Interahamwe (Walczący Razem)

Rwandyjska milicja Interahamwe, co w języku kiniarwanda znaczy Walczący Razem, wraz z bojówkami Impuzamugambi (Mający Wspólny Cel), w okresie od 6 kwietnia do lipca 1994 r. uczestniczyła w ludobójstwie ludności plemienia Tutsi na terenie Rwandy. Obie zbrojne grupy wywodziły się z rolniczej ludności Hutu skonfliktowanej z pasterską społecznością Tutsi. Po setkach lat współistnienia obu społeczności do konfliktu przyczyniło się belgijskie panowanie, podczas którego bliżsi kolonizatorom wyznającym rasistowskie teorie byli Tutsi, bardziej smukli, o węższych nosach, cieńszych wargach i jaśniejszej skórze. Wprowadzenie w latach 30. dowodów tożsamości pogłębiło podziały. Na podstawie cech fizycznych Belgowie wyrokowali, komu w dokumencie wpisać Hutu, a komu Tutsi. Przynależność do tej drugiej grupy dawała wiele przywilejów, przede wszystkim szansę na zdobycie wykształcenia i karierę w administracji. Po drugiej wojnie światowej bardziej wyedukowani Tutsi zaczęli domagać się niepodległości. Chcąc ukarać ich niepodległościowe aspiracje, Bruksela wsparła polityczne ambicje Hutu. Tutsi poczuli się zagrożeni. Próbowali utrzymać władzę, eliminując wrogich aktywistów, co nakręciło spiralę przemocy, tym bardziej, że Hutu stanowiący 85% ludności Rwandy czuli się poniżani. W 1959 r., po śmierci kolejnego działacza przystąpili do zbrojnej konfrontacji, w wyniku której ok. 20 tys. Tutsi zginęło, a 150 tys. uciekło z Rwandy. Hutu przejęli władzę w kraju. Kolejne pogromy nastąpiły w 1963 r., rok po ogłoszeniu niepodległości, następne dekadę później. Za każdym razem ginęło kilkadziesiąt tysięcy osób, a łącznie ok. 700 tys. Tutsi uciekło do sąsiednich krajów.

Należy dodać, że Tutsi, którzy mieszkają w sąsiednim Burundi nie dali odebrać sobie władzy pod koniec lat 50 i w kolejnych latach wprowadzili brutalne rządy, których ofiarą były z kolei tysiące Hutu. Wywoływało to odwet w Rwandzie, która była krajem całkowicie zdominowanym przez Hutu. Gdy w 1973 r. ówczesny minister obrony, gen. Juvenal Habyarimana dokonał zamachu stanu, Rwanda stała się też jednopartyjnym państwem totalitarnym. Wszyscy dorośli obywatele zostali członkami Mouvement Révolutionnaire National pour le Dévelopment – MRND (Narodowego Ruchu Rewolucyjnego na rzecz Rozwoju).

Tutsi, którzy zbiegli z Rwandy, znaleźli schronienie w sąsiednich krajach, przede wszystkim Ugandzie. Tu po obaleniu reżimu Idi Amina w 1979 r. utworzono Rwandese Refugee Welfare Foundation (Rwandyjską Fundację Pomocy Uchodźcom), która w następnym roku przekształciła się w Rwandese Alliance of National Unity – RANU (Rwandyjski Związek Zjednoczenia Narodowego). W 1980 r. w Ugandzie wybuchła wojna domowa, w której przeciwko przywróconemu na urząd prezydentowi Miltonowi Obote wystąpiły siły skupione wokół Yoveri Museveniego. Wspierali go rwandyjscy Tutsi na czele z Fredem Rwigemą i Paulem Kagame. Do zakończenia wojny w 1985 r. u boku Museveniego powstała dobrze wyszkolona rwandyjska armia, na bazie której Rwigema i Kagame utworzyli w 1987 r. Rwanda Patriotic Front – RPF (Rwandyjski Front Patriotyczny). W 1986 r. Museveni został prezydentem Ugandy, a Kagame szefem wywiadu wojskowego.

O ile w Rwandzie przez dekadę lat 80. miały miejsce stabilne rządy Juwenala Habyarimany, to w sąsiednim Burundi w 1988 r. doszło do masakr Hutu zorganizowanych przez Tutsi (poprzednio rządzący krajem Tutsi przeprowadzili ataki na Hutu w 1972 r.). W 1990 r. w Ugandzie władze odebrały Tutsi prawo do posiadania ziemi i sprawowania wyższych urzędów w państwie. Skłoniło to siły RPF do uderzenia na Rwandę. W październiku tego samego roku ok. 4 tys. uzbrojonych Tutsi przekroczyło granicę ugandyjsko-rwandyjską. Słabe i źle wyszkolone rwandyjskie siły zbrojne nie były w stanie stawić czoła doświadczonym weteranom wojny domowej w Ugandzie. Jednak ofensywa Tutsi straciła swój impet na skutek znacznego rozciągnięcia linii frontu. Podczas ciężkich walk o miasto Gabiro Tutsi ponieśli klęskę. Zginął ich głównodowodzący, Fred Rwigema (Paul Kagame przebywał w trym czasie na szkoleniu wojskowym w USA). Siły rządowe Rwandy wsparła Francja, która wysłała 400 spadochroniarzy. Przez kolejne trzy lata wojna tliła się na pograniczu Rwandy i Ugandy. Akcje zbrojne, choć nie charakteryzowały się dużą intensywnością i liczbą zabitych, prowadziły do całkowitej anarchii w regionach objętych działaniami. W samej Rwandzie spowodowały postępująca mobilizację Hutu przeciwko Tutsi, powszechnie nazywanych „karaluchami”.

Widocznym przygotowaniom do ostatecznej walki z RPF towarzyszyły w Rwandzie potajemne działania wpływowej grupy radykałów zgromadzonych wokół rodziny żony prezydenta Agathe Habyarimany. Akazu (Mały Dom), jak ich nazywano, postanowili wygrać wojnę, mordując w kraju wszystkich Tutsi. Sprzymierzeńców znaleźli wśród działaczy i członków Mouvement Democratique Rwandais – MDR (Demokratycznego Ruchu Rwandy) – partii Hutu. Czołową rolę w podsycaniu nienawiści odgrywał dziennik Kangura (Pobudka), wydawany przez Hasana Ngeze, korzystającego ze wsparcia wpływowych członków klanu Akazu. Już w grudniu 1990 r. na jego łamach ukazał się artykuł pt. Dziesięć przykazań Hutu. Skrajnie rasistowski tekst nawoływał do niezawierania mieszanych małżeństw i niewchodzenia w związki z przedstawicielami Tutsi, którzy mieli być oszustami. Każdy robiący z nimi interesy Hutu powinien być traktowany jako zdrajca. Hutu powinni mieć wyłączność w dostępie do edukacji, urzędów i armii. Na koniec nawoływano do głoszenia „ideologii Hutu” oraz nieokazywania litości Tutsi. Później w serii artykułów redakcja Kangury przekonywała, iż Tutsi przygotowują się do ofensywy, która nie oszczędzi żadnego Hutu. Równie znaczącą rolę w szerzeniu nienawiści odegrało Radio Télévision Libre des Mille Collins – RTLM (Radio Tysiąca Wzgórz) oraz Radio Rwanda.

W październiku 1993 r. przedstawiciel Tutsi zabił prezydenta Burundi Melchiora Ndadaye z ludu Hutu wybranego w wyborach w czerwcu tego samego roku. Zabójstwo to wywołało falę masakr, w których śmierć poniosło nawet 100 tys. ludzi (głównie Hutu), a ponad milion uciekło z Burundi. Następca Ndadaye, Cyprian Ntaryamira, został wybrany na prezydenta dopiero po ustaniu masakr w styczniu 1994 r. Masakry w Burundi i exodus Hutu do Rwandy spowodowały drastyczne zaostrzenie sytuacji w obu krajach. Wzmógł aktywność ruch Hutu Power, wspierany przez środki masowego przekazu, powstały milicje Interahamwe i Impuzamugambi. Od początku 1994 r. ekstremiści Hutu przygotowywali się do „ostatecznego rozwiązania”. Szczególnie istotną rolę odegrały tu rozgłośnie radiowe, ze względu na fakt, iż znaczna część społeczności Hutu nie umiała czytać. Wbrew niektórym opiniom mówiącym o spontanicznym wybuchu, ludobójstwo zostało starannie przygotowane. Listy proskrypcyjne osób, które należało zabić w pierwszej kolejności, tworzono co najmniej z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, tym bardziej że nie chodziło o samych Tutsi, ale również umiarkowanych polityków Hutu. Rozdysponowano tysiące maczet, główną broń bojówek Interahamwe.

 W nocy z 6 na 7 kwietnia 1994 r. po zestrzeleniu samolotu, którym lecieli prezydenci Rwandy i Burundi, w Rwandzie rozpoczęły się masakry Tutsi[1]. Oprócz nich w czystkach ginęli także politycy Hutu kojarzeni z ruchem na rzecz pojednania i pokoju. Ich likwidowano na samym początku. W dniu 7 kwietnia 1994 r. Hutu dokonali egzekucji 10 żołnierzy kontyngentu belgijskiego, którzy wcześniej chronili panią premier Agathe Uwilingiyimanę, również zamordowaną. To spowodowało wycofanie się Belgów z tego regionu. Sprawcy działali bezkarnie, przy całkowitej bierności wojsk ONZ – UNAMIR, ponieważ mandat wojsk ONZ nie pozwalał na użycie broni. Dano im jedynie prawo do odpowiadania ogniem w momencie, kiedy zostaliby zaatakowani. Zmniejszano przy tym stopniowo kontyngent sił ONZ, jednocześnie ignorując informacje o tym, że do Rwandy napływa coraz więcej broni, w tym 500 tys. maczet z Chin. Broń palna była praktycznie niewykorzystywana w tym konflikcie. Stroną atakującą byli członkowie Interahamwe, Impuzamugambi, MDR,  ale także żołnierze gwardii prezydenckiej i armii. Tempo, w jakim uśmiercano ofiary było zawrotne – szacuje się, że w samym kwietniu zginęło 300 tys. osób. Przerażeni Tutsi chronili się w dżungli i kościołach. Tutsi mieszkający w okolicach Gikondo uciekli do kościoła misji palotyńskiej, w nadziei uzyskania schronienia i przeczekania zamieszek. Rano w dniu 9 kwietnia do kościoła weszli żołnierze gwardii prezydenckiej, którzy sprawdzając dowody tożsamości oddzielili osoby należące do plemienia Hutu, którym nakazano opuścić kościół. Pozostałe osoby, ponad 100 Tutsi: mężczyzn, kobiety i dzieci wymordowali maczetami członkowie Interahamwe[2]. Kilka dni później kilkunastu Tutsi, którzy znaleźli schronienie w kaplicy o.o. palotynów spalono żywcem.

Podczas gdy w Rwandzie trwało ludobójstwo, w ONZ toczyły się rozmowy na temat zwiększenia kontyngentu wojskowego i poszerzenia mandatu UNAMIR w celu opanowania sytuacji. Zakończyły się one fiaskiem. Dopiero w czerwcu 1994 r., po inicjatywie Francji, RB ONZ przyjęła rezolucję nr 929, na mocy której Paryż został upoważniony do podjęcia zdecydowanych kroków w Rwandzie. Francja przygotowała i przeprowadziła operację „Turkus”, która rozpoczęła się w dniu 23 czerwca 1994 r. Zaangażowanych w niej zostało ok. 3 tys. żołnierzy, którzy roztoczyli parasol ochronny nad Tutsi. W lipcu pod opieką francuskich żołnierzy znalazła się z kolei ludność Hutu uciekająca przed ofensywą RPF z Ugandy. Jednak w ciągu kilku miesięcy etnicznych czystek zginęło od 800 tys. do 1,2 mln ludzi, w zdecydowanej większości Tutsi. Według różnych danych w ciągu miesiąca z Rwandy uciekło ponad 2,5  mln ludzi, przede wszystkim do Zairu (ok. 1,5 mln). Znaleźli tu schronienie byli żołnierze rwandyjscy oraz członkowie milicji Interahamwe i Impuzamugambi. Celem radykałów Hutu było przynajmniej częściowe utrzymanie stanu posiadania. Warunki porozumienia z Aruszy (1993 r.), które dawały możliwość zaspokojenia ich aspiracji były kwestionowane przez Tutsi. Sprzeczności okazały się nie do pogodzenia We wschodniej części Zairu, a potem Demokratycznej Republiki Kongo, Hutu utworzyli zbrojne oddziały, które terroryzowały miejscową ludność oraz dokonywały grabieży i mordów w przygranicznych rejonach Rwandy. Odegrali również znaczną rolę w wojnie w Kongo w latach 1998-2002 nazwanej „wielką wojną afrykańską”, w której udział wzięło 8 państw, w tym Rwanda, która nie mogła pozwolić sobie na ciągłe napady Hutu na mieszkających w kraju Tutsi[3].

Międzynarodowy Trybunał Karny dla Rwandy wykazał, że w planowaniu ludobójstwa Tutsi zaangażowanych było pięć osób, w tym były premier Jean Kambada i Pauline Nyiramasuhuko, była minister ds. rodziny i kobiet, która zachęcała Interahamwe do mordowania Tutsi i sama brała udział w mordach[4]. Hutu, którzy uciekli do Demokratycznej Republiki Konga zaczęli nękać tamtejszych Tutsi. w 1996 r. rwandyjscy Tutsi, by zlikwidować partyzantkę Hutu, po raz pierwszy wywołali zbrojne powstanie na wschodzie Konga. Wspierani przez nich rebelianci, gromiąc w zwycięskim marszu obozy Hutu w ciągu niespełna roku podbili cały kraj i obalili dyktatora Mobotu Sese Seko. Kiedy partyzancki komendant Laurent-Desire Kabila, osadzony przez Rwandyjczyków na stanowisku prezydenta, próbował się od nich uniezależnić, w 1998 r. Rwanda, razem z Ugandą i Burundi, wywołała nową rebelię na wschodzie Konga i ponownie dokonała zbrojnej inwazji na sąsiada. Kabila zwrócił się o pomoc wojskową do Angoli, Namibii i Zimbabwe, a wojna przerodziła się w grabieżcą, w której każda z obcych armii i wspieranych przez nią partyzantek grabiła kongijskie złoża mineralne. W 2001 r. Kabila zginął w zamachu, a jego następcą został jego syn, Joseph. Kres wojnie położyła dopiero interwencja ONZ w 2003 r. Do walki z ekstremistami Hutu w kongijskich prowincjach Północnego i Południowego Kiwu powołano w 2006 r. Congrès National pour la Defense du Peuple – CNDP (Narodowy Kongres na rzecz Obrony Ludności), na czele którego stanął Laurent Nkunda. Hutu w Kongo powołali Forces Démocratique de Libération du Rwanda –  FDLR (Demokratyczne siły Wyzwolenia Rwandy)[5]. Oficjalnie głównym celem CNDP była obrona kongijskich Tutsi przed atakami bojówek Hutu. W rzeczywistości siły Kongresu grabiły, mordowały i gwałciły w podobnej skali, jak ich przeciwnicy, również własnych współplemieńców.

 W 2006 r. Joseph Kabila wygrał zorganizowane przez ONZ wybory. Rok później próbował wyrwać wschodnie Kongo spod kontroli Rwandy i uzależnionego od niej CNDP. Nad jeziorem Kiwu znowu wybuchła rebelia, którą dowodził Nkunda. Jego zastępcą był Bosco Ntaganda alias „Terminator”. Rebelia zakończyła się w 2009 r. ugodą między Kongiem i Rwandą. Nkunda zgodził się zostać osadzony w areszcie domowym w Rwandzie, a jego żołnierze zostali włączeni do kongijskiego wojska. „Terminator” awansowany na generała, zarządzał krainą Kiwu dorabiając się majątku na przemycie. Zapewniał Kabili spokój na wschodzie kraju, prezydent Konga natomiast zapewniał mu bezpieczeństwo przed listami gończymi Międzynarodowego Trybunału Karnego. Rządząc w prowincji Kiwu, Ntaganda opłacał się też dowódcom rwandyjskiego wojska, gwarantując im zyski z przemytu cennych surowców, głównie koltanitu, złota i diamentów. Kruchą równowagę zburzyły wybory prezydenckie w listopadzie 2011 r., wygrane przez Kabilę. Oskarżany o sfałszowanie elekcji, postanowił pomniejszyć niechęć Zachodu, wydając Ntagandę, by został osądzony przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Za „Terminatorem” wysłany został list gończy. W odpowiedzi z armii kongijskiej zdezerterowało kilkuset Tutsi pod dowództwem płk Sultaniego Makengi. Założyli oni partyzantkę pod nazwą Ruchu 23 Marca (od daty dezercji). Po początkowych sukcesach rebelianci zostali zepchnięci przez wojska rządowe na wzgórza w parku narodowym Virunga, przy granicy z Ugandą i Rwandą, gdzie ściągnięto znaczne siły w celu całkowitego stłumienia rebelii.

W październiku 2012 r. Ruch 23 Marca przyjął nazwę Kongijskiej Armii Rewolucyjnej, która w listopadzie przystąpiła do ofensywy we wschodnim Kongu, zajmując Gomę, stolicę prowincji Kiwu. Miasta, strzeżonego przez wojska pokojowe ONZ, nikt nie bronił. Rebelianci wycofali się z miasta, ale Kongijczycy uznali żołnierzy ONZ za niegodnych zaufania. Dążąc do poprawy skuteczności działania ONZ postanowiła, że do 17 tys. żołnierzy wojsk rozjemczych, mogących użyć broni tylko w samoobronie, dołączy 3-tysięczna brygada, mająca prawo podejmować operacje zbrojne, by przymuszać do pokoju. Rzecznik rebeliantów zapowiedział „marsz na Kinszasę”. Sukcesy buntowników były skutkiem słabości armii rządowej i władzy, która nie kontrolowała odległych prowincji.

W końcu lutego 2013 r. wybuchły walki między skłóconymi frakcjami Ruchu 23 Marca. Przyczyną konfrontacji był przewrót gen. Sultaniego Makengi, który obalił politycznego przywódcę Ruchu, biskupa Jeana-Marię Runigę Lugerero. Makenga oskarżył go o złodziejstwo i wysługiwanie się komendantowi „Terminatorowi”. Do rozłamu wśród rebeliantów doszło kilka dni po uroczystym podpisaniu w Addis Abebie traktatu pokojowego, w którym państwa z regionu Wielkich Jezior zobowiązały się nie wspierać więcej żadnej z grup kongijskiej rebelii i nie ingerować w sprawy tego państwa. Frakcja gen. Makengi opowiedziała się za tym, aby przy pośrednictwie Ugandy porozumieć się z Kinszasą. Bosco Ntaganda „Terminator” i biskup Lugerero uznali, że lepiej dla nich będzie ponownie zdobyć Gomę. Spór przekształcił się w otwarte walki, które zwaśnione strony toczyły wokół miasta. W marcu „Terminator”, poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie przeciwko ludzkości, masowe gwałty i wcielanie do armii dzieci-żołnierzy, przybył do ambasady USA w Kigali, aby oddać się w ręce amerykańskich dyplomatów. Stamtąd został przewieziony do aresztu MTK w Hadze. Wcześniej Ntaganda liczył na pomoc swoich rwandyjskich protektorów, którzy poinformowali go, że nie mogą zagwarantować mu bezpieczeństwa i poradzili, by sam zgłosił się do ambasady USA, które nie będąc sygnatariuszem umowy założycielskiej MTK, nie mają obowiązku wydawać mu osób ściganych listami gończymi.

Latem 2013 r. siły ONZ wyparły rebeliantów z Gomy, a na przełomie października i listopada wspólne uderzenie rządowych i oenzetowskich oddziałów rozbiło Ruch 23 Marca. Dowódcy rebelii wezwali swych zwolenników do złożenia broni, a sami uciekli do sąsiedniej Ugandy. Trwające 20 miesięcy powstanie dobiegło końca. Dowódcy afrykańskich sił MONUSCO zapowiedzieli, że następnym celem będą Demokratyczne Siły Wyzwolenia Rwandy (FDLR). Na początku września 2015 r. rozpoczął się w Hadze proces Bosco Ntagandy. Byłemu rebeliantowi postawiono aż 18 zarzutów, w tym rekrutowanie dzieci. Nie przyznał się on do winy. Sam zakończył edukację w wieku 17 lat, gdy, jak podaje BBC News, wstąpił do RPF – wówczas militarnego ruchu Tutsich żyjących na południu Ugandy, dziś partii rządzącej Rwandą.

 

 Przypisy                          

[1] Juwenal Habyarimana i Cyprian Ntaryamira wracali z Tanzanii. Okoliczności zamachu nie zostały do końca wyjaśnione, a sprawcy zestrzelenia samolotu pozostali nieznani.

[2]  W misji ojców palotynów przebywali wówczas nieuzbrojeni obserwatorzy ONZ, polscy żołnierze: mjr Jerzy Mączka i mjr Ryszard Chudy, nadzorujący w ramach misji pokojowej UNAMIR realizowanie zawartych 4 sierpnia 1993 r. postanowień pokojowych z Aruszy. Mączka, po rozpoczęciu ataku na kościół znajdował się w ogrodzie, skąd drogą radiową przekazał meldunek oficerowi dyżurnemu kwatery głównej UNAMIR o dokonywanym mordzie i prośbę o interwencję. Odpowiedź była jednak negatywna, ponieważ informacje o wielu podobnych wydarzeniach napływały z całej stolicy Rwandy – Kigali. Nie było w związku z tym możliwości interwencji żołnierzy z pododdziałów operacyjnych UNAMIR we wszystkich zagrożonych miejscach.

[3] Walki na wschodzie Konga wybuchły już w 1966 r., gdy miejscowi Tutsi, wspierani przez Tutsi z Rwandy i Burundi, a także zaprzyjaźnioną z nimi Ugandę, wywołali zbrojną rebelię przeciwko rządzącemu wówczas w Kinszasie prezydentowi Mobutu Sese Seko. Szacuje się, że w kongijskiej wojnie mogło zginąć i umrzeć nawet 4 do 5 mln ludzi. Dopuszczano się w niej najgorszych zbrodni, a wspierając rząd lub rebeliantów uczestniczyło w niej 12 afrykańskich państw, co sprawiło, że kongijską wojnę nazywano największą wojną współczesnej Afryki. Przerwała ją dopiero interwencja ONZ, która postanowiła wysłać do Konga oddziały wojskowe. Jednak bunty na wschodzie tliły się do 2008 r., gdy wspierany przez Rwandę Laurent Nkunda omal zdobył Gomę i ogłosił secesję prowincji Kiwu. Właśnie wtedy Kinszasa zgodziła się zawrzeć pokój z bojownikami, wcielić ich do rządowego wojska i zostawić im pod kontrolą wschód kraju.

[4] Zachęceni jej dopingiem i rozkazami ekstremiści mordowali i torturowali na wszelkie sposoby. Pewnego dnia spytała bojówkarzy Interahamwe, wskazując na grupę przerażonych kobiet Tutsi czekających na śmierć: Dlaczego ich najpierw nie zgwałcicie?. Później pomogła podpalić ofiary. Świadkowie zeznawali, że widzieli Nyiramasuhuko wykrzykującą przez megafon z jadącego samochodu: Pozbądźcie się karaluchów, nie oszczędzajcie starców ani płodów. Pojazd prowadził jej syn Shalom, który ochoczo wykonywał polecenia matki, szczególnie dotyczące gwałtów. Przy innej okazji pani minister ogłosiła, że Czerwony Krzyż udziela pomocy na stadionie. Setki zdesperowanych Tutsi uwierzyły, że znajdą tam schronienie. Na miejscu otoczyło ich jednak Interahamwe. Tu ekstremiści wybrali z tłumu atrakcyjne kobiety i zaciągnęli je do pobliskiego lasu. Pozostałych zabito na boisku przy użyciu granatów i maczet. Nyiramasuhuko przyglądała się rzezi z trybun.

[5] Sekretarz generalny FDLR, Callixte Mbarushimane został aresztowany w październiku 2010 r. w Paryżu. Był poszukiwany przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne popełnione w prowincji Kiwu we wschodniej części Demokratycznej Republiki Konga.