Jak znana Amerykanka usprawiedliwia terroryzm we Francji?

11 listopada portal Al-Jazeera opublikował kolejną analizę o antyfrancuskiej wymowie. Jej autorką jest Asma Barlas emerytowana profesor nauk politycznych z Nowego Jorku. Inspiracją do napisania tekstu, zatytułowanego: O wolności słowa i „islamistycznym separatyzmie” była wypowiedź prezydenta Emmanuela Macrona, który stwierdził, że islam jest w kryzysie i obiecał stłumić „islamistyczny separatyzm” we Francji. Jednak pani profesor tendencyjnie zmieniła okoliczności, w jakich prezydent Francji wypowiedział te słowa. Miało to miejsce nie we wrześniu, kiedy rzekomo doszło do fali przemocy po przedruku karykatur proroka Muhammada w dniu 1.09. przez tygodnik satyryczny Charlie Hebdo, lecz po zabójstwie 16 października nauczyciela historii Samuela Paty. Autorka odwołuje się do swojego wrześniowego artykułu, w którym potępiła muzułmanów zabijających ludzi z powodu karykatur proroka, jednak jej zdaniem karykatury te są ukazaniem wyższości nad wyznawcami islamu, będącymi „bezbronną mniejszością” we Francji i w Europie. Dalej autorka stwierdza, że to nie islam jest w kryzysie, lecz francuski liberalizm. Odnosząc się do wolności słowa Asma Barlas pisze, iż opiera ona się na zasadzie, że ludzie mają prawo wyznawać swoje idee i przekonania bez obawy o zemstę ze strony przeciwników. Jednakże, chociaż koncepcja wolności słowa jest wyraźnie świecka, nowoczesna i zachodnia, sama w sobie już taka nie jest. Koran potwierdza również prawo ludzi do wiary w różne prawdy i do głoszenia ich bez narzucania ich innym. Przestrzega również powściągliwości w obliczu nadużyć, niewiary i ataków werbalnych oraz zabrania pogardy wobec bóstwa innej religii. Koran zajmuje te pozycje, ponieważ promuje różnorodność religijną i rasową. Na potwierdzenie tych słów autorka przytacza fragmenty Koranu, mówiące o tolerancji i wolności wyznania. Jeśli muzułmanie stosują przemoc, to tylko wówczas, gdy są atakowani przez niewiernych. Nie warto nawet komentować tego pełnego fałszu fragmentu tekstu. Kwestią sporną pozostaje upolitycznienie samego islamu. Dzieje się tak zwłaszcza w Europie, […] gdzie mniejszości muzułmańskie czują się oblężone i w konsekwencji praktykowanie islamu zostało zredukowane do defensywy politycznej i / lub militarnej postawy wobec Europejczyków. Muzułmanie oczywiście są w Europie od czasu podboju Hiszpanii w VIII wieku, ale ich podbój nigdy nie zrodził tego „rodzaju islamu (politycznego). Delikatnie mówiąc pani profesor mija się z prawdą. Islam od początku jego powstania miał polityczny charakter, a dokładniej od 622 r., kiedy prorok Muhammad osiadł w Medynie. Z tego miasta kierował on ofensywą islamu. O ile podczas pobytu w Mekce, w ciągu 13 lat udało mu się nawrócić na islam zaledwie ok. 150 mieszkańców, to wciągu następnych 9 lat pobytu w Medynie, podejmując działania polityczne i prowadząc dżihad, islam przyjęło ponad 100 tys. Arabów na Półwyspie Arabskim. Islam od początku był systemem politycznym, a nie religijnym. Prorok zawdzięczał odniesiony sukces działaniom politycznym, a nie religijnym. W ciągu 9 ostatnich lat życia uczestniczył w 27 zbrojnych wypadach, a ponadto miało miejsce 38 innych wypraw bojowych. Biorąc pod uwagę ogólną liczbę 65 zbrojnych kampanii w okresie tych 9 lat, przeciętnie co sześć tygodni przeprowadzano jedną. Ponadto Koran 91 razy mówi, że muzułmanie mają obowiązek naśladować proroka, toteż cały muzułmański podbój, który miał miejsce po śmierci Muhammada, naśladował jego działania. Przewrotna jest również treść dalszej części tekstu: Paradoksalnie, największą ofiarą tego sprowadzenia religii do polityki oporu był sam islam, w szczególności etyka wyrozumiałości, akceptacji i wzajemności Koranu. Historycznym kontekstem tej formy upolitycznienia jest europejski kolonializm, z którego wynika również obecna obecność muzułmanów z byłych kolonii europejskich w „ojczystym” kraju. Jeśli, na przykład, Algierczycy są dziś we Francji, to dlatego, że Francja była kiedyś w Algierii. Francja była jest również odpowiedzialna za śmierć ponad miliona Algierczyków podczas swoich rządów. Jest to rekord w jednej byłej kolonii muzułmańskiej. Teraz już użytkownicy Internetu i Twittera powinni mieć jasność, skąd wziął się polityczny islam i obecność Algierczyków we Francji. Skąd natomiast wzięli się Arabowie na przykład w Holandii, Belgii czy Niemczech, które nie miały kolonii w obecnych państwach arabskich, a mieszkają w nich setki tysięcy, a w Niemczech miliony wyznawców islamu i dotknęły te trzy kraje akty terroryzmu? W jaki sposób pani profesor wyjaśni obecność kilku milionów muzułmanów w USA, gdzie sama mieszka? Według niej we Francji szerzy się nienawiść do islamu, która jest wynikiem świeckości państwa. Inne kraje Europy zapewniają wolność wyznania i pozostają neutralne religijnie, tymczasem Francja ukazując swój wrogi stosunek do islamu, nakazuje odpowiedni ubiór muzułmankom w miejscach publicznych (chodzi o słynny zakaz noszenia chusty). Według Asmy Barlas to zinstytucjonalizowane uprzedzenia wobec muzułmanów prowadzą ich do gett, dlatego też dla wyznawców islamu i czarnoskórych Francja jest w dużej mierze kolonialnym państwem apartheidu. Trudno już o większą obłudę, tym bardziej że w każdym państwie UE, gdzie jest duża populacja mniejszości muzułmańskich, mieszkają oni w izolowanych osiedlach, rządząc się własnymi prawami. Brak słów, aby polemizować z tą panią. Należy jednak wskazać, że taka jest mentalność większości wyznawców islamu, bo i autorka jest muzułmanką. Brak znajomości historii własnej religii, nie mówiąc już o historii w ogóle, wiara w nieomylność świętych tekstów, dopasowywanie wersetów z Koranu do stawianych tez i wyciąganych wniosków, głoszenie haseł o pokojowym charakterze islamu, obwinianie Zachodu za całe zło przy apoteozie własnej religii itp. to cechy tzw. umiarkowanych wyznawców islamu. Wydawałoby się jednak, że od pani profesor należy wymagać więcej krytycyzmu i zdrowego rozsądku, jednak jej przywiązanie do islamu zwyciężyło.