Źródło:
Niezależni prawnicy zajmujący się problematyką praw człowieka w Jemenie skrytykowali ONZ i jej byłego specjalnego wysłannika do Jemenu, Martina Griffithsa za fragmentaryczne i wybiórcze potraktowanie praw człowieka w tym kraju, a przede wszystkim za prowadzenie strategii negocjacji stawiającej na pierwszym miejscu stronniczość w sprawach politycznych, a nie obiektywność w kwestiach humanitarnych. Krótko mówiąc, ONZ za głównego winowajcę katastrofy humanitarnej w Jemenie uważa ruch Husi (Ansar Allah) pomijając milczeniem ataki z powietrza sił saudyjskich i ZEA oraz działalność wspieranych przez te państwa organizacji (nazywanych terrorystycznymi), blisko związanych z rządem prezydenta Abd Rabbuha Mansura Hadiego. Nasr Obaid, działacz na rzecz praw człowieka z Southern Independent Group, organizacji pozarządowej reprezentującej Jemen Południowy, stwierdził w Genewie, że obywatele Jemenu, którzy współpracowali z Szabwa Elite Forces, milicją wspieraną przez ZEA, walczącą z Organizacją Al-Kaidy na Półwyspie Arabskim (Tanzim al-Kaida fi Dżazirat al-Arab) są teraz ofiarami rządowych represji. Według Frontline, jemeńskiej organizacji pozarządowej w prowincji Szabwa, odnotowano 55 zabójstw i ponad 600 arbitralnych aresztowań, odkąd wspierany przez Arabię Saudyjską rząd prezydenta Abd Rabbuha Mansoura Hadiego przejął kontrolę nad regionem. Raporty ONZ zupełnie nie uwzględniają tych zbrodni. Doraźne egzekucje dokonywane są w biały dzień przez funkcjonariuszy rządowych, a także członków ekstremistycznej organizacji Al-Islah (Reforma), stanowiącej odłam ruchu Braci Muzułmanów w Jemenie.
Prowincja Szabwa jest jednym z najbogatszych regionów w Jemenie ze względu na wydobycie ropy naftowej. W 2015 r. była polem bitwy między rebeliantami ruchu Husi i lojalistami nieżyjącego prezydenta Alego Abdullaha Saleha, a siłami uznanego na arenie międzynarodowej prezydenta Hadiego. W 2017 r. wojska wierne Hadiemu i ich sprzymierzeńcy, wspierani przez koalicję pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej wyparli Husi z regionu. Jednak od tamtej pory Szabwa jest miejscem wciąż toczącego się konfliktu zbrojnego między Al-Kaidą na Półwyspie Arabskim, siłami wiernymi prezydentowi Hadiemu i secesjonistyczną Południową Radą Przejściową, która uważa się za jedyną uprawnioną do reprezentowania ludność Jemenu Południowego. Jednocześnie rosnące zaangażowanie ZEA w wewnętrzny konflikt w Jemenie spowodowało wzrost napięcia pomiędzy plemionami Jemenu Południowego a rządem Mansura Hadiego. Opublikowany w ostatnich dniach 60-stronicowy raport ONZ stwierdza, że rządy Jemenu, Arabii Saudyjskiej, ZEA, Południowa Rada Przejściowa, a także ruch Husi, są odpowiedzialni za łamanie praw człowieka a osoby należące do dwóch ostatnich organizacji dopuściły się czynów, które mogą stanowić zbrodnie wojenne. Tymczasem Ardi Imseis, jeden z ekspertów ONZ opracowujących raport, stwierdził, że rząd Jemenu i Arabii Saudyjskiej nadal utrudniają prawnikom ONZ dostęp do kraju. Tylko Husi wyrazili zgodę na inspekcję przedstawicieli ONZ. Może ona się jednak odbyć tylko za zgodą Arabii Saudyjskiej i rządu Jemenu. ONZ stara się nie naciskać na Arabię Saudyjską, która przewodzi Organizacji Współpracy Islamskiej (OWI), największej po ONZ wspólnocie międzynarodowej, liczącej 57 państw muzułmańskich. Presja OWI na ONZ już nieraz była nadto widoczna, zwłaszcza w kontekście problematyki terroryzmu. Towarzyszyła temu ideologia poprawności politycznej UE. Dzięki wsparciu Unii Europejskiej OWI mogła przeforsować w 2011 r. rezolucję ONZ nr 16/18 zakazującą krytyki islamu pod groźbą sankcji karnych. Dwa lata później na mocy uchwalonej rezolucji A/HRC/22/L.40 zakazano łączenia terroryzmu we wszystkich jego formach i postaciach z jakąkolwiek religią, narodowością i grupą etniczną. Teraz ONZ stara się nie dostrzegać ludobójstwa w Jemenie dziejącego się za sprawą koalicji sił arabskich pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej. Czy Bruksela, nieugięcie stojąca po stronie praw człowieka, też podzieli to stanowisko?