugi sposób ostatecznie Mosaddegh został obalony 19 sierpnia 1953 r. (28 mordada wg. kalendarza perskiego). CIA uważała akcję za niebywały sukces, czego dowodem może być ocena, która znalazła się w raporcie agencji: Nasza operacja dała nam wspaniałą i nieoczekiwaną sposobność, która może zmienić cały obraz Bliskiego Wschodu[5].  

Obalenie Mosaddegha na trwale utkwiło w kolektywnej pamięci Irańczyków, a upokorzenie i gorycz związane ze spiskiem obcych mocarstw były tym większe, iż w Amerykanach, w przeciwieństwie do Brytyjczyków, pokładano po zakończeniu drugiej wojny światowej duże nadzieje na zmianę sytuacji społeczno-politycznej w kraju, ale co najważniejsze, nie widziano w nich wtedy jeszcze źródła opresji. Operacja „Ajax” diametralnie zmieniła zapatrywania Irańczyków na politykę USA i doprowadziła do tego, że za wszystkie nieszczęścia, które spadły na kraj od XIX wieku zaczęto winić właśnie Stany Zjednoczone. Kolejne kilkadziesiąt lat, licząc od operacji „Ajax”, to dla Irańczyków czas krwawej dyktatury, prześladowań opozycji politycznej i narastania buntu, którego kulminacją będą wydarzenia z 1979 r. Spotyka się również opinie, że prawdziwe korzenie rewolucji islamskiej w1979 r. sięgają roku 1953. Warto podkreślić, że opozycja za szacha organizowała się przede wszystkim wokół meczetów, albowiem siły bezpieczeństwa na czele z owianą złą sławą Krajową Organizacją Bezpieczeństwa i Wywiadu (Sazman-e Amnijat wa Ettela’at-e Keszwar – SAVAK), powstałą w 1957 r., skutecznie utrudniały działalność świeckim przeciwnikom reżimu, doprowadzając do upadku Front Narodowy i partię Tudeh (komunistyczna Partia Mas). Szkoleniem SAVAKU zajmowały się izraelskie służby specjalne. To właśnie aktywność jednego z duchownych, Ruhollaha Chomeiniego nadała impet działaniom ruchu oporu wymierzonego w szacha Mohammada Rezę Pahlawiego i obecność Amerykanów w kraju. Ich liczba w Iranie stale wzrastała. W latach 60. i 70. Iran był największym odbiorcą amerykańskiej broni, na zakupy której wydano dziesiątki miliardów dolarów. W Iranie powstały amerykańskie bazy i ośrodki szkoleniowe. Szacuje się, że tylko w latach 1972-1976 wartość sprzedanej Iranowi broni wynosiła ponad 10 mld USD. Waszyngton zbroił Iran jako zaporę przeciwko radzieckiej ekspansji. W latach 70. USA zdecydowały się też na podpisanie kontraktu na dostarczanie do Iranu wzbogaconego Uranu. Inne kraje, w tym Francja, Kanada i Wielka Brytania również brały udział w rozwoju irańskiego programu atomowego. Podczas gdy zdecydowana większość społeczeństwa Iranu była uboga i nierzadko głodowała, dwór cesarski i jego klienci żyli w luksusach. Monarchia Pahlawich była nierozłącznie identyfikowana z amerykańskim imperializmem, korporacyjnym kapitalizmem i bliskim przymierzem z Zachodem[6]. W 1971 r. szach zorganizował w ruinach Persepolis pełne przepychu obchody 2500-letnej historii Persji-Iranu (licząc od 529 r. p.n.e., czyli daty śmierci Cyrusa II i wstąpienia na tron Kambizesa II), połączone z wystawnym przyjęciem. Na uroczystości zjechali prezydenci i koronowane głowy z całego świata[7]. Koszty szacowano nawet na 100 milionów dolarów. Wydarzenie to jeszcze bardziej zepsuło wizerunek władcy w oczach społeczeństwa. Szach był jednak przekonany, że organizacja uroczystości, która przywołuje chlubną przeszłość Iranu i podkreśla ciągłość jego historii będzie okazją do podkreślania irańskiej tożsamości i dumy narodowej, powrotem do źródeł perskości i tradycji oraz zastąpienia islamu nacjonalizmem[8]. Stało się jednak inaczej. W Iranie szyicki nurt islamu nierozerwalnie połączył się z nacjonalizmem, a tradycja z ideą męczeństwa i dumą narodową[9].

W 1977 r. zarysowały się symptomy rewolucji, które pogłębiły się w roku następnym[10]. Coraz częściej dochodziło do ulicznych protestów przeciwko władzy. Strzały do manifestujących i kolejne krwawe ofiary jedynie rozpalały społeczny gniew. Wkrótce kompromis okazał się niemożliwy. W grudniu 1978 r. na ulicach Teheranu manifestowały tłumy, liczące od jednego do dwóch milionów ludzi. W dniu 16 stycznia 1979 r. szach Mohammad Reza Pahlawi opuścił z rodziną Iran, natomiast 1 lutego do kraju powrócił z wygnania ajatollah Ruhollah Chomeini. W stolicy powitały go milionowe tłumy. Cywile przejmowali magazyny z bronią, a żołnierze opowiedzieli się po stronie mas. Dziesięć dni później władza przeszła w nowe ręce. Rewolucja i obalenie monarchii w Iranie było zaskoczeniem dla Stanów Zjednoczonych, które zdawały się wierzyć w trwałość i stabilność monarchii Pahlawich, a w początkowej ocenie tych wydarzeń postępowały ostrożnie, dążąc do zabezpieczenia własnych interesów. W pierwszej fazie rewolucji USA utrzymywały z Iranem kontakty polityczne i handlowe, także przywództwo rewolucyjne prowadziło w sposób bardzo wyważony politykę zagraniczną. Podjęto pewne symboliczne działania, jak na przykład zerwanie stosunków dyplomatycznych z Izraelem i przekazanie obiektu ambasady Izraela Organizacji Wyzwolenia Palestyny, wycofanie Iranu z Organizacji Paktu Centralnego (CENTO)[11] czy przystąpienie do ruchu państw niezaangażowanych. Jednak celem było utrzymanie więzi ze światem zachodnim, a szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi. Zwrot ku radykalizmowi nastąpił w dniu 4 listopada 1979 r., wraz z zajęciem ambasady USA w Teheranie i wzięciem jako zakładników 52 Amerykanów. Wywołało to otwarty konflikt ze Stanami Zjednoczonymi[12]. Czynu tego dokonali studenci związani z ajatollahem Chomeinim i pod jego przywództwem. Kierowały nimi zarówno uczucia antyimperialistyczne, jak i chęć odwetu za przyjęcie szacha w Stanach Zjednoczonych. O tej akcji zadecydowali sami studenci. Jednak Chomeini podjął się później kierowania całą operacją[13]. Wydarzenie to jako pierwsze w całej późniejszej 40-letniej historii konfliktów między Islamską Republiką Iranu i USA, miało daleko idące konsekwencje dla dalszych stosunków między obu państwami.  Rozpoczął się trwający 444 dni kryzys amerykańskich zakładników, który uniemożliwił kontynuowanie stosunków dyplomatycznych między obu państwami. Wówczas upowszechniło się używanie w stosunku do USA określenia: „Wielki Szatan” (Szajtan-e Bozorg). Wzięcie zakładników miało też swoją cenę. Wykluczające zbrojną interwencję Stany Zjednoczone wprowadziły pierwsze sankcje gospodarcze wobec Iranu, blokując wraz sojusznikami 8 mld USD, a także ustanawiając surowsze zasady imigracyjne dla Irańczyków, które utrzymywane są do dziś. W USA doszło do serii antyirańskich demonstracji. Atakowano Irańczyków na ulicach, żądano ich deportacji, a nawet wzywano do wojny. Słynny bokser Cassius Clay, który po konwersji na islam przyjął nazwisko Mohammad Ali, zadeklarował wolę wymienienia siebie na zakładników, stwierdzając, że działania w Teheranie były wprowadzone wbrew islamowi. Irańczycy nie ugięli się, choć zwolnili kobiety i Afroamerykanów, których uznano za ofiary amerykańskiego imperializmu. Tajne negocjacje nie przyniosły oczekiwanego sukcesu. Nie mogąc porozumieć się z Irańczykami, w obliczu przedłużającego się kryzysu z zakładnikami, administracja prezydenta Jimmy’ego Cartera, która w kwietniu 1980 r. zerwała stosunki dyplomatyczne z Teheranem, zdecydowała się na bardzo ryzykowny krok. Podjęto decyzję o przeprowadzeniu śmiałej akcji odbicia zakładników. Przeprowadzenie tej operacji, pod kryptonimem „Orli Szpon” lub „Miska Ryżu”, powierzono jednostce specjalnej Delta Force.  Zakończyła się ona całkowitą klęską w dniu 24 kwietnia 1980 r. Silna burza piaskowa zmusiła pilotów do awaryjnego lądowania na pustyni. Operacja została odwołana, ale podczas odwrotu doszło do zderzenia śmigłowca ewakuującego amerykańskich żołnierzy i samolotu osłony, w wyniku czego zginęło 8 osób. W ręce Irańczyków dostało się 6 śmigłowców oraz tajne dokumenty dekonspirujące siatkę CIA w Teheranie, która miała pomóc w uwolnieniu przetrzymywanych w ambasadzie zakładników[14].

Za pośrednictwem zachodnioniemieckiego ambasadora w Teheranie nowe władze Iranu przekazały Stanom Zjednoczonym warunki, które należało spełnić, aby zakładnicy zostali uwolnieni. Ponieważ szach Reza Pahlawi już nie żył (zmarł 27 lipca 1980 r. w Kairze) Chomeini zażądał zwrotu majątku zagarniętego przez członków dawnego reżimu, umorzenia długów Iranu, złożenia przez Waszyngton przyrzeczenia, iż USA nie dokonają interwencji w Iranie oraz odblokowania irańskich aktywów w Stanach Zjednoczonych. Ajatollah zrezygnował przy tym z wyrażanego wcześniej warunku, czyli oficjalnych przeprosin za ingerowanie w wewnętrzne sprawy Iranu i obalenie premiera Mosaddegha w 1953 r., czego domagali się studenci. Dla uspokojenia radykałów władze podały do publicznej wiadomości informację, że po przeanalizowaniu sytuacji okazało się, że tylko niewielka część zakładników mogła być uważana za szpiegów. W długotrwałe mediacje zaangażowała się Algieria. Sprawa zakładników, a zwłaszcza fiasko operacji „Orli Szpon” przyczyniło się do dużego spadku notowań prezydenta Cartera i jego porażki w wyborach prezydenckich w listopadzie 1980 r. Wygrał je Ronald Regan, zaprzysiężony na prezydenta 20 stycznia 1981 r. Tego samego dnia uwolnieni zostali amerykańscy zakładnicy. Odczytano to jak próbę upokorzenia prezydenta Cartera przez Chomeiniego. Kryzys trwał łącznie 444 dni. Na mocy porozumienia USA odblokowały ok. 11 mld USD na irańskich kontach bankowych, z czego 5 mln zostało przekazanych na spłatę długów Teheranu wobec USA i państw europejskich. Jednak zerwanych w trakcie kryzysu stosunków dyplomatycznych nie przywrócono do dziś. Ali Akbar Haszemi Rafsandżani, późniejszy prezydent[15], który w 1981 r. incydent w ambasadzie uznał za jedno z najważniejszych wydarzeń w historii, osiem lat później przyznał, że był to błąd[16]. W gmachu byłej ambasady USA umieszczono siedzibę dowództwa Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Mur otaczający obiekt pokrywano propagandowymi murale często antyamerykańskiej wymowie. Przez wiele lat najbardziej popularne było malowidło przedstawiające fragment nowojorskiej statui wolności, ale z ludzką czaszką zamiast głowy. Wzięcie zakładników okazało się niezwykle kosztowne dla Iranu. Władze rewolucyjne zostały objęte przez większość państw ostracyzmem politycznym i gospodarczym, który trwa do dziś, a reputacji nigdy nie udało się odbudować. 

Źródła i przebieg wrogich relacji między Teheranem i Waszyngtonem

Krwawa walka z przeciwnikami Chomeiniego i jego koncepcją velajat-e fakih (władzy sprawowanej przez uczonego prawnika) trwała do końca 1982 r., choć i w kolejnych latach miały miejsce ataki terrorystyczne organizowane przez wrogów religijnego ustroju państwa.  Aresztowano i stracono tysiące osób związanych z reżimem szacha, którym nie udało się lub nie chcieli uciec z kraju: polityków, urzędników administracji, policjantów, żołnierzy zawodowych, zwłaszcza oficerów, funkcjonariuszy znienawidzonego SAVAKU, a także niewinnych ludzi. Wystarczył cień podejrzenia lub donos konkurenta lub zawistnej osoby. Nowo powołana służba wywiadowcza likwidowała w Europie emigracyjnych działaczy i polityków. Wielu z nich do dziś jest zagrożonych. Pokazowo niszczono sprzęt wojenny produkcji USA, w tym czołgi i samoloty, uznając, iż na ziemi irańskiej nie może pozostać żaden ślad amerykańskiej obecności. W ten sposób poddano destrukcji uzbrojenie i infrastrukturę wojskową wartości co najmniej 30 mld USD (według niektórych opinii nawet 60 mld USD)[17]. Był to jeden z największych błędów władz rewolucyjnych, bowiem 22 września 1980 r. Irak niespodziewanie zaatakował wschodniego sąsiada. Wojna trwała osiem lat. Armię, która praktycznie przestała istnieć na skutek przeprowadzonych czystek, zastąpił Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, utworzony w 1979 r. z inicjatywy Chomeiniego. Wstępowały do niego tysiące młodych ludzi zarażonych ideą rewolucji islamskiej. Pasdarowie przechodzili szybkie przeszkolenie wojskowe i kursy religijne, które silnie motywowały do walki z zewnętrznym i wewnętrznym wrogiem. Dziś Korpus, niepoprawnie nazywany Gwardią Rewolucyjną, jest podstawowym i niezależnym komponentem irańskich sił zbrojnych. Irak oraz Iran, czyli sunnici i szyici walczyli ze sobą pod hasłami dżihadu, mimo iż w tych krajach mieszkają wyznawcy obu odłamów islamu. Chomeini ożywił wówczas szyicką ideę męczeństwa (istiszhad), posyłając tysiące dzieci na front, które własnymi ciałami trałowały miny. Irakijczycy używali gazów bojowych w regionie Szatt al-Arab. W 1982 r. w konflikt włączyły się Stany Zjednoczone, skreślając Irak z listy państw wspierających terroryzm. Zainicjowano także operację „Oddany”. Jej celem było zniechęcanie innych państw do sprzedawania uzbrojenia Iranowi, który został nazwany przez sekretarza obrony Caspara Weinbergera „krajem rządzonym przez szaleńców”. Jednocześnie Stany Zjednoczone przymykały oko na zachodnioeuropejski eksport broni do Iranu, bowiem chciano militarnie osłabić obie strony konfliktu. Mimo to do Iraku szerokim strumieniem trafiała broń z ZSRR, Egiptu, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji. Z powodu sankcji i trudności gospodarczych Iran nie mógł dorównać Irakowi pod względem możliwości zakupu broni. Dostarczały mu ją m.in. Libia, Korea, Syria, Wietnam, Pakistan, a także Izrael, dla którego w tamtym czasie większe zagrożenie stanowił Saddam Husajn niż ajatollah Chomeini. Mimo olbrzymich kosztów prowadzonej wojny, Iran był w stanie udzielać wsparcia walczącym w Libanie szyitom, a w 1982 r. dopomógł w utworzeniu Hezbollahu, oraz inspirował i organizował zamachy terrorystyczne w Europie Zachodniej w odwecie za militarną pomoc Irakowi. Hezbollah natomiast przeprowadzał krwawe ataki terrorystyczne w Libanie, w tym dwa jednoczesne zamachy samobójcze w październiku 1983 r. na koszary francuskich komandosów i amerykańskich żołnierzy, w których zginęło 58 Francuzów i 241 amerykańskich marines[18]. Była to największa liczba ofiar, które Amerykanie ponieśli w wyniku działań terrorystycznych przed zamachami z 11 września 2001 r.

Biały Dom, który wspierał Husajna, dzięki izraelskiemu pośrednictwu i pomimo obowiązujących sankcji sam zaczął zawierać w 1985 r. tajne transakcje handlowe na sprzedaż broni do Iranu. Liczono, że w zamian Teheran pomoże uwolnić przetrzymywanych w Libanie siedmiu amerykańskich zakładników. Uzyskane ze sprzedaży uzbrojenia pieniądze CIA przekazywała rebeliantom Contras w Nikaragui. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne w listopadzie 1986 r. (nazwana została aferą Iran-Contras lub Irangate), zagroziła impeachmentem prezydentowi Ronaldowi Reaganowi, który według wielu opinii musiał znać kulisy bezprawnych działań CIA. Kongres zabronił bowiem niesienia pomocy zarówno Iranowi, który obłożony został embargiem, jak i Contras oskarżanym o terroryzm. Afera spowodowała jednak dymisje wielu ważnych urzędników i upadek autorytetu prezydenta. W 1987 roku doszło do zbrojnej konfrontacji między Iranem i USA, kiedy Amerykanie zaczęli ochraniać tankowce na wodach Zatoki Perskiej (tzw. „wojna tankowców”). W operacji uczestniczyło kilkadziesiąt okrętów USA, w tym lotniskowców i pancernik USS „Missouri”. Była to największa operacja morska amerykańskiej marynarki wojennej od czasów II wojny światowej. Obecność US Navy w Zatoce Perskiej przerodziła się w wojnę irańsko-amerykańską. We wrześniu 1987 r. amerykańskie okręty zatopiły irański stawiacz min. W odpowiedzi Irańczycy uszkodzili dwa amerykańskie tankowce. W październiku przeprowadzono atak na irańską platformę wydobywczą. W kwietniu 1988 r. poważnie uszkodzona została amerykańska fregata, która wpłynęła na irańską minę. Okręt omal nie zatonął, a rannych zostało 10 marynarzy. W odwecie Amerykanie ostrzelali dwie irańskie platformy wiertnicze, zatopili kilka okrętów, a jeden uszkodzili. Do najbardziej dramatycznego zdarzenia doszło w dniu 3 lipca 1988 r. Tego dnia z Bandar-e Abbas w południowym Iranie wystartował cywilny samolot irańskich linii lotniczych AirIran, który leciał do Dubaju. Na pokładzie znajdowało się 290 osób. Według oficjalnego raportu dwie minuty po starcie amerykańska obsługa systemów radarowych krążownika USS „Vincennes” wzięła cywilny samolot za przygotowujący się do ataku irański odrzutowiec F-14. Samolot został zestrzelony. Zginęły wszystkie osoby znajdujące się na pokładzie samolotu. Choć Stany Zjednoczone przyznały rodzinom ofiar odszkodowanie w łącznej wysokości 62 milionów dolarów i wyraziły żal z powodu śmierci 290 osób, formalnie nigdy nie przeprosiły za zestrzelenie irańskiego airbusa. Iran do tej pory uznaje, że atak był celowy. Osiem lat wojny, zakończonej 20 sierpnia 1988 r., nie przyniosło żadnego rozstrzygnięcia. Obie strony zakończyły ją na pozycjach z 1980 r. Straty po obu stronach były ogromne. Przywódcom w Iranie udało się za to zdławić opozycję i umocnić religijną władzę. Ryzyko przewrotu zostało zredukowane niemal do zera[19]. Odwołania do tej wojny, w tym pamięć o męczeństwie szahidów jest żywa w Iranie po dzień dzisiejszy, czego przykładem są liczne murale na elewacjach budynków we wszystkich miastach w kraju. Nie powiodła się jednak idea Chomeiniego wzniecenia rewolucji islamskiej na Bliskim Wschodzie. Większe osiągnięcia na tym polu mieli dżihadyści po zakończonej wojnie z radziecką okupacją Afganistanu. Toczyła się ona w tym samym czasie, co konflikt iracko-irański. Podczas jej trwania powstała Al-Kaida, a wracający z Afganistanu do krajów zamieszkania ochotnicy dżihadu zasilali miejscowe ugrupowania terrorystyczne lub stawali na ich czele. Nie należy jednak zapominać, że zwycięstwo rewolucji islamskiej w Iranie było inspiracją dla rozwoju ruchów fundamentalistycznych oraz przyczyniło się do radykalizacji środowisk muzułmańskich i mniejszości islamskich w Europie.

Po śmierci Chomeiniego w czerwcu 1989 r. stosunki amerykańsko-irańskie uległy pewnemu uspokojeniu, choć Alemu Akbarowi Rafsandżaniemu (prezydent w latach 1989-1997), mimo starań, nie udało się ich naprawić. Przyczyną był pozostający w pamięci kryzys zakładników i postrzeganie Iranu jako zagrożenie dla Izraela i dla interesów USA w regionie. W XXI w. nastąpiło pogorszenie relacji. Spiralę oskarżeń i werbalnych ataków zaczął w tamtym czasie nakręcać Waszyngton. W orędziu wygłoszonym 29 stycznia 2002 r., prezydent George W. Bush użył terminu „Axis of evil” („Oś zła”), którą tworzyły: Irak, Iran i Korea Północna, czyli państwa wspierające międzynarodowy terroryzm i dążące do wyprodukowania broni masowego rażenia. W 2002 r. USA, przy użyciu wszelkich środków i metod, poszukiwały dowodów wskazujących na posiadanie przez Irak takiej broni, co dałoby casus belli inwazji na ten kraj. Takiej broni nigdy nie znaleziono, mimo wysiłków neokonserwatywnych członków administracji na czele z wiceprezydentem Dick’iem Cheneyem, sekretarzem obrony Donaldem Rumsfeldem, jego zastępcą Paulem Wolfowitzem i Lewisem Libbym – szefem gabinetu wiceprezydenta Cheneya. 20 marca 2003 r., mimo braku zgody ONZ i wbrew międzynarodowej opinii publicznej, siły amerykańskie, wspierane przez kontyngent brytyjski, australijski i polski (tzw. „koalicja czterech”), dokonały inwazji na Irak. Wbrew wypowiedziom polskich polityków z lewej i prawej strony broniących tej decyzji, tak naprawdę przyczyniła się ona do pogorszenia wizerunku naszego kraju na arenie międzynarodowej, nie mówiąc już o absolutnym fiasku obietnic w dziedzinie gospodarczej na irackim rynku. W lipcu 2003 r. Levis Libby ujawnił mediom nazwisko agentki CIA Valerie Plame Wilson, aby zdyskredytować jej męża Josepha Wilsona, dyplomatę i wysłannika CIA do Nigru, który miał znaleźć w tym państwie dowody na sprzedaż uranu Irakowi. Wilson nie znalazł takich dowodów, o czym napisał w artykule opublikowanym w New York Times. Skrytykował w nim również administrację waszyngtońską za przekazywanie fałszywych informacji opinii publicznej. Ujawnienie nazwiska Valerie Plame Wilson skutkowało przerwaniem operacji, które prowadziła na Bliskim Wschodzie i wyeliminowaniem jej informatorów[20]. Cała historia została szczegółowo przedstawiona w filmie Douga Limana pt. Uczciwa gra z 2010 r. Głównym elementem wizji amerykańskich neokonserwatystów, do których należeli ww. politycy, było stworzenie nowego porządku na Bliskim Wschodzie. Wyobrażali sobie, że po obaleniu Saddama Husajna w Iraku i ustanowieniu demokracji w amerykańskim stylu dojdzie do antyrządowego powstania w sąsiednim Iranie. Jednak pomimo wielu starań i tajnych operacji CIA, w tym wsparcia dla organizacji terrorystycznych działających w Iranie, do tego nie doszło. Także kolejne uliczne zamieszki w Teheranie, łącznie z tzw. „zieloną rewolucją” w 2009 r. nie doprowadziły do upadku teokratycznych władz w państwie. Nie ma w tym nic dziwnego. Ponad dwie trzecie obywateli kraju urodziło się już po 1979 r., nie pamięta więc innego systemu rządów i relacji społecznych, poza mniej lub bardziej rygorystycznymi zakazami i nakazami, a władze wiedzą, kiedy i jak je poluzować.

Zaliczenie Iranu do „Osi zła” przez prezydenta Georga W. Busha było szokiem dla opinii publicznej tego kraju. Nazywając Iran głównym zagrożeniem dla pokoju na świecie, oskarżył go o zamiar skonstruowania broni nuklearnej i finansowanie międzynarodowego terroryzmu, wymierzonego w Stany Zjednoczone. Prezydencki doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego kontynuował oskarżenia, potępiając Iran jako „totalitarny koszmar”. Ówczesny prezydent Iranu Mohammad Chatami należał do obozu reformistów i postulował otwarcie państwa na świat oraz „dialog cywilizacji”, dlatego też przedstawienie władz jako złowrogiego rządu, którego celem jest przeprowadzanie ataków na inne państwa, było ciosem dla umiarkowanych polityków. Dla części reformistów oznaczało to znaczącą marginalizację. Przemówienie Busha działało na korzyść irańskich konserwatystów, nasiliło ich antyamerykańskie nastroje i pomogło uciszyć reformatorów. Konserwatywne środowiska Iranu natychmiast zinterpretowały słowa Busha jako odejście od koncepcji otwarcia w stosunkach z „Wielkim Szatanem”, gdyż według nich nie przynosiła ona zamierzonych skutków, a jedynie ośmieszała Iran na scenie międzynarodowej. Co więcej pojawiło się pytanie o bezpieczeństwo militarne kraju w związku z obecnością wojsk amerykańskich w Afganistanie, tym bardziej że tzw. „jastrzębie”, czyli „twardogłowi” doradcy Busha namawiali prezydenta aby „zakończyć sprawę Iranu”. Mimo to na wiosnę 2003 r. Teheran za pośrednictwem ambasady Szwajcarii (reprezentuje interesy USA w Iranie od czasu zerwania stosunków dyplomatycznych w 1979 r.) zasygnalizował chęć rozmów nad programem atomowym, a także wstępnie zgodził się na wstrzymanie wspierania radykalnych organizacji, takich jak Palestyński Islamki Dżihad, Hamas i Hezbollah. Radykalni neokonserwatyści w Waszyngtonie odrzucili ten pomysł. Dla Roberta Kagana, jednego z czołowych ideologów neokonserwatyzmu, „droga do bezpieczeństwa i pokoju biegnie przez Bagdad”, co sugerowało szerszy kontekst wojny. William Kristol, neokonserwatywny wykładowca i komentator polityczny proponował, aby po „wyzwoleniu” Iraku następnym celem był Iran. Wtórował mu Michael Ledeen, neokonserwatywny wykładowca, doradca i analityk, wcześniej zaangażowany w sprawę Iran-Contras, zwolennik teorii posiadania przez Irak broni masowego rażenia, który uważał, że inwazja na Iran, a nie Irak powinna być priorytetem w wojnie z terroryzmem w 2003 r. Szansa na porozumienie została bezpowrotnie utracona[21]. Nic zatem dziwnego, że w kolejnych wyborach parlamentarnych w Iranie w 2004 r. zdecydowane wygrali konserwatyści, a rok później w walce o prezydenturę zwyciężył konserwatywny Mahmud Ahmadineżad. 

Okresy napięć (prezydentura Mahmuda Ahmadineżada w latach 2005-2013) czy złagodzenia relacji (prezydentura Mohammada Chatamiego – 1997-2005 i Hasana Rouhaniego od 2013 r.) nie wpłynęły na zmianę nastawienia Waszyngtonu do Teheranu, a wprost przeciwnie otwarły nowe źródło konfliktu, którym stał się program atomowy Iranu. Informacje o prowadzeniu prac nad bombą jądrową przekazała Zachodowi w 2002 r. opozycyjna wobec władz w Iranie emigracyjna Narodowa Irańska Rada Oporu, polityczna struktura Mudżahedinów Ludowych, o których będzie jeszcze mowa. Ogłosili oni, że w tajnym podziemnym laboratorium w Natanz prowadzone są badania nad wzbogacaniem uranu, a w Araku produkowana jest ciężka woda. Jednocześnie Alireza Dżafarzadeh, przedstawiciel Rady Oporu, oskarżył w Wiedniu władze w Teheranie o rozpoczęcie produkcji broni atomowej. Jednak irański program atomowy nie jest kwestią nową. Został zapoczątkowany jeszcze przez szacha Mohammada Rezę Pahlawiego, który w latach 70. zamierzał przekształcić Iran w regionalne mocarstwo, będące potęgą gospodarczą, dysponujące dużymi siłami wojskowymi i energią atomową z możliwością jej wykorzystania do produkcji broni jądrowej, mimo że w 1974 r. wyszedł z inicjatywą utworzenia na Bliskim Wschodzie strefy bezatomowej. Ale wtedy ambicje Teheranu nie były dla USA przedmiotem szczególnej troski. Iran był przecież najbliższym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, po rozluźnieniu relacji z Arabią Saudyjską w okresie panowania króla Fajsala ibn Abd al-Aziza as-Sauda (1964-1975). Jeszcze w 1957 r. podpisana została umowa między Iranem i USA o współpracy w dziedzinie w dziedzinie technologii nuklearnej. W 1960 r. Teheran dokonał zakupu pierwszego badawczego reaktora atomowego, a 8 lat później przystąpił do Treaty on the Non-Proliferation of Nuclear Weapons – NPT (Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej), ratyfikowanego w 1970 r. W 1974 r. utworzona została Irańska Organizacja Energii Atomowej (IOEA). Iran nawiązał wówczas współpracę z zachodnimi koncernami, które miały pomóc w budowie siłowni atomowych oraz szkolić miejscowy personel. Głównymi zachodnimi partnerami byli Francuzi i Niemcy. Pierwsi mieli zbudować dwa reaktory w Darkhovin na południe od Ahwazu (koncern Framatome), a drudzy zaangażowali się w budowę reaktora w Buszehr (Siemens). Władze w Teheranie zawarły również kilka umów z USA w sprawie zakupu ośmiu reaktorów atomowych. Rewolucja islamska w 1979 r. doprowadziła do przerwania programu atomowego. Ajatollah Ruhollah Chomeini uznał go za niezgodny z islamem.  Zaprzestanie programu spowodowało, że z 4,5 tys. pracowników IOEA Iran opuściło 3,7 tys. naukowców, inżynierów i techników zaangażowanych w program, a podczas wojny iracko-irańskiej (1980-1988) irackie lotnictwo zbombardowało prawie ukończony reaktor w Buszehr. Poważne straty ludzkie i materialne ponoszone przez Iran w wyniku przedłużającej się wojny oraz międzynarodowa izolacja kraju, skłoniła Teheram do rewizji swojego stanowiska wobec programu atomowego. Powrócono do niego bez rozgłosu, aby nie narazić państwa na kolejne sankcje, które mogłyby pogorszyć i tak trudną sytuację kraju. Namawiano do powrotu fizyków jądrowych i techników, którzy po wybuchu rewolucji wyjechali z Iranu. W 1984 r. niedaleko Isfahanu zbudowano nuklearne centrum badawcze, które zostało zgłoszone do Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) dopiero w 1992 r. W miejsce zachodnich koncernów pozyskano do współpracy partnerów z Chin, a przede wszystkim z Rosji[22]

Dysponowanie bronią atomową stało się kluczowym elementem irańskiej strategii odstraszania, umożliwiającej zrekompensowanie słabości konwencjonalnego potencjału militarnego kraju i prowadzenia zdecydowanej polityki wobec Bliskiego Wschodu. W percepcji irańskiej jedynie posiadanie komponentów nuklearnych jest skuteczną metodą zapewnienia bezpieczeństwa i realizacji żywotnych interesów ze względu na słabość potencjału militarnego państwa i nieustanne zagrożenia generowane przez USA oraz Izrael. Na nieprzejednaną postawę najwyższych władz Iranu oddziałuje silne poparcie społeczeństwa irańskiego dla badań nuklearnych. Wynika ono z doświadczeń historycznych kraju z okresu panowania dynastii Pahlawich, charakteryzującego się uzależnieniem od Wielkiej Brytanii, a następnie od USA, które osłabiło suwerenność państwa. Jednym z celów posiadania broni nuklearnej jest niedopuszczenie do powtórzenia takiej sytuacji. Ponadto wszyscy irańscy przywódcy po Chomeinim podzielali przekonanie, że Iran ma prawo do pokojowego rozwijania programu atomowego. Niezbędnym uzupełnieniem militarnego wykorzystania technologii jądrowej jest posiadanie środków przenoszenia głowic nuklearnych, w szczególności rakiet balistycznych. Iran posiada największą liczbę tego typu uzbrojenia wśród wszystkich państw Bliskiego Wschodu. Należy przy tym zaznaczyć, że większości z nich nie da się wyposażyć w głowice jądrowe. Ponadto ważnym składnikiem irańskiej strategii bezpieczeństwa kraju są szyickie milicje w Iraku, a przede wszystkim libański Hezbollah utworzony w 1982 r. z inicjatywy Iranu i przy jego pomocy. Mimo że organizacja ta uzyskała autonomię działania na skutek rozwoju struktur politycznych i wzrostu znaczenia, to nadal jest ideologicznie związana z Teheranem. Jego operacje militarne, odbywające się w bliskim sąsiedztwie z najważniejszych przeciwników Iranu – Izraela są cennym składnikiem irańskiej  strategii bezpieczeństwa. Operacyjną gotowość do działań zapewniają Hezbollahowi dostawy uzbrojenia z Iranu. Bojownicy organizacji są również ważnym elementem wspierania reżimu Baszara al-Asada w Syrii i kolejną osią napięć między Izraelem i USA a Iranem. Ścisłe relacje z Partią Boga umożliwiły również Teheranowi rozszerzenie swoich kontaktów politycznych na obszar Ameryki Łacińskiej (np. nawiązanie stosunków z Paragwajem czy Wenezuelą), będący tradycyjnie strefą wpływów USA, z czego Waszyngton również nie może być zadowolony[23].   

Dzięki współpracy z Rosją w sierpniu 2010 r. uruchomiona została elektrownia atomowa w Buszehr. Zdaniem CIA wykorzystuje się ją w planach budowy irańskiej bomby jądrowej. Do systemu siłowni w Buszehr i wzbogacania uranu w Natanz (ok. 200 km na południe od Teheranu) izraelskiemu Mossadowi udało się wprowadzić robaka komputerowego Stuxnet. Wirus ten, uważany za jedno z największych osiągnięć współczesnej cybernetyki, powstał w 2008 r. w ścisłej współpracy amerykańskiego Krajowego Laboratorium w Idaho z niemieckim Siemensem. W założeniu miał chronić amerykańskie systemy komputerowe. W Iranie użyty został do ich zniszczenia. Wprowadzenie Stuxnetu w systemach kierujących pracą wirówek do wzbogacania uranu w Natanz było wspólną operacją amerykańsko-izraelską (krypt. „Olimpijska Gra”), mającą na celu opóźnienie procesu wzbogacania uranu przez irańskich uczonych. Jednocześnie w latach 2008 do 2012 Mossad systematycznie likwidował osoby zaangażowane w irański program atomowy i przeprowadzał akcje sabotażu w ośrodkach doświadczalnych i zakładach produkcyjnych[24]. Nie należy zapominać, że wydarzenia te miały miejsce w okresie prezydentury Mahmuda Ahmadineżada (2005-2013), w retoryce którego wielokrotnie padały słowa nienawiści do USA oraz Izraela. Był on również owładnięty mesjanistyczną wizją, a program atomowy nabrał religijnego znaczenia. Podobnie jak groźby wymazania Izraela („Małego Szatana”) z mapy świata[25]. Prezydent Iranu za siły szatańskie uważał także sprzymierzeńców Izraela, a wśród nich przede wszystkim Stany Zjednoczone, nazywane od czasu rewolucji islamskiej „Wielkim Szatanem”. Jego nienawiść do USA była równie wielka, jak do państwa żydowskiego. Różnica polegała jedynie na tym, że niechęć do USA pojawiła się u niego dużo wcześniej[26]. Prezydent Ahmadineżad był wyraźnie zawiedziony tym, że Stany Zjednoczone, kraj w dużej mierze chrześcijański, nie podążają za nauką Chrystusa, a jego wrogość do tego kraju została wzmocniona po ataku USA na Afganistan w dniu 7 października 2001 r. i na Irak 20 marca 2003 r. W rzeczywistości jednak Ahmadineżad był głęboko zainteresowany dialogiem ze Stanami Zjednoczonymi. Dowodem na to był jego nieoczekiwany i entuzjastyczny list do prezydenta Georga W. Busha. 18-stronicowy list został opublikowany przez Washington Post w dniu 9 maja 2006 r. Gdy prezydent Iranu nie otrzymał żadnej odpowiedzi poczuł się rozczarowany i zły. Ostrzegł Busha, że odrzucenie zaproszenia do czynienia dobra źle się skończy. Trzy miesiące później wciąż rozgoryczony Ahmadineżad oświadczył, że prezydent USA działa pod wpływem szatana, podczas gdy on ma bezpośredni kontakt z Bogiem. Mimo upokorzenia związanego z listem ponowił próbę kontaktu w listopadzie 2006 r. Tym razem skierował się bezpośrednio do Amerykanów. Nazywając ich bogobojnymi, kochającymi prawdę, szukającymi sprawiedliwości ludźmi, chciał udowodnić, że nie jest przeciwny Amerykanom, tylko administracji Busha. List, który był pełen ataków na amerykański rząd i Izrael, nie zdołał jednak dotrzeć do amerykańskiej opinii publicznej. Należy zwrócić uwagę, że na bazie przekonań religijnych Ahmadineżad formułował wiele kontrowersyjnych poglądów na temat różnych sfer życia i funkcjonowania państwa, które czasami spotykały się z drwiną i zwykłym szyderstwem, ale częściej z konsternacją opinii publicznej. Milczeniem natomiast pomijano religijne inspiracje polityki Iranu, gdy tymczasem stanowiły one fundament ówczesnych władz państwa, w tym programu atomowego. W grudniu 2005 r. niespełna pół roku po nominacji na stanowisko prezydenta, Ahmadineżad nakazał Ministerstwu Kultury i Przewodnictwa Muzułmańskiego skomponowanie symfonii będącej hołdem dla irańskich osiągnięć jądrowych i uhonorowaniem atomowej dumy[27]. W okresie swojej prezydentury Ahmadineżad intensywnie wykorzystywał mistycyzm, tradycję męczeństwa oraz ideę mahdawiatu (szyicki kult poświęcony nadejściu Mahdiego – Zbawiciela) w celu przygotowania kraju do konfrontacji z Izraelem i USA[28].

Prezydentura Mahmuda Ahmadinażada charakteryzowała się wyjątkowym natężeniem antyamerykanizmu. W związku z kontrowersjami dotyczącymi wojskowego wykorzystania programu atomowego Teheranu Waszyngton przystąpił do zaostrzania sankcji gospodarczych wobec Iranu, co z kolei prowadziło do dalszego wzrostu niechęci wobec USA. Prezydent Ahmadineżad regularnie atakował Stany Zjednoczone na forum międzynarodowym, a jego wypowiedzi na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ odbijały się głośnym echem w świecie, zwłaszcza w krajach muzułmańskich. W swoim ostatnim przemówieniu we wrześniu 2012 r. nie tylko wspomniał o spisku syjonistycznym wymierzonym w muzułmanów, lecz także wyraził przekonanie, iż współczesne problemy wynikają z nieumiejętnego przywództwa politycznego USA i Europy, które wydają miliony dolarów na kampanie wyborcze, nie słuchając przy tym woli i głosu mas. Dodał, iż złe przywództwo polityczne ma związek z faktem, iż niektóre państwa zaprzedały się diabłu. W jego słowach pojawiły się również odniesienia charakterystyczne dla irańskiego antyamerykanizmu. Tymczasem w kraju faktyczny przywódca religijny i polityczny (rahbar) ajatollah Ali Chamenei przypominał o zagrożeniach ze strony amerykańskiego imperializmu. Nawet po wyborze na prezydenta Baracka Obamy w 2008 r. i zmianie tonu amerykańskiej polityki zagranicznej Chamenei nie odpuszczał. W przemówieniu z 2009 r., które było odpowiedzią na próbę nawiązania dialogu przez prezydenta Obamę, rahbar najpierw odniósł się do wypowiedzi ze strony amerykańskiej administracji o chęci „zapomnienia przeszłości”, „wyciągnięcia ręki” oraz „zmiany”. Chamenei zapytał, gdzie widoczne są te zmiany i wymienił przykłady agresywnej polityki USA wobec Iranu, do której zaliczył sankcje ekonomiczne, oskarżenia o wspieranie terroryzmu przez Teheran oraz bezwarunkowe wsparcie reżimu syjonistycznego przez USA. Najwyższy przywódca uznał wszelkie przejawy nawiązania dialogu ze strony Amerykanów za rodzaj podstępu i wezwał do faktycznych działań, nie tylko słów. Następnie zwrócił się bezpośrednio do rządu USA słowami: Dziś jesteście znienawidzeni na całym świecie. Jeśli tego nie wiecie, powinniście. Ludzie palą wasze flagi. Muzułmanie na całym świecie krzyczą: „Śmierć Ameryce”. Słowom Chameneia towarzyszyły okrzyki ze stronu publiczności, która skandowała hasło „śmierć Ameryce”. Przemówienie to obiegło cały świat i dodatkowo wzmocniło przekonanie o sile antyamerykańskości w irańskich władzach[29].

Od wkroczenia sił amerykańskich do Iraku w 2003 r. nowym źródłem konfliktu irańsko-amerykańskiego, który rozgorzał na dobre w okresie prezydentury Mahmuda Ahmadineżada byli wspominani wcześniej  Mudżahedini Ludowi (MEK). Organizacja powstała w 1965 r. jako opozycja wobec reżimu szacha, łącząca szyizm z ideami socjalizmu. Po obaleniu monarchii zamierzała powołać w Iranie socjalistyczną republikę muzułmańską. Członkowie MEK wzięli czynny udział w rewolucji islamskiej, ale zbojkotowali referendum konstytucyjne w grudniu 1979 r., a w roku następnym sprzeciwili się władzy Ruhollaha Chomeiniego jako przywódcy religijnego i politycznego. MEK przekształcił się w ruch o charakterze muzułmańskim, nacjonalistycznym i demokratycznym, optującym za świeckim rządem w Iranie. Członkowie ruchu przystąpili do działań zbrojnych i ataków terrorystycznych wymierzonych w przedstawicieli władz, ich służby i sojuszników, jednak ponieśli klęskę. Prześladowani przez władze członkowie MEK emigrowali do Europy, głównie do Francji. W 1986 r. rząd francuski zmusił działaczy MEK do opuszczenia kraju. Od tej pory ich ośrodkiem stał się Irak z główną bazą Aszraf pod Bagdadem. Członkowie ugrupowania wyposażeni przez Irak w broń i sprzęt wojskowy walczyli na froncie przeciwko siłom irańskim, co zostało wykorzystane przez Teheran do zdyskredytowania ugrupowania. Jednocześnie organizacja przeprowadzała zamachy terrorystyczne na terenie Iranu i zagranicą. Od 1981 do 2001 r. dokonała ok. 100 ataków. Celem byli przedstawiciele irańskich władz, wyżsi urzędnicy, szyiccy duchowni, wojskowi oraz irańskie przedstawicielstwa dyplomatyczne i instytucje religijne. Iran od lat 80. uznaje MEK za organizację terrorystyczną.  W 1997 r. Departament Stanu USA wpisał MEK na listę ugrupowań terrorystycznych, a w 2002 r. uczyniła to samo UE. Uznanie Mudżahedinów Ludowych za organizację terrorystyczną miało być gestem pojednawczym wobec Iranu. Po wkroczeniu wojsk amerykańskich do Iraku Mudżahedini walczyli przeciwko tym wojskom do czasu podpisania rozejmu wiosną 2003 r. Jeszcze w tym samym roku USA rozważały możliwość wykorzystania organizacji w ewentualnym ataku na Iran. Jednak dalsze działania Waszyngtonu wobec MEK były niekonsekwentne i wzajemnie sprzeczne. W lipcu i sierpniu 2003 r. Amerykanie prowadzili w Iraku tajne rozmowy z przedstawicielami Iranu na temat wydania przez stronę irańską Saada bin Ladena (najstarszy syn Osamy), Ajmana az-Zawahiriego (wówczas zastępca Osamy bin Ladena, a obecnie przywódca Al-Kaidy) i Sajfa al-Adila (szefa operacji wojskowych Al-Kaidy), przebywających w tym kraju, w zamian za 150 działaczy MEK. Negocjacje się załamały, ponieważ sprzeciwiała się im część najbardziej radykalnych władz Iranu, niezgadzających się na jakiekolwiek porozumienie z USA. Także w Waszyngtonie znaleźli się przeciwnicy negocjacji. Część ekspertów CIA i Pentagonu uważała, że Mudżahedini Ludowi mogą odegrać ważną rolę w przyszłych rozmowach z Iranem. Pertraktacje zostały zerwane po zabiciu 29 sierpnia 2003 r. irackiego ajatollaha Muhammada Bakira al-Hakima, zwolennika cichej współpracy z USA. W październiku 2003 r. sekretarz stanu Colin Powell przesłał ostrą notę sekretarzowi obrony Donaldowi Rumsfeldowi, w której Powell przypomniał mu, że powinien potraktować bojowników MEK w Aszraf jako jeńców, a nie sprzymierzeńców USA. Zastępca sekretarza obrony Paul Wolfowitz dążył nawet do rozbudowania siły militarnej MEK, aby użyć ich do działań wojskowych w Iranie. Ignorowano zatem fakt, że MEK była organizacją terrorystyczną[30].  

Kontrowersje wokół MEK trwały przez następne lata. W grudniu 2008 r. Europejski Trybunał Sprawiedliwości stwierdził, że potraktowanie MEK jako organizacji terrorystycznej odbyło się z naruszeniem obowiązujących przepisów. W następstwie tego orzeczenia w 2009 r. UE wykreśliła MEK z listy organizacji terrorystycznych. Rok wcześniej uczyniła to Wielka Brytania po tym, jak nie znaleziono dowodów na kontynuowanie działań o charakterze terrorystycznym przez tę organizację, która w 2001 r. wyrzekła się stosowania przemocy. Członkowie ruchu mogli zatem podjąć legalną działalność w Europie. Główny sztab organizacji znajduje się na przedmieściach Paryża. We Francji organizuje ona latem coroczne wiece z udziałem tysięcy uczestników, najczęściej studentów, których celem jest zwrócenie uwagi na sytuację w Iranie. W jednym z nich, w czerwcu 2008 r., odbywającym się w Villepinte, udział wzięło ok. 3,5 tys. studentów z Polski. Podczas spotkania zorganizowanego trzy lata później w Paryżu wzywano m.in. do zniesienia blokady Aszraf w Iraku oraz usunięcia MEK z listy organizacji terrorystycznych Departamentu Stanu USA oraz uznanie irańskiej opozycji. Apel poparł Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, obecny na paryskim spotkaniu. Na wiecach MEK we Francji obecny był również John Bolton były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, orędownik wycofania USA z porozumienia atomowego z Iranem i jeden z jego najzacieklejszych wrogów, który jeszcze w okresie prezydentury George’a W. Busha wzywał do zbombardowania Iranu. We wrześniu 2011 r. grupa amerykańskich ekspertów do spraw Iranu, w tym naukowców, byłych przedstawicieli władz, a także więźniów politycznych, zwróciła się w liście do sekretarz stanu Hillary Clinton o nieusuwanie MEK z listy organizacji terrorystycznych. Autorzy listu, pod którym podpisało się 37 osób, stwierdzili, że usunięcie ugrupowania z listy organizacji terrorystycznych oraz błędna interpretacja oddania MEK idei demokracji, a także rzekomego popierania jej przez Irańczyków, będzie miała negatywny wpływ na działalność prawdziwej irańskiej opozycji. Przypisując sobie zasługi irańskiego ruchu demokratycznego, MEK wsparła dążenia rządu w Teheranie do zdyskredytowania opozycyjnego „zielonego ruchu” zwolenników kandydata w wyborach prezydenckich Mir Hosseina Musawiego i dała pretekst do rządowych działań przeciwko uczestnikom pokojowych demonstracji w 2009 r., których oskarżono o powiązania z tym publicznie dyskredytowanym ruchem. Mimo wszystko jednak w 2012 r. organizacja Mudżahedinów Ludowych w 2012 r. została wykreślona z amerykańskiej listy ugrupowań terrorystycznych[31]. Jednocześnie za sprawą USA od 2014 r. członkowie organizacji znaleźli schronienie na terenie Albanii (zob. przypis nr. 2).

Po wyborach prezydenckich w czerwcu 2013 r. w Iranie doszły do głosu siły umiarkowane na czele z prezydentem Hasanem Rouhanim i ministrem spraw zagranicznych Mohammadem Dżawadem Zarifem. Niedługo potem nastąpił przełom w stosunkach irańsko-amerykańskich i diametralnie zmieniła się retoryka irańskich polityków. Po latach kontrowersyjnych przemówień Mahmuda Ahmadineżada na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ nastąpił powrót do koncepcji dialogu. Świat obiegły zdjęcia, na których minister Zarif podaje dłoń przedstawicielom państw UE oraz sekretarzowi stanu USA Johnowi Kerry’emu.  Podjęte zostały tajne rozmowy pomiędzy przedstawicielami rządów Iranu i Stanów Zjednoczonych. Pośredniczył w nich sułtan Omanu Kabus ibn Said (zmarł w dniu 10 stycznia 2020 r.). Ukoronowaniem procesu odprężenia były negocjacje na szczeblu P5+1[32] w Genewie w listopadzie 2013 r., w wyniku których Iran oraz pozostałe 6 państw podpisały tymczasowe porozumienie mogące rozwiązać kwestie wokół irańskiego kryzysu atomowego. Tymczasem w Teheranie ajatollah Ali Chamenei wygłosił przemówienie, w którym podkreślił, iż nie jest przeciwny obywatelom USA, którzy są dla niego tacy sami jak inni ludzie, lecz aroganckiemu, wrogiemu oraz złemu rządowi. Do grzechów tego ostatniego miało należeć nie tylko wspieranie syjonistycznego reżimu, lecz także zrzucenie bomb na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r., niewolnictwo oraz łamanie praw człowieka, czego przejawem stało się więzienie w Guantanamo. Chamenei podkreślał, że polityka Stanów Zjednoczonych nosi znamiona hipokryzji i podstępu. Podniósł też kwestię amerykańskiego wsparcia dla Izraela, którego rząd jest jak „wściekły pies”, zaś niektórzy jego przedstawiciele są „niczym zwierzęta”. Ostrość wystąpienia rahbara kontrastowała z zapewnieniami prezydenta Rouhaniego o koncyliacyjnym tonie i nowym otwarciu w stosunkach Teheranu z Waszyngtonem[33]

Jednocześnie wciąż trwały negocjacje między przedstawicielami Iranu i P5+1. Toczyły się one wokół zniesienia nałożonych na Iran sankcji w zamian za ograniczenie programu atomowego. Sankcje nałożone na Islamską Republikę Iranu bez wątpienia należały do najcięższych w historii międzynarodowych stosunków gospodarczych. Były to ograniczenia handlowe, ekonomiczne, finansowe a także polityczne. Wprowadzała je stopniowo, przez 40 lat wspólnota międzynarodowa, obejmująca coraz więcej państw i coraz szersze sfery życia politycznego i gospodarczego. Skuteczność sankcji jest jednak niejednoznaczna. Doprowadziły one do spadku przychodów z podstawowego źródła zasilającego irański budżet, a mianowicie wydobycia ropy naftowej do stanu sprzed 1990 r., spadku wartości waluty, olbrzymiej inflacji, załamania eksportu i importu, bezrobocia, zamrożenia aktywów finansowych za granicą itp. W tym znaczeniu ich skuteczność, mierzona wielkością strat materialnych, była równa ich ciężarowi. Skuteczność polityczna sankcji jest jednak dyskusyjna, ponieważ nie doprowadziły one do zmiany reżimu w Teheranie i upadku Islamskiej Republiki. Nie powstrzymały także Iranu przed rozwojem programu nuklearnego, natomiast spowodowały konsolidację irańskiego narodu, wzmocniły szyicką hierarchiczną strukturę rządzącą państwem i przyspieszyły prace nad programem nuklearnym. Paradoksalnie realizacja tego programu, pomimo sankcji przyczyniła się do zapoczątkowania rozmów na temat ich zniesienia. Sprzyjała temu prezydentura Baracka Obamy, jak i pragmatyczna ocena oraz wyważenie priorytetów przez irańskich duchownych i polityków[34].

W wyniku rozmów Iranu i P5+1 prowadzonych w Genewie, w listopadzie 2013 r. podpisano porozumienie, w ramach którego Teheran zobowiązał się zaprzestać wzbogacanie uranu powyżej 5%, zniszczyć zasoby o wyższym wzbogaceniu i nie instalować nowych wirówek służących do wzbogacania uranu[35]. Powyższe zobowiązania zaledwie w skrócie wymieniłem, bez uwzględnienia poszczególnych etapów dochodzenia do nich i realizacji powinności przyjętych przez drugą stronę. Warto jednak odnotować, że zobowiązania Teheranu były identyczne z tymi, które zaproponował Iran Stanom Zjednoczonym już pod koniec prezydentury Mohammada Chatamiego, ale zostały one przez Waszyngton odrzucone. Kolejna umowa została podpisana 2 kwietnia 2015 r. w Lozannie, natomiast 14 lipca tego samego roku zawarte zostało ostateczne porozumienie znane jako Wspólny kompleksowy plan działania (Joint Comprehensive Plan of Action – JCPOA), zawierający m.in. uzgodnienia podpisane w poprzednich dokumentach. Pięć dni później Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję 2231 w sprawie wdrożenia Wspólnego kompleksowego planu działania. Następnie, 16 stycznia 2016 r., ONZ zniosła cześć sankcji nałożonych na Iran, po potwierdzenie przez MAEA, że Iran wywiązał się z początkowych warunków porozumienia. Z kolei Unia Europejska przyjęła akty prawne niezbędne do zniesienia wszystkich unijnych sankcji gospodarczych i finansowych wobec Iranu związanych z programem nuklearnym. Nadal pozostawało w mocy embargo na broń i na pociski rakietowe. Sankcje dotyczące broni i technologii rakietowych miały być zniesione do 2023 r. na podstawie sprawozdania MAEA stwierdzającego, że wszystkie materiały jądrowe w Iranie są wykorzystywane w celach pokojowych. W mocy pozostawały również sankcje związane z łamaniem praw człowieka[36]. Były one jednak niczym w porównaniu z otwarciem Iranu na współpracę gospodarczą, odmrożeniem jego aktywów w bankach i nowym bodźcem w wymianie handlowej. Wielu komentatorów uważało, że zniesienie sankcji w styczniu 2016 r. jest początkiem nowej historii Iranu. Prognozowano, że powrót do stanu sprzed 2016 r. z pewnością nie nastąpi ze strony Teheranu, który nie chciałby zaprzepaścić danej szansy. Stało się jednak inaczej.

Wygranie wyborów prezydenckich w USA przez Donalda Trumpa w listopadzie 2016 r. całkowicie zmieniło sytuację w stosunkach z Iranem. W czerwcu 2017 r. Sekretarz Stanu, Rex Tillerson, oświadczył, że intencją Stanów Zjednoczonych jest działanie na rzecz wsparcia tych elementów wewnątrz Iranu, które doprowadziłyby do zmiany rządu. W dniu 8 maja 2018 r. prezydent Trump ogłosił wycofanie się Stanów Zjednoczonych z JCPOA, co spotkało się z aplauzem premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który nigdy nie zgadzał się na żadne porozumienie z Iranem. Dnia 6 sierpnia 2018 r., USA przywróciły sankcje przeciwko Iranowi. Jednocześnie Waszyngton zagroził sankcjami wszystkim krajom, które tych sankcji nie będą przestrzegać. Odnosiło się to przede wszystkim do państw UE, które po podpisaniu JCPOA zawarły umowy gospodarcze i handlowe z Iranem. Niektóre z państw „obdarowane” zostały przez Waszyngton okresem przejściowym, dającym im czas na wycofanie się z zawartych umów.  Prezydent Trump tłumaczył swoją decyzję tym, że zakres umowy z 2015 r. jest ograniczony i nie eliminuje ryzyka posiadania przez Iran broni nuklearnej oraz nie dotyczy militaryzacji Iranu i posiadania technologii rakietowych. Ponadto wskazywał na kwestie dotyczące łamania przez Iran praw człowieka oraz oskarżył Iran o wspieranie terroryzmu. Warto zaznaczyć, iż po przywróceniu sankcji pojawiły się głosy na temat legalności tego posunięcia Stanów Zjednoczonych, gdyż umowa została zatwierdzona rezolucją RB ONZ, a według MAEA Teheran dotychczas przestrzegał wszystkich jej zapisów. Porozumienie nuklearne w ramach JCPOA nie było zatem dwustronną umową między Iranem a Stanami Zjednoczonymi, lecz wielostronnym porozumieniem między siedmioma krajami potwierdzonym przez UE i RB ONZ. W odpowiedzi na decyzję USA o przywróceniu sankcji i wycofaniu się z umowy, Federica Mogherini, komisarz spraw zagranicznych UE, już w styczniu 2018 r. wydała oświadczenie, w którym zapewniła o pełnym zaangażowaniu Europy w realizację umowy z Iranem. Prezydent Francji Emmanuel Macron i kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas wizyt w Stanach Zjednoczonych próbowali nakłonić prezydenta Trumpa do zmiany decyzji. Unia Europejska nalegała także, aby Stany przyjęły wyjątki od sankcji w celu ochrony europejskich przedsiębiorstw zaangażowanych w Iranie. Jednocześnie europejscy sygnatariusze JCPOA wciąż podkreślali konieczność utrzymania porozumienia nuklearnego w mocy.

W maju 2018 r. Jean-Claude Juncker, przewodniczący Komisji Europejskiej, zapowiedział, że Unia będzie dążyć do ochrony europejskich przedsiębiorstw, zwłaszcza małych i średnich, które zdecydują się kontynuować współpracę z Iranem. W tym celu UE przyjęła m.in. tzw. przepisy blokujące, aby umożliwić kontynuowanie transakcji z Iranem, a Komisja Europejska w czerwcu 2018 r. odnowiła mandat Europejskiego Banku Inwestycyjnego dla transakcji z Iranem. W styczniu 2019 r. został utworzony przez Niemcy, Wielką Brytanię i Francję mechanizm na rzecz współpracy handlowej z Iranem – INSTEX, w celu organizacji legalnego handlu z Iranem przy obejściu amerykańskich sankcji. INSTEX miał działać jak system barterowy, służący koordynowaniu płatności za import i eksport, z pominięciem sankcji USA skierowanych przeciwko irańskim bankom. W odpowiedzi na żądania USA dotyczące renegocjacji umowy Iran zajął twarde stanowisko. Poinformował MAEA o otwarciu nowego zakładu wirówek, zaznaczając, iż równocześnie nie rozpocznie działań sprzecznych z umową z 2015 r. I chociaż przedstawiciele Iranu wskazali, że wysiłki Unii, aby zachować współpracę nie są wystarczające, to poparcie pozostałych sygnatariuszy porozumienia (w tym Chin i Rosji) dla umowy skłoniło Iran do kontynuowania zobowiązań z 2015 r., jednak przyszłość pokazała, że było to stanowisko tymczasowe. Pomimo wysiłków UE wiele firm, w szczególności duże koncerny (m.in. Maersk Tankers of Denmark, General Electric, Siemens, Lukoil i Reliance Petroleum, Swift Airbus Total i Peugeot), po decyzji USA, stojąc w obliczu wyboru między amerykańską a irańską gospodarką zapowiedziały wycofanie się z rynku irańskiego. Europejski Bank Inwestycyjny oświadczył, że nie może zignorować sankcji, jeśli chce pozostać solidną i wiarygodną instytucją. Ponadto wspomniany INSTEX znajdował się dopiero w początkowej fazie wdrożenia i dotychczas był wykorzystywany w handlu towarami nieobjętymi amerykańskim sankcjami[37]. Znamienny wydźwięk miało oskarżenie Stanów Zjednoczonych przez irańskiego ministra spraw zagranicznych o to, że powołując w sierpniu 2018 roku Iran Action Group chcą powtórzyć w Iranie sytuację z roku 1953, kiedy USA obaliły demokratycznie wybrany rząd premiera Mosaddegha. W kontekście zerwania umowy nuklearnej powtarzane są słowa, że Stany Zjednoczone po raz kolejny udowodniły, iż nie są partnerem do rozmowy, na którym można polegać – i jest to najczęstsza obiegowa opinia podkreślana w irańskich i zagranicznych mediach. Podobnie często nawiązuje się do wspomnianej opinii najwyższego przywódcy, że Iran nie podejmie żadnych rozmów ze Stanami Zjednoczonymi, dopóki prezydentem tego kraju pozostaje Donald Trump. Odkąd USA wycofały się z umowy nuklearnej w 2018 r., Iran zapowiedział zniesienie wszelkich limitów produkcji wzbogaconego uranu. Teheran tłumaczył, że ma do tego prawo, skoro Waszyngton przywrócił sankcje. Europejskie mocarstwa podkreśliły, że nie akceptują tego argumentu.

Kolejną odsłoną konfliktu amerykańsko-irańskiego było uznanie w kwietniu 2019 r. Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej za organizację terrorystyczną. Zadecydował o tym sekretarz stanu Mike Pompeo, uważający Iran za główne źródło problemów na Bliskim Wschodzie. Był to pierwszy przypadek wpisania przez USA na listę ugrupowań terrorystycznych sił zbrojnych innego państwa. Uznanie pasdarów za organizację terrorystyczną oznaczało m.in. zamrożenie wszystkich aktywów, jakie może on mieć na terytoriach podlegających amerykańskiej jurysdykcji oraz zakaz prowadzenia jakichkolwiek interesów z nim przez obywateli amerykańskich. Trump wyjaśnił, że ten krok jasno pokazuje ryzyko związane z prowadzeniem interesów z Korpusem bądź udzielaniem mu wsparcia, ponieważ jeśli robi się interesy z Korpusem Strażników, to finansuje się terroryzm. Pozwala to także zakazać wjazdu do USA osobom, które dostarczały Strażnikom materialnego wsparcia lub oskarżyć je o złamanie sankcji. To obejmuje firmy i przedsiębiorców z Europy i Azji, którzy robiły interesy z licznymi firmami należącymi do Korpusu. Tymczasem jest on największą ekonomiczną siłą w Iranie, kontrolującą najważniejsze gałęzie gospodarki. Uzasadniając decyzję Waszyngtonu dziennik The Wall Stree Journal napisał, m.in., że należące do Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej siły Quds szkolą terrorystów i eksportują broń na cały Bliski Wschód. Departament Stanu szacuje, że Korpus wydaje rocznie 1 mld dolarów na wsparcie milicji w Iraku, Syrii, Jemenie oraz w innych miejscach. Ponosi też odpowiedzialność za śmierć setek Amerykanów w wybuchach przydrożnych bomb w czasie wojny w Iraku. Amerykański dziennik podkreślił, że choć pierwszy raz Waszyngton uznał podmiot państwowy za organizację terrorystyczną, nie była to decyzja pochopna. Przypomniano, że USA od 35 lat uznają Iran za państwo sponsorujące terroryzm, a w 2017 r. Departament Skarbu nałożył na Korpus Strażników sankcje za działalność terrorystyczną. Krótko po ogłoszeniu przez Trumpa decyzji, Iran odpowiedział, że uznaje ją za nielegalną, bo żaden kraj nie ma uprawnień, by siły zbrojne innego państwa uznać za organizację terrorystyczną. Równocześnie irańscy parlamentarzyści wydali oświadczenie potępiające taki krok USA. Stwierdzono w nim m.in.: Odpowiemy działaniami odwetowymi na jakąkolwiek akcję podjętą przeciwko Gwardii Rewolucyjnej. Amerykańscy przywódcy, którzy sami są twórcami i zwolennikami terroryzmu na Bliskim Wschodzie, będą żałowali tej niestosownej i idiotycznej decyzji. Oni nawet posługują się słownictwem właściwym dla organizacji przestępczej. Śmiesznie to brzmi, bo grożą jak mogą aby nie uznać ich za bandytów, a posługują się iście bandyckim słownictwem. Zatracili się w swoim fanatyzmie. Niedługo później irańska Najwyższa Rada Bezpieczeństwa Narodowego ogłosiła wpisanie na irańską listę ugrupowań terrorystycznych sił USA znajdujących się w regionie Bliskiego Wschodu[38].

Napięcie w stosunkach między Teheranem i Waszyngtonem ponownie wzrosło po atakach na instalacje naftowe na wschodzie Arabii Saudyjskiej 14 września 2019 r., w tym jedną z największych rafinerii ropy naftowej Abkaik w Bugujag.  Arabia Saudyjska i Stany Zjednoczone o dokonanie ataku oskarżyły Iran. Ministerstwo Obrony Arabii Saudyjskiej na specjalnie zwołanej konferencji zaprezentowało fragmenty 18 dronów i kilku pocisków, które doprowadziły do zniszczeń. Poinformowano, że atak został przeprowadzony z północy i niewątpliwie był sponsorowany przez Iran. Do ataków przyznał się wspierany przez Iran rebeliancki ruch Husi, walczący w Jemenie z siłami rządowymi, a te z kolei od marca 2015 r. wspiera koalicja pod przywództwem Arabii Saudyjskiej. Husi twierdzą, że do ataków użyli dronów. Według nieoficjalnych informacji było 19 celów ataku, natomiast Husi poinformowali o użyciu 10 dronów i zagrozili kolejnymi atakami. Stany Zjednoczone zapowiedziały wysłanie do Arabii Saudyjskiej dodatkowych żołnierzy i sprzętu wojskowego do ochrony instalacji naftowych, grożąc Iranowi kolejnymi sankcjami. Ajatollah Chamenei powiedział, że Iran nigdy nie będzie rozmawiał ze Stanami Zjednoczonymi na żadnym szczeblu. Wykluczył też negocjacje z USA, jednostronne i wielostronne, dopóki Waszyngton nie powróci do przestrzegania porozumienia atomowego. W dniu 16 września prezydent Trump zasugerował możliwość przeprowadzenia militarnej akcji odwetowej na Iran, ale dzień później zadeklarował, że chciałby uniknąć wojny[39]. W październiku władze USA ogłosiły wprowadzenie nowych, bardziej rygorystycznych zasad handlu towarami humanitarnymi z Iranem. Podobnie jak sankcje wprowadzone wcześniej, zasady będą miały charakter eksterytorialny, to znaczy będą obejmować nie tylko USA, ale także wszystkich uczestników handlu z Teheranem. Trzy dni później sekretarz skarbu Steven Mnuchin zapowiedział, iż jego kraj będzie co raz bardziej nasilać presję gospodarczą wobec Teheranu. Dnia 4 listopada Departament Skarbu poinformował z kolei o wprowadzeniu sankcji przeciwko osobom zatrudnionym w Sztabie Generalnym Sił Zbrojnych Iranu, biurze rahbara i sądownictwie. Na liście znalazło się 6 nazwisk. Wprowadzenie tych sankcji zbiegło się z 40. rocznicą wzięcia zakładników w ambasadzie USA w Iranie[40]. Biały dom oddał hołd więzionym wówczas zakładnikom i żołnierzom, którzy zginęli podczas wspomnianej wcześniej operacji „Orli Szpon”. Rzeczniczka prezydenta USA, Stephanie Grisham wezwała Iran do zmiany agresywnej postawy w regionie i wycofania się ze wspierania terroryzmu. Zarzuciła Iranowi, że nadal podejmuje działania przeciwko niewinnym cywilom i używa ich jako narzędzia w politycy zagranicznej. Ostrzegła też, że dopóki Iran nie zmieni swojej postawy USA będą nakładać kolejne dotkliwe sankcje. W związku z 40. rocznicą wydarzeń w ambasadzie Stanów Zjednoczonych w Teheranie dowódca pasdarów, generał Hosejn Salami odsłonił 14 nowych murali na murze okalających dawną amerykańską placówkę dyplomatyczną, w której obecnie mieści się jego sztab, a manifestanci, jak co roku tego dnia, wykrzykiwali antyamerykańskie i antyizraelskie hasła. Podczas przemówienia Salami zarzucił Stanom Zjednoczonym, że są jedynym krajem, który wykorzystał broń nuklearną i nie pozwala innym krajom, w szczególności Iranowi, korzystać z cywilnego programu nuklearnego. Oskarżył również Waszyngton o kłamstwa w kwestii wspierania praw człowieka i demokracji, które w rzeczywistości jest wspieraniem i niesieniem pomocy prawie wszystkim dyktatorom na świecie[41].

  Do najsilniejszego zaostrzenie konfliktu między Iranem i Stanami Zjednoczonymi doszło w wyniku zabicia w nocy z 2 na 3 stycznia 2020 r. gen. Kasima (Ghasema) Sulejmaniego, dowódcy sił Quds. Zdarzenie to poprzedzone było atakiem rakietowym w dniu 27 grudnia 2019 r. na bazę USA w Kikuku, w wyniku którego zabity został amerykański kontraktor. Według źródeł amerykańskich atak przeprowadziła iracka organizacja szyicka Kataib al-Hezbollah (Brygady Hezbollahu) W odwecie dwa dni później siły USA dokonały nalotów na jej bazy w Iraku i Syrii, w których zginęło co najmniej 25 bojowników, w tym 4 dowódców, a ponad 50 odniosło rany. Dnia 31 grudnia kilkuset demonstrantów i bojowników milicji szyickich protestowało przed ambasadą USA w Bagdadzie. W pewnym momencie wyłamali bramę i wdarli się na teren placówki dyplomatycznej. Pracownicy zostali ewakuowani. Stany Zjednoczone zmuszone były wzmocnić ochronę ambasady. Po dwóch dniach starć z Amerykanami członkowie Kataib al-Hezbollah wycofali się z oblężenia ambasady. Uczynili to na prośbę rządu irackiego, ale sytuacja pozostawała napięta. O inspirację działań antyamerykańskich w Iraku Waszyngton oskarżył Iran. Zdaniem Waszyngtonu wszystkimi antyamerykańskimi działaniami szyitów w Iraku kierował gen. Kasim Sulejmani. W Iranie jest on uznawany za bohatera narodowego. Zacieśnił stosunki z Hezbollahem, wspierał Hamas. Organizował ataki terrorystyczne na cele żydowskie i przeciwników reżimu w różnych krajach, m.in. nieudany zamach na ambasadora Arabii Saudyjskiej w USA w 2011 r. Po wkroczeniu armii amerykańskiej do Iraku, organizował szyitów do działań sabotażowych i operacji terrorystycznych. Żołnierze dowodzonej przez niego jednostki wspierali m.in. Organizację Al-Badr. Po wybuchu wojny domowej w Syrii był najważniejszym, sojusznikiem reżimu Baszara al-Asada, do czasu przystąpienia Rosji do działań militarnych po stronie Damaszku. Dowodził obroną Bagdadu przed ofensywą Państwa Islamskiego w czerwcu 2014 r. oraz wieloma operacjami w Iraku i Syrii przeciwko sunnickim ekstremistom. Jego popularność w Iranie była tak duża, że prognozowano objęcie przez niego najwyższego stanowiska w państwie. Mówiono, że zostanie następcą ajatollaha Alego Chameneia, co jednak wydaje się bardzo mało prawdopodobne, ponieważ stanowisko rahbara, zgodnie z wciąż obowiązującą od czasów Chomeiniego doktryną velajat-e fakih, może sprawować uczony religijny i prawnik zajmujący wysoką pozycję w hierarchii szyickiego duchowieństwa. Tymczasem Sulejmani był zawodowym żołnierzem, od początku związanym z Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, do którego wstąpił w 1979 r., uczestnicząc w wojnie irańsko-irackiej. W amerykańskim ataku, oprócz Sulejmaniego, zginęło 8 osób w tym Abu Mahdi al-Muhandis, założyciel Kataib al-Hezbollah i były dowódca szyickich Sił Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Szaabi), które odegrały znaczącą rolę w obaleniu Państwa Islamskiego w Iraku. Muhandis wyjechał na lotnisko po Sulejmaniego, który wracał z Syrii. Zginął również Naim Kasim, zastępca szefa libańskiego Hezbollahu, Hasana Nasrallaha.

Reakcja Iranu na śmierć generała była najpierw bardzo emocjonalna, m.in. prezydent Hasan Rouhani zapowiedziała „miażdżącą zemstę”, a następca Sulejmaniego Ismail Gani wspomniał o krwawym odwecie. Inni przedstawiciele irańskich władz nazywali Trumpa „terrorystą w garniturze” i porównywali go do Hitlera. Na meczecie Dżamkaran szyickiego sanktuarium w Kum wciągnięto czerwoną flagę, symbol wojny. Jednocześnie Iran ogłosił, że nie będzie już stosować się do ograniczeń wynikających z porozumienia atomowego i wznowi wzbogacanie uranu bez ograniczeń, jeśli będą takie potrzeby. Następnie odpowiedź Teheranu przybrała swoim charakterem wolę zorganizowanego odwetu na Amerykanach.  Oficjalnie wyrażona została w bliżej niesprecyzowanych „13 scenariuszach zemsty”, które w efekcie mają doprowadzić do wyjścia NATO oraz USA z Iraku. Zresztą iracki parlament przegłosował rezolucję wzywającą Amerykanów i jego sojusznicze wojska do opuszczenia Iraku. Prezydent Trump, odpowiedział, że Amerykanie wyjdą z tego kraju, jak jego władze zapłacą za inwestycje armii USA. Jednocześnie zagroził Irakijczykom sankcjami, jakich nigdy wcześniej nie widzieli. Na groźby Iranu Trump odpowiedział, że jeśli obywatele jego kraju lub amerykańskie aktywa zostań zaatakowane, wówczas Stany Zjednoczone uderzą w 52 cele, czyli tyle, ilu zakładników Iran wziął do niewoli w listopadzie 1979 r. Uroczystości pogrzebowe pod antyamerykańskim hasłami, które odbyły się Iranie 7 stycznia zgromadziły ponad mln ludzi. Następnego dnia nad ranem siły irańskie przeprowadziły atak rakietowy na amerykańskie lotnisko w Irbilu i bazę NATO Ajn al-Asad w prowincji Anbar. Nikt nie odniósł obrażeń. Według wielu opinii siły amerykańskie zostały o ataku uprzedzone. Miała tego dokonać strona irańska za pośrednictwem wywiadu Iraku. Celem było niedopuszczenie do ofiar, aby nie eskalować napięcia i nie doprowadzić do otwartej wojny. Wysunięto zatem wniosek, że wymowa propagandowa ataku skierowana była do społeczeństwa Iranu, aby ostudzić agresywne, antyamerykańskie nastroje. Cztery godziny po ataku na amerykańskie cele doszło do katastrofy samolotu Boeing 737 ze 176 osobami na pokładzie. Samolot ukraińskich linii lotniczych leciał z Teheranu do Kijowa i rozbił się niedługo po starcie Pasażerami byli obywatele sześciu krajów, najwięcej Irańczyków i Kanadyjczyków, najczęściej irańskiego pochodzenia. Początkowo Teheran utrzymywał, że samolot spadł na ziemię w wyniku usterki, tymczasem władze USA, Kanady i Wielkiej Brytanii sugerowały, że doszło do zestrzelenia statku powietrznego. Dopiero 11 stycznia władze irańskie przyznały się do zestrzelenia samolotu. Boeing miał przypadkowo znaleźć się blisko ważnego obiektu wojskowego. Minister spraw zagranicznych Iranu stwierdził, że katastrofa została spowodowana przez błąd ludzki wywołany amerykańskim awanturnictwem. Dowódca sił powietrznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej powiedział, że jego jednostka bierze pełną odpowiedzialność za zestrzelenie samolotu. Tłumaczył, że system obrony powietrznej kraju uznał ukraiński samolot za amerykański pocisk manewrujący, a operator wyrzutni miał zaledwie 10 sekund na podjęcie decyzji. Pomijając skutki tego zdarzenia dla relacji Iranu z krajami, których obywatelami były ofiary tej tragicznej pomyłki, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na fakt, że zatajenie przez władze przed społeczeństwem Iranu prawdziwej przyczyny katastrofy samolotu miało poważne implikacje.

W opinii władz wielu państw, zwłaszcza tych, które nie darzą USA sympatią, Iran wyszedł wizerunkowo zwycięsko z fazy konfliktu, która zakończyła się odwetowym atakiem rakietowym na amerykańskie bazy w Iraku. Teheran dał do zrozumienia obywatelom Iranu i międzynarodowej opinii publicznej, że władze będą stanowcze wobec agresywnych działań USA. Ponadto sam atak pokazał zdolności taktyczne irańskiego uzbrojenie. Klęską wizerunkową było natomiast zestrzelenie samolotu. Nic zatem dziwnego, że po fazie kategorycznego sprzeciwu przekazania „czarnych skrzynek” amerykańskiemu producentowi, władze Iranu zaprosiły międzynarodowych ekspertów do zbadania przyczyn katastrofy. Nastąpiło to jednak po tym, gdy zatarto ślady w miejscu upadku samolotu na ziemię. Demonstranci, którzy kilka dni wcześniej opłakiwali śmierć gen. Kasima Sulejmaniego, teraz w ulicznych manifestacjach zarzucali kłamstwo władzom i domagali się dymisji ajatollaha Chameneiego. Niszczyli też portrety Sulejmaniego. W ton społecznych nastrojów wpisali się dziennikarze, w tym popularna prezenterka telewizji irańskiej, która na Instagramie przeprosiła społeczeństwo za kłamstwa dotyczące zestrzelania samolotu i 13 lat kłamstw, które opowiadała w telewizji publicznej. Poparcie dla tych protestów wyrażał Donald Trump, który kilkakrotnie w języku angielskim i farsi ostrzegał władze, przed strzelaniem do protestujących.

W dniu 15 stycznia 2020 r. prezydent Hasan Rouhani przeprosił międzynarodową opinię publiczną za kłamstwa w sprawie katastrofy samolotu. Przyznał, że niewłaściwie odnosił się do innych państw. Odrzucił jednak oskarżenia o dążenie jego kraju do wojny nuklearnej. Dzień wcześniej Wielka Brytania, Francja i Niemcy poinformowały, że uruchomiły mechanizm rozstrzygania sporów z Iranem, co może prowadzić do przywrócenia sankcji UE na Iran. Pojawiły się informacje, że decyzja tych państw została wymuszona groźbą Białego Domu, który postawił ultimatum, iż w przeciwnym wypadku Stany Zjednoczone wprowadzą 25% cło na samochody eksportowane z Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec (sygnatariuszy układu nuklearnego z 2015 r.). Oczywiście reakcja Teheranu była prawie natychmiastowa. Prezydent Rouhani stwierdził, że o ile obecnie w niebezpieczeństwie są amerykańscy żołnierze, to w najbliższym czasie niebezpieczeństwo może grozić żołnierzom z Europy, jeśli wykona ona zły ruch. Kilka dni później Iran zagroził, że jeśli sprawa odstąpienia Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec od warunków umowy nuklearnej trafi do RB ONZ, to Teheran wycofa się z układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej. Rada Bezpieczeństwa może zdecydować o przywróceniu międzynarodowych sankcji wobec Iranu. Wówczas UE będzie mogła ponownie wprowadzić własne restrykcje, które były zawieszone lub zniesione po zawarciu umowy nuklearnej. Rzecznik irańskiego MSZ stwierdził również, że jego kraj jest gotowy do ataku na każde terytorium, z którego nadejdzie zagrożenie. Dodał także, że Iran nie pomścił w pełni zabójstwa Kasima Sulejmaniego. Atak na amerykańską bazę wojskową był tylko częścią działań odwetowych. W dniu 18 stycznia 2020 r., podczas zamkniętego spotkania na Florydzie, prezydent Trump podzielił się ze swoimi zwolennikami i sponsorami kampanii wyborczej szczegółami dotyczącymi śmierci gen. Sulejmaniego. Mówił też o powodach jego zabicia. Uzasadnienie to odbiegało jednak od tego, co administracja Białego Domu mówiła publicznie. O ile oficjalnie Waszyngton podkreślał, że decyzja o zlikwidowaniu generała była podyktowana planowanym przez niego zamachom przeciw USA (sam prezydent mówił, że chodziło o atak na cztery amerykańskie ambasady, ale nie wiadomo, które miał na myśli), to podczas spotkania Trump stwierdził, że chodziło o to, iż Sulejmani źle wyrażał się o Stanach Zjednoczonych. Warto przy tym zauważyć, że większość krajów muzułmańskich (i nie tylko), ma negatywne zdanie o USA. Na razie brak jest perspektyw na szybkie zakończenie wzajemnych oskarżeń i agresywnej retoryki ze strony Teheranu i Waszyngtonu. Z pewnością napięcie będzie się utrzymywać, a niepokój o możliwość irańskiego ataku na amerykańskie lub izraelskie cele może wzrosnąć wraz ze zbliżaniem się dnia 11 lutego – 41. rocznicy wybuchu rewolucji islamskiej w Iranie.

Wnioski

W mojej opinii błędne jest przekonanie administracji Białego Domu, że pogorszenie sytuacji gospodarczej w Iranie i ubóstwo jego mieszkańców doprowadzi w końcu do wybuchu społecznej rewolty i obalenia władz. Połowa populacji tego kraju żyje na granicy ubóstwa, prawie jedna trzecia ludności miejskiej mieszka w slumsach, a sam Iran ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników bezrobocia wśród młodzieży. W XXI wieku było kilka wielkich protestów ludności, które jednak mniej lub bardziej krwawo stłumiono, bez większych konsekwencji dla władz. Ostatnie, nie licząc tych, związanych z kłamstwem w sprawie zestrzelenia ukraińskiego samolotu, wybuchły 15 listopada 2019 r. i trwały ponad 10 dni. Zginęło w nich ponad 140 osób, co uczyniło je najbardziej krwawymi od 10 lat (słynna „zielona rewolucja”). Protesty rozpoczęły się w Teheranie i kilku innych dużych miastach po ogłoszeniu przez rząd podwyżek cen benzyny o 300% (z 10 tys. do 30 tys. riali za 1 litr). Następnie demonstracje rozprzestrzeniły się na około 100 miast i miasteczek i zmieniły charakter na polityczny. Ich uczestnicy domagali się ustąpienia przedstawicieli najwyższych władz państwa. Tymczasem rząd o rozruchy obwinił "chuliganów" związanych z żyjącymi na emigracji Irańczykami i "zagranicznymi wrogami" – Stanami Zjednoczonymi, Izraelem i Arabią Saudyjską. Podniesienie cen benzyny było skutkiem nowych sankcji USA nałożonych w 2019 r. roku na Iran. Spowodowały one odcięcie prawie całego eksportu ropy naftowej z tego kraju i brak możliwości importu benzyny, której produkcja w Iranie jest daleko niewystarczająca. Wpisanie Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej na listę organizacji terrorystycznych to kolejny – po zerwaniu rok wcześniej umowy nuklearnej i  wprowadzeniu sankcji gospodarczych – element presji na Iran. Krok ten pozwolił na prawne usankcjonowanie zabicia gen. Sulejmaniego, jako członka organizacji terrorystycznej. Według Waszyngtonu działania te mają doprowadzić do izolacji reżimu, ograniczenia jego wpływów w regionie i ostatecznie do upadku władz w Teheranie. Prezydent Trump otwarcie przekonuje przy tym, że Irańczycy, gdy w końcu poczują, ile kosztuje ich reżim ajatollahów, sami go obalą. Realna wizja czy utopia?

Od 40 lat Iran pozostaje państwem teokratycznym. Brak w nim demokracji w zachodnim rozumieniu, ale jest krajem dużo bardziej demokratycznym niż inne państwa znad Zatoki Perskiej. Oczywiście w politycznym dyskursie nie bierze się tego pod uwagę, wymieniając wszystkie grzechy Iranu, których do tej pory się dopuścił. Hipokryzją jest wytykanie temu państwu religijnej dyktatury, opresyjnego systemu władzy, egzekwowanie prawa i wymierzanie kar zgodnie z radykalnie interpretowaną wersją szariatu, podczas gdy USA rozwijają stosunki handlowe z innymi krajami, w których ostoją władzy również jest radykalny islam, a ponadto podtrzymują z nimi porozumienia o charakterze strategicznym. Arabia Saudyjska jest tego przykładem. Po upadku szacha Rezy Pahlawiego Królestwo Saudów zajęło miejsce Iranu w bliskowschodniej polityce Waszyngtonu. Politycznym i gospodarczym związkom nie przeszkodził nawet fakt, że 15 z 19 zamachowców z 11 września 2001 r. było Saudyjczykami. Wspólny wróg odwraca uwagę od różnic religijnych, kulturowych, obyczajowych i prawnych oraz istotnej sprzeczności celów Waszyngtonu i Rijadu. W latach 80. to Moskwa była celem USA i Saudów podczas radzieckiej okupacji Afganistanu. Klęska w Afganistanie przyczyniła się do upadku ZSRR, ale też do rozwoju Al-Kaidy i powstania ruchu salafickiego dżihadu. Od lat 70. monarchia saudyjska nigdy nie żałowała sił i środków, aby narzucać światu muzułmańskiemu własną, rygorystyczną, wahhabicką wersję islamu (w okresie ostatnich 30 lat Arabia Saudyjska wydała na eksport wahhabizmu na świecie 100 mld dolarów, a według niektórych szacunków nawet trzykrotnie więcej). Saudyjscy szejkowie i organizacje, na czele ze Światową Ligą Muzułmańską, wspierają islamskie ugrupowania ekstremistyczne na całym świecie i odegrali największą rolę w rozwoju ruchu salafickiego terroryzmu. To obecnie sunnickie organizacje terrorystyczne stanowią największe zagrożenie, a nie Hezbollah, współtworzący rząd koalicyjny w Libanie (oczywiście zagraża Izraelowi). Nie należy przy tym zapominać o atakach Hezbollahu na ambasadę Izraela w Buenos Aires w marcu 1992 r. i żydowskie centrum kultury w stolicy Argentyny dwa lata później. W zamachach tych zginęło łącznie 114 osób, a ponad 450 zostało rannych. Wspomnieć też należy o ataku na izraelskich turystów w Burgas w lipcu 2012 r. (7 osób zginęło, a 32 zostały ranne). Nie wspomina się jednak o tym, że były to akcje odwetowe za działania sił izraelskich na terenie Libanu. Znany jest też udział Hezbollahu w handlu południowoamerykańską kokainą, jak również pomoc Iranu dla tej organizacji oraz szyickich ugrupowań zbrojnych w Jemenie, Syrii i Iraku. Dla wahhabickiej Arabii Saudyjskiej głównym wrogiem nie jest już Izrael, lecz Iran, podobnie jak dla USA oraz Izraela. Zresztą od początku podziału islamu, który nastąpił jeszcze w VII wieku, szyici jako odszczepieńcy i heretycy byli traktowani przez sunnitów gorzej od żydów i chrześcijan.

 Jednak to irańska teokracja jest bardziej „oświecona” niż sąsiad po drugiej stronie Zatoki Perskiej (Zatoki Arabskiej, jak chcą Arabowie). Więcej w niej demokracji, praw dla kobiet czy wolności wyznania, nie mówiąc już o pielęgnowaniu przedislamskiego dziedzictwa kulturowego. Także szyicka teologia to przeciwieństwo archaicznej i wstecznej wykładni Koranu i hadisów oraz zakazu ich interpretacji jako źródeł prawa, które zgodnie z sunnicką tradycją zostało ustalone raz na zawsze w wyniku tzw. „zatrzaśnięcia bram idżtihadu” (ighlak bab al-idżtihad) w XI wieku[42]. Zasada ta jest ściśle przestrzegana w Arabii Saudyjskiej i całym konserwatywnym nurcie sunnickim, w którym dominuje reguła prymatu dogmatu nad rozumem. W Iranie, gdzie w XX wieku zwyciężyła tzw. tradycja usulicka, a to za sprawą entuzjastycznego wsparcia dla idżtihadu w tworzeniu muzułmańskiego ustawodawstwa, wyznaje się zasadę, że „cokolwiek jest nakazane przez rozum, jest też nakazane przez religię”. Obecna sytuacja przywodzi na myśl tę, sprzed inwazji na Irak w 2003 r. Zapomina się o zagrożeniu ze strony Pakistanu, jedynego jak dotąd państwa muzułmańskiego, będącego w posiadaniu broni jądrowej. Według niektórych opinii Islamabad byłby nawet skłonny na określonych warunkach i w pewnych okolicznościach przekazać technologię jej produkcji właśnie Arabii Saudyjskiej. W październiku 2018 r. szefem wszechpotężnej pakistańskiej służby Inter-Services Intelligence (ISI), wpływającej na scenę polityczną kraju, został gen. Asim Munir, konserwatywny muzułmanin, szanowany przez ekstremistów, utrzymujący dobre kontakty z talibami i Al-Kaidą oraz chińskim i saudyjskim wywiadem. W czerwcu 2019 r. zastąpił go gen. Faiz Hamid. Od 2003 do 2017 r. Waszyngton przekazał Islamabadowi pomoc wartą 15 mld USD. Oficjalnie została ona wstrzymana, ponieważ służby specjalne Pakistanu wciąż wspierają talibów.

Trudno się spodziewać aby w następstwie wydarzeń ze stycznia 2020 r., a zwłaszcza w konsekwencji zestrzelenia ukraińskiego samolotu pasażerskiego, doszło do upadku reżimu w Iranie. Już kilka razy wcześniej dochodziło do potężniejszych protestów, które władze pacyfikowały. Teraz z pewnością sytuacja wewnętrzna w Iranie również ulegnie uspokojeniu, przynajmniej na pewien czas. Można jedynie mieć nadzieję, że w wyniku wyborów parlamentarnych w bieżącym roku zwyciężą w Iranie siły postępowe. Obie strony konfliktu powinny złagodzić swoją retorykę i wyciągnąć wnioski z historii wzajemnych relacji. Gdy umiarkowane władze w Iranie dążyły do zbliżenia z USA, natrafiały na sprzeciw amerykańskich neokonserwatystów. I na odwrót. Jest zatem niewielka szansa aby zakończyć ten konflikt, jeden z najdłuższych w historii stosunków międzynarodowych po drugiej wojnie światowej. Inicjatywę mógłby przejąć Waszyngton przy udziale trzeciego państwa – negocjatora. Trudno jednak prognozować taki rozwój sytuacji w okresie prezydentury Donalda Trumpa, otoczonego przez neokonserwatywnych współpracowników. Jeden z nich, sekretarz stanu Mika Pompeo, od początku swojej politycznej kariery uważa, że Iran stanowi źródło wszystkich problemów na Bliskim Wschodzie. Sam prezydent Donald Trump jest mało wiarygodny i nieprzewidywalny. Dlatego z dystansem należy podchodzić do jego agresywnej retoryki. Trudno też ocenić, co w jego polityce opiera się na racjonalnej ocenie i analizie bieżącej sytuacji w stosunkach między USA i Iranem, a co wynika z uprawiania polityki w mediach społecznościowych. Choć za ich pośrednictwem też można wypowiedzieć wojnę. Dla Waszyngtonu głównym celem jest ograniczenie wzrostu regionalnej pozycji Iranu po wybuchu Arabskiej Wiosny i jej konsekwencjach, dbanie o własne interesy na Bliskim Wschodzie oraz sojuszników USA w regionie, czyli Izraela i Arabii Saudyjskiej. Im pozycja Iranu będzie silniejsza, tym bardziej interesy tych państw będą zagrożone. I nie chodzi tu tylko o kwestie militarne (teza: im Iran jest słabszy, tym bezpieczniejsze są te państwa), ale także gospodarcze. Biały Dom nie może obwiniać Iranu o całe zło, które ma miejsce na Bliskim Wschodzie, ponieważ sam w największym stopniu do niego się przyczynił. Amerykańscy politycy powinni skończyć z powtarzaniem sloganu, że Iran jest największym na świecie sponsorem terroryzmu, zapominając o innych państwach chętnie wspierających organizacje terrorystyczne, które także zabijały amerykańskich żołnierzy i nadal to czynią. Znowu wymienię Arabię Saudyjską i Pakistan.

Niepokojem napawają naciski USA na UE w celu podjęcia działań zmierzających do przywrócenia sankcji na Iran. Szantaż ekonomiczny wobec europejskich firm i koncernów grozić może jeszcze większym antagonizmem między obu stronami, tym bardziej że Niemcy, Francja i Wielka Brytania opowiadały się za dialogiem z Teheranem, mimo iż Bruksela zbyt wolno znosiła bariery dla współpracy gospodarczej z Iranem po podpisaniu JCPOA, co nie dawało jej zbyt dużych możliwości do samodzielnego wywierania nacisków na Iran. Z drugiej strony zwiększająca się presja Waszyngtonu na Brukselę może doprowadzić do pęknięcia więzi transatlantyckich. Ostatnie zapowiedzi powrotu Teheranu do wzbogacania uranu mogą skończyć się atakiem USA oraz Izraela na instalacje atomowe Iranu. Konsekwencje tego trudno sobie wyobrazić. Jednak taki scenariusz jest prawdopodobny. Przykładem może być zbombardowanie przez Izrael irackiego reaktora jądrowego „Osirak” („Ozyrys”) w czerwcu 1981 r. i budowy syryjskiego reaktora w Deir az-Zaur we wrześniu 2007 r.[43] Jerozolima od lat opowiada się za takim scenariuszem, do czego zachęca Stany Zjednoczone premier Izraela Benjamin Netanjahu. Nie należy jednak zapominać, że po ogłoszeniu przez prezydenta George’a W. Busha istnienia „Osi zła” Netanjahu też namawiał Waszyngton do podjęcia działań zbrojnych. Lobbując 12 września 2002 r. w amerykańskim Kongresie na rzecz inwazji na Irak powiedział: Jeśli skończycie z Saddamem Husajnem i jego reżimem, to gwarantuję, że będzie miało to olbrzymie pozytywne konsekwencje dla całego regionu[44]. Słowa te nie wymagają komentarza. Świat zobaczył czym, skończyła się amerykańska inwazja na Irak. Jej skutki Bliski Wschód i Europa odczuwają do dzisiaj.

 

[1] https://wiadomosci.wp.pl/iran-ali-chamenei-po-ataku-na-amerykanskie-bazy-to-policzek-dla-usa-6465426105522 305a [dostęp: 8.01.2020].

[2] W październiku 2019 r. media informowały o wykryciu w marcu 2018 r. przez albańską policję tajnej komórki Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, która przygotowywała zamach na grupę członków MEK przebywających w Albanii. Aresztowano wówczas dwie osoby, ale wypuszczono je na wolność z powodu braku dowodów.  Komórką kierował z Iranu agent o pseudonimie Pejman,. Podobno kontroluje on działalnością wywiadowczo-terrorystyczną prowadzoną  przez sieć agentów Europie. Jeden z członków komórki, Ali Reza Nagaszadeh, były członek MEK, kilkakrotnie był z misją wywiadowczą w Albanii, by zbierać informacje niezbędne do ewentualnego ataku na liczącą 3 tys. osób wspólnotę irańską, która żyje w obozie Aszraf 3 w miejscowości Manez, położonej między Tiraną a wybrzeżem Adriatyku. Inny, Abdulselam Turgut jest znanym tureckim handlarzem narkotyków, który został aresztowany w Albanii w 2011 r. i oskarżony o przemyt 1000 kg heroiny. Udało mu się zbiec z fałszywym paszportem, gdy wyrokiem sądu został osadzony w areszcie domowym. Albańska policja opóźniała upublicznienie tych informacji, ponieważ ponad rok zbierała dowody i zamierza wystąpić o ekstradycję głównych podejrzanych, którzy mieszkają w Austrii i Turcji. W grudniu 2018 r. Albania wydaliła dwóch irańskich dyplomatów, oskarżając ich o naruszenie bezpieczeństwa kraju. Jednym z nich był ambasador Iranu w Albanii Golamhosein Mohamadia: https://wgospodarce.pl/informacje/70132-w-albanii-odkryto-tajna-komorke-iranskiej-gwardii-rewolucyjnej [dostęp: 24.10.2019].

[3] Szczegółowe informacje na temat dochodów Persji/Iranu z eksploatacji ropy naftowej: E. Abrahamian, Historia współczesnego Iranu, Warszawa 2011, s. 92, 105-106, 138.

[4] W 1933 r. władca Arabii Saudyjskiej wydał zgodę kompanii Standard Oil of California – SOCAL (obecnie Chevron) na poszukiwania i wydobycie ropy naftowej. W tym samym roku SOCAL przekazał koncesję na poszukiwanie ropy naftowej swojej filii California Arab Standard Oil Company – CASOC. W 1938 r., po kilku latach wierceń, odkryto w rejonie Zahranu olbrzymie złoża ropy naftowej, co wzmocniło znaczenie Arabii Saudyjskiej dla USA. W 1944 r. CASOC przekształcił się w Arabian American Oil Company – ARAMCO. W dniu 14 lutego 1945 r., powracający z konferencji w Jałcie, prezydent Franklin D. Roosevelt spotkał się z królem Abd al-Aziz ibn Saudem na pokładzie krążownika USS Quincy. Prezydent USA zagwarantował władcy ochronę i wspieranie monarchii przez USA w zamian za nieograniczony dostęp do złóż ropy naftowej. W latach 70. rząd saudyjski zaczął wykupywać akcje ARAMCO, a w 1980 r. stał się jedynym udziałowcem Saudi Aramco: A. Guzowski, Sojusz amerykańsko-saudyjski a regionalna stabilność Bliskiego Wschodu, [w:] R. Bania, R. Czulda, K. Zdulski (red.), „Problemy bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej (MENA)”, Łódź 2016, s. 80-90; M. Al-Rasheed, Historia Arabii Saudyjskiej, Warszawa 2011, s. 129-134.

[5] D. Krajewski, Stosunki USA i Iraku za prezydentury Mahmuda Ahmadinejada. Analiza sfery doktrynalnej irańskiej polityki zagranicznej, Toruń 2011, s. 19-20.

[6] E. Abrahamian, op.cit., s. 166-168; D. Krajewski, op.cit., s. 19-22.

[7] Polskę na tych uroczystościach reprezentował Przewodniczący Rady Państwa prof. Henryk Jabłoński.

[8] Więcej informacji na temat uroczystości związanych z 2500-leciem historii Iranu zob. H. Nahavandi, Upadek i śmierć szacha Iranu. Relacje i dokumenty, Warszawa 2008, s. 17-34

[9] Problematyka różnych, często sprzecznych idei, wartości i poglądów w Iranie została szeroko omówiona w publikacji: A. Krasnowolska, R. Rusek-Kowalska, M. Rzepka (red.), Irańskie drogi do nowoczesności. Projekty. Idee, Manifesty, Kraków 2014.

[10] W sierpniu 1977 szach Iranu Mohammad Reza Pahlawi, wraz z małżonką Farah Dibą złożyli oficjalną wizytę w Polsce. W przebywali w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku i Krakowie. Podpisana została wówczas umowa na import irańskiej ropy naftowej. W celu jej rozładunku zaplanowano ie prawa. Jego małżonka  uzyskała tytuł doktora honoris causa tej uczelni w dziedzinie historii sztuki. W związku z wakacjami i nieobecnością władz UW, oba wyróżnienia przyznano poza senatem i bez wcześniejszych decyzji odpowiednich wydziałów. Po śmierci szacha władze uczelni uznały, że wręczenie tytułów Pahlawim odbyło się nielegalnie i skreślono ich z listy osób uhonorowanych.

[11] CENTO (Central Treaty Organization), najpierw był zwany Paktem Bagdadzkim. Został zawarty w lutym 1955 roku Bagdadzie rzez Irak i Turcję. Początkowo był skirozbudowę Portu Północnego w Gdańsku. Uniwersytet Warszawski przyznał szachowi tytuł doktora honoris causa w dziedzinerowany przeciwko walczącym grupom kurdyjskim. Do końca 1955 roku do Paktu Bagdadzkiego dołączyły: Wielka Brytania, Pakistan i Iran. W ten sposób powstał prozachodni i antyradziecki sojusz wojskowy bezpieczeństwa regionalnego. Po wystąpieniu Iraku w wyniku obalenia monarchii w 1958 r. i przystąpieniu do niego USA zmieniono nazwę sojuszu na Organizację Paktu Centralnego. Siedzibę przeniesiono z Bagdadu do Ankary. Pakt rozwiązano w 1979 roku po wystąpieniu Iranu, a następnie Pakistanu i Turcji. Przyczyną rozpadu sojuszu były m.in. rozbieżności pomiędzy członkami CENTO a Wielką Brytanią i Stanami Zjednoczonymi dotyczące interpretacji celów i zadań.

[12] A. Krasnowolska (red.), Historia Iranu, Wrocław 2010, s. 900-901.

[13] T. Coville, Najnowsza historia Iranu. Republika Islamska, Warszawa 2009, s. 178.

[14] W styczniu 1980 r., dzięki pomocy ambasady Kanady, udało się wywieźć z Teheranu sześciu Amerykanów, legitymujących się kanadyjskimi paszportami. Paradoksalnie, to właśnie dzięki fiasku operacji „Orli Szpon” wojska specjalne USA przeszły gruntowne zmiany, m.in. utworzono specjalny pułk lotniczy do operacji specjalnych i połączone dowództwo wojsk specjalnych.

[15] Ali Akbar Haszemi Rafsandżani (1934-2017) na przełomie 1976 i 1977 r. współtworzył Stowarzyszenie Duchowieństwa Walczącego, w latach 1980-1989 przewodniczył parlamentowi, a w latach 1989-1997 był prezydentem Iranu. Należał do najbogatszych ludzi w Iranie. 

[16] R. Czulda, Iran 1925-2014. Od Pahlawich do Rouhaniego, Warszawa 2014, s. 117-119.

[17] Więcej na temat rewolucji islamskiej w Iranie zob. N.R. Keddie, Współczesny Iran. Źródła i konsekwencje rewolucji, Kraków 2007, s. 235-256.

[18] K. Izak, Leksykon organizacji i ruchów islamistycznych, Warszawa 2016, s. 240-250.

[19] R. Czulda, op.cit. s. 135-138.

[20] Lewis Libby był informatorem byłej dziennikarki The New York TimesaJudith Miller, która za odmowę ujawnienia jego tożsamości spędziła w więzieniu 85 dni. W październiku 2005 r. Libby’emu zostały przedstawione zarzuty utrudniania postępowania sądowego oraz składania fałszywych zeznań w związku ze sprawą Valerie Plame. W marcu 2007 ława przysięgłych uznała go za winnego czterech (z pięciu) zarzucanych czynów, a następnie sędzia ustalił wyrok na 30 miesięcy więzienia, 250 tysięcy dolarów grzywny oraz 400 godzin prac społecznych. Sąd wyznaczył datę rozpoczęcia odbywania kary i odmówił zwolnienia za kaucją na czas apelacji, jednak na początku lipca 2007 prezydent George W. Bush, korzystając z prawa łaski, uchylił wyrok więzienia, pozostawiając jego pozostałą część. Spotkało się to z mocną krytyką ze strony wielu prawników oraz polityków Partii Demokratycznej. Prezydentowi zarzucano nadużycie prawa łaski do ochrony własnych przyjaciół.

[21] R. Czulda, op.cit., s. 151.

[22] R. Fiedler, Irański program atomowy – od kryzysu do porozumienia. Szanse i zagrożenia, [w:] P. Osiewicz, „Stosunki międzynarodowe w regionie Bliskiego Wschodu. Uwarunkowania wewnętrzne i zewnętrzne”, Warszawa 2016, s. 367-375.

[23] A. Miarka, Strategia bezpieczeństwa Islamskiej Republiki Iranu – wybrane aspekty, [w:] R. Bania, R. Czulda, K. Zdulski (red.), op.cit., s. 164-176.

[24] Więcej na ten temat zob. https://www.cyberdefence24.pl/zdradzono-tajemnice-ataku-na-iranski-program-nuklearny-kto-pomogl-wprowadzic-wirusa-do-systemu [dostęp: 4.09.2019]; R. Frister, Wirusem w bombę, „Polityka” nr 4/2012 r.  z dnia 25 stycznia 2012, s. 46-48.

[25] Irański zwyczaj wzywania do unicestwienia Izraela narodził się wkrótce po rewolucji islamskiej w 1979 r. Tradycję tę kontynuowano także w latach 1997-2005, podczas prezydentury umiarkowanego reformisty Mohammada Chatamiego.

[26] Podobno gdy tylko nauczył się czytać jego lekturę stanowił artykuł prasowy, który informował o przywilejach, jakimi szach obdarzył amerykańskich obywateli w Iranie. Otrzymali oni od niego immunitet chroniący przed irańskim wymiarem, sprawiedliwości, co umożliwiało im bezkarne popełnianie przestępstw. U wielu Irańczyków, łącznie z rodziną Ahmadineżada, postępowanie takie wzbudzało gniew. Uważali je za kapitulację, wynikającą ze służalczej postawy Iranu i arogancji USA

[27] Symfonia stała się niemal wyjątkowym wydarzeniem w historii irańskiej muzyki klasycznej. Zadanie jej skomponowania powierzono Behzadowi Abdiemu, jednemu z najbardziej obiecujących rodzimych kompozytorów. Mieszkał on wówczas i pracował na Ukrainie, ok. 200 km od Czarnobyla.

[28] Osobom zainteresowanym szczegółowymi informacjami dotyczącymi irańskiego programu atomowego oraz jego religijnymi inspiracjami polecam publikacje: P. Anidjar, La bombe iranienne. Israël face à la menace nucléaire. Paryż 2008; Y. Melman, M. Javedanfar, Nuklearny sfinks. Iran Mahmuda Ahmadinedżada, Warszawa 2008.

[29] D. Klimowicz, „Szyicji lew” i „wielki szatan” – antyamerykanizm w polityce Islamskiej Republiki Iranu, [w:] W. Lizak, A.M. Solarz (red.) „Bliski Wschód w stosunkach międzynarodowych w XXI wieku”, Warszawa 2015, s. 40-41.

[30] K. Izak, op.cit., s. 428-430.

[31] K. Izak, op.cit., s. 431-432.

[32] P5+1 odnosi się do pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ (P5): Chin, Francji, Rosji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych plus Niemiec. P5+1 jest często określany w Unii Europejskiej jako E3 + 3 (3 państwa UE plus USA, Rosja i Chiny). Jest to grupa sześciu światowych mocarstw, które w 2006 r. połączyły się w wysiłkach dyplomatycznych do prowadzenia rozmów z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego.

[33] D.Klimowicz, op.cit., s. 43.

[34] N. Obara, Zniesienie sankcji gospodarczych na Iran – szansa dla zagranicznych inwestycji. Plany i ich realizacja w 2016 r., [w:] J. Marszałek-Kawa, R. Podgórzańska, J. Piątek (red.) „Bliski Wschód między konfliktem a stabilizacją”, Toruń 2017, s. 176-177.

[35] Do produkcji paliwa jądrowego zasilającego reaktory w elektrowniach używany jest uran o zawartości do kilkunastu procent izotopu U-235, najczęściej jednak ok. 5%. Irańskim naukowcom i inżynierom udało się wzbogacić uran do 20% zawartości izotopu U-235. Uran używany do produkcji bomb i głowic nuklearnych wzbogacony jest do ok. 85-90%.

[36] A. Diawoł-Sitko, Przyszłość stosunków Unii Europejskiej z Iranem – szanse i zagrożenia wynikające z porozumienia nuklearnego, „Krakowskie Studia Międzynarodowe” nr 1/2019 s. 118-119.

[37] A. Diawoł-Sitko, op.cit., s 121-124.

 [38] https://trybun.org.pl/2019/04/07/iranski-korpus-straznikow-rewolucji-islamskiej-to-organizacja-terrorystyczna/ [dostęp: 6.04. 2019]; https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/swiat/1788994,1,straznicy-rewolucji-na-liscie-terrorystow- trump- tworzy-miliony-wrogow.read [dostęp: 9.04.2019].

[39] https://www.polskieradio.pl/5/1223/Artykul/2369149,Donald-Trump-lagodzi-retoryke-w-sprawie-Iranu-Nie-chce-konfliktu-z-zadnym-krajem [dostęp: 17.09.2020]; http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114881,25209825,arabia-saudyjska-pokazuje-dowody-twierdzi-ze-za-atakiem-na.html [dostęp: 19.09.2019].

[40]  https://wgospodarce.pl/informacje/70606-sa-nowe-sankcje-usa-na-iran [dostęp: 4.11.2019].

[41]https://polskieradio24.pl/5/3/Artykul/2396640[dostęp 2.11.2019]; https://polskieradio24.pl/5/1223/Artykul/2397402 [dostęp 4.11.2019].

[42] Idżtihad oznacza wysiłek prawotwórczy w szyizmie polegający na indywidualnej interpretacji szariatu w zależności od zmieniających się warunków społecznych i rzeczywistości, ale w zgodzie z zasadami moralnymi obowiązującymi w islamie. Innymi słowy jest to prawo do indywidualnego rozumienia Koranu i jego interpretacji w celach prawotwórczych dokonywane przez uczonych religijnych zwanych mudżtachidami.

[43] W dniu 2 sierpnia 2008 r. siły specjalne Izraela zabiły gen. Muhammada Sulejmaniego, odpowiedzialnego za syryjski program atomowy. Zupełnie przypadkowa jest zbieżność nazwisk zabitego przez Amerykanów Kasima Sulejmaniego z syryjskim generałem, ale mniej przypadkowa wydaje się data: drugi dzień miesiąca w przypadku śmierci Muhammada i początek trzeciego dnia miesiąca w przypadku Kasima (3 stycznia). Ortodoksyjni żydzi i niektórzy ewangelikanie preferują podejmowanie ryzykownych działań w określonych dniach, zgodnie z przekonaniem o „magicznej mocy” dat, w których doszło do pomyślnych zdarzeń. 

[44] K. Płomiński, Arabia incognita. Raport polskiego ambasadora, Warszawa 2019, s. 14.