Książka Rusha’y Latify

W 2022 r. ukazała się książka Rusha’y Latify, Tahrir’s Youth: Leaders of a Leaderless Revolution, (Młodzież Wyzwolenia: przywódcy rewolucji bez przywódców). Została wydana przez Uniwersytet Amerykański w Kairze. Rusha Latif jest Amerykanką egipskiego pochodzenia, badaczką Bliskiego Wschodu. W siedmiu rozdziałach autorka opisuje m.in. przebieg wydarzeń w Kairze na początku 2011 r. oraz okres bezpośrednio je poprzedzający, w tym scenę polityczną tamtego czasu, nabrzmiewające napięcia społeczne (m.in. przypadki samospaleń), charakteryzuje organizacje i ugrupowania polityczne, ich przywódców, przebieg rewolucji i jej następstwa. Choć te ostatnie są dobrze znane z doniesień medialnych i licznych publikacji, to sam wybuch rewolucji nie miał charakteru spontaniczności i nie planowano wielotysięcznej manifestacji na placu Tahrir w Kairze. Była drobiazgowo przygotowana tajna strategia, które rezultat zaskoczył jej autorów. Przygotowania autorka opisała na podstawie informacji przekazanych przez głównych aktorów tamtych wydarzeń. Za tajną strategią kryło się 20 miejsc, z których rzekomo miały wyruszyć marsze protestacyjne. Poinformowano o nich w mediach społecznościowych, gdy tymczasem aktualna była 21. lokalizacja. Stanowiła ją ulica Nahya w zubożałej, nieformalnej dzielnicy Bulak al-Dakrur. Ta dezinformacja służyła zmyleniu sił bezpieczeństwa aby nie mogły rozpędzić gromadzących się tłumów. Miało to również pomóc kairczykom, zwłaszcza tym z niższych warstw społecznych, przezwyciężyć strach przed policją patrolującą poszczególne dzielnice i dołączyć do manifestacji. Strategia była pomysłem Mahmuda Samiego, aktywisty Ruchu Młodych 6 Kwietnia (nazwa pochodzi od protestu robotników zorganizowanego 6 kwietnia 2008 r.), młodego kairczyka, doskonale zorientowanego w rozwiązaniach urbanistycznych stolicy Egiptu. Uczestniczył on wcześniej w różnych manifestacjach zauważając, że większość ludzi przechodziła obok nich obojętnie, obawiając się interwencji policji, która zawsze ostro reagowała. Jego plan polegał na tym aby zmylić siły porządkowe co do miejsca rozpoczęcia protestu i zacząć go od wiecu przy popularnej piekarni w małej ciasnej przestrzeni, którą była właśnie ulica Nahya, na lewym brzegu Nilu, rzadko odwiedzana przez policyjne patrole. Tu miało się zebrać kilkuset młodych aktywistów, aby stworzyć iluzję wielkiego tłumu widzom, którzy potrzebowali zapewnienia bezpieczeństwa aby się do niego przyłączyć. Następnie marsz w kierunku ulicy Ligi Arabskiej przyciągać miał kolejnych ludzi, a trasa wiodąca przez ekskluzywną dzielnicę Mohandisin miała porywać kolejne tłumy niczym tocząca się śnieżna kula. W ten sposób w marszu uczestniczyłby zróżnicowany przekrój społeczeństwa Kairu. Przy współpracy niejakiego Amra, innego młodego działacza Ruchu Młodych 6 Kwietnia, Sami zaplanował trasę i szczegóły marszu. Amr miał odpowiadać z kolei za organizację drugiej zbiórki demonstrantów na placu Mustafy Mahmuda, do którego miała przybyć demonstracja z ulicy Nahya. Na placu Mustafy Mahmuda planowano przeprowadzić kilkugodzinny wiec. Obaj organizatorzy przez dwa tygodnie poprzedzające Dzień Policji obchodzony właśnie 25 stycznia sprawdzali trasę, mierząc czas przemarszu w różnym tempie aby zsynchronizować go z ewentualnym przybyciem grup ludzi z innych części Gizy. Opracowano też strategie pokonania różnych blokad i zasadzek policji. Na tym etapie przygotowań nie planowano przejść przez most na Nilu i dotarcia do placu Tahrir. Wiec na wspomnianym placu Mustafy Mahmuda miał być zakończeniem całego wydarzenia, choć Mahmud i jego koledzy dysydenci od 2008 r. marzyli o zorganizowaniu wielkiego wiecu na placu Tahrir, jeśli będzie odpowiednio duża grupa ludzi. Pokazywało to, jak nieprawdopodobne wydawało im się, że będą w stanie zgromadzić wystarczająco dużą grupę protestujących, aby dokonać tak dramatycznego i odważnego posunięcia. W dniu 25 stycznia 2011 r. rano Mahmud, Amr oraz ich sprawdzeni koledzy z Ruchu Młodych 6 Kwietnia z niepokojem przygotowywali się do wykonania swojego planu. Aby zapewnić najwyższą tajemnicę, poinformowano tylko dziesięciu innych aktywistów o spotkaniu na ulicy Nahya. Ta dziesiątka miała tam przybyć ze swoimi znajomymi nie wtajemniczonymi w cel spotkania. O godzinie 12:00 ok. 250 aktywistom udało się umknąć uwadze policji i spotkać na małym placyku przed lokalną piekarnią w gęsto zabudowanym obszarze przy ulicy Nahya. Tam adwokat Zyad, wygłosił porywające przemówienie skierowane do lokalnych mieszkańców wyglądających z balkonów. Przez megafon powiedział m.in.: Dzisiaj jest 25 stycznia, Dzień Policji! Zdecydowaliśmy się tu dzisiaj przybyć, aby powiedzieć egipskiemu rządowi, że nie będziemy dłużej milczeć! Dzisiaj albo staniemy ramię w ramię i razem będziemy dochodzić swoich praw, albo stracimy szansę! Teraz albo nigdy! Po tych słowach ruszył marsz, którego organizatorzy krzyczeli do ludzi stojących na balkonach: „Ya ahalina! Indammu ilayna!” (Nasi ludzie! Dołączcie do nas!), oraz „Inzil! Inzil!” (Wyjdź! Wyjdź!). Ku zaskoczeniu organizatorów do marszu przyłączyło się kilka tysięcy mieszkańców z ulicy Nahya. Naprędce zaalarmowane lokalne siły bezpieczeństwa nie były w stanie zatrzymać tłumu na moście Nahya, który przeszedł na ulicę Ligi Arabskiej. Tam do demonstracji spontanicznie przyłączały się dziesiątki i setki ludzi. Organizatorzy byli w euforii. Zdali sobie sprawę, że wygrali, choć dokładnie nie wiedzieli, co wygrali. Wielkim zwycięstwem był jednak sam tak wielki marsz. Z jego początku nie można było dostrzec końca. Oznaczało to, że coś ważnego zmieniło się w kraju. W świadomości politycznej ludzi nastąpiła radykalna zmiana, głębokie pragnienie wolności. Gdy o godzinie 14:00 maszerujący zbliżyli się do placu Mustafy Mahmuda, spotkali tysiące kolejnych protestujących. Ich liczba była również tak duża, że z łatwością byli w stanie przedrzeć się przez kordony sił bezpieczeństwa, które próbowały ich powstrzymać. Na placu Mustafy Mahmuda dla kierujących marszem stało się jasne, że entuzjastyczna reakcja ludzi była bezprecedensowa, jakościowo i ilościowo różna od wszystkiego, czego kiedykolwiek doświadczyli i od tego, czego się spodziewali. W tym momencie zgodzili się, że wymaga to innego sposobu działania. Zdając sobie sprawę, że mają do czynienia z potencjalnym buntem społecznym aktywiści podjęli ostateczną decyzję. Była nią kontynuacja marszu na plac Tahrir, po drugiej stronie Nilu. To, co działo się na placu Tahrir jest już dobrze znane, jak i dalszy przebieg buntu społecznego w Kairze i w innych miastach Egiptu. Niemniej książka zawiera szereg istotnych informacji zebranych w jednym tomie. Wzbogacają ją zdjęcia i mapy oraz indeks nazwisk, organizacji i instytucji oraz obszerna literatura.  Dobrze byłoby wydać tę publikację w języku polskim.