Z uwagi na obecną sytuację na świecie, wywołaną wybuchem pandemii koronawirusa, media jak gdyby zapomniały o wszystkich innych problemach współczesnego świata, włącznie z Syrią, która stoi dziś na skraju katastrofy humanitarnej. Mimo oficjalnie obowiązującego od stycznia zawieszenia broni, w Syrii nikt jeszcze nie dostrzega oznak obiecanego pokoju. Niedalej, niż dwa tygodnie temu w pobliżu miejskiego bazaru, w mieście Afrin dokonano zamachu samobójczego, w którym życie straciły 53 osoby ( cywile, w tym 11 dzieci). Do dzisiaj nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za tę zbrodnię, mimo to turecki rząd obarcza winą za jej dokonanie kurdyjskie Powszechne Jednostki Ochrony. Sytuacja w kraju, będącego solą w oku Bliskiego Wschodu , jest więc wciąż napięta, dowodzą tego także bieżące wydarzenia na terenie północnej prowincji Idlib, położonej tuż przy granicy z Turcją. To właśnie tam rząd wciąż stara się odzyskać pełną kontrolę, a głód i bieda, obok wojny stały się głównym narzędziem walki. Zagrożonych jest wciąż ponad 3 miliony ludzi, z których duża część już na początku roku zmuszona była uciekać z terenów ogarniętych wojną, a zamknięta granica z Turcją udaremniła ich plany o lepszym, bezpiecznym życiu.
Interes ponad życie
Już niemal od początku trwania wojny domowej w Syrii wszelkiego rodzaju grupy terrorystyczne stanowiły jedną z najbardziej znaczących stron konfliktu, bowiem w bezpośrednim następstwie wybuchu Arabskiej Wiosny, wśród niektórych członków opozycji dochodziło do podejmowania działań motywowanych ideami ekstermistycznymi. Za jedną z przyczyn błyskawicznej radykalizacji członków wcześniejszej umiarkowanej opozycji, Zachód uznaje dziś potrzebę obrony przed licznymi atakami ze strony służb bezpieczeństwa bezpośrednio sprzymierzonych z prezydentem Basharem al-Asadem. Nie bez znaczenia był jednak również masowy napływ dużej grupy dżihadystów do Syrii z takich krajów, jak Libia, Irak czy nawet z terenów byłej Czeczeni. Niestety, europejscy twardogłowi, licząc wówczas na rychły upadek syryjskiego reżimu, nie zamierzali przeciwdziałać zyskującym regularnie na swej popularności ruchom fundamentalistów. Wręcz przeciwnie, można nawet uznać, iż właśnie taki rozwój sytuacji pozostawał dla Europy korzystny, a północna część Syrii w błyskawicznym tempie zamieniła się w szarą strefę, pozbawioną jakichkolwiek oznak normalnego życia, wolnego od przemocy. Biorąc jednak pod uwagę, iż zachodniej polityce oraz członkom Dżabhat al-Nusra li Ahl asz-Szam (Front Obrony Ludności Lewantu), najbardziej wówczas rozbudowanej grupy terrorystycznej w kraju, przyświecał ten sam cel – możliwie jak najszybsze usunięcie Asada ze sceny politycznej, ten fakt wcale nie dziwi. To właśnie ta organizacja, będąca siatką Al-Kaidy w Syrii, obok Państwa Islamskiego i Syryjskiego Frontu Wyzwolenia, skupiały w swoich szeregach kilkadziesiąt tysięcy bojowników, a ich siła zarówno militarna, jak i liczebna spowodowały, iż na ulicach syryjskich miast rozgrywały się prawdziwie dantejskie sceny.
Egzekucje i porwania były na porządku dziennym, a pomimo tego, iż już w 2013 roku ofiar śmiertelnych konfliktu było więcej po stronie sprzymierzonej z reżimem, aniżeli rebeliantów, mediom wciąż przyświecał obraz prezydenta jako krwawego dyktatora, a ruchy radykalnych opozycjonistów często ulegały heroizacji, oni sami ukazywani byli zaś, jako nieustraszeni bojownicy o wolność. Wydarzenia te dziwnym trafem zbiegły się w czasie z zawarciem przez Francję lukratywnych kontraktów militarnych, wartych kilka miliardów euro, z takimi państwami, jak Katar i Arabia Saudyjska, które od wielu lat inwestują swoje petrodolary w rozwój salafickich organizacji i ugrupowań terrorystycznych, służących im jako narzędzie do walki z wrogim Iranem, będącym od początku wojny, obok Rosji, najważniejszym sojusznikiem reżimu Al-Asada. Dla Francji zapewne już wówczas było jasne, iż wojna w Syrii może znacznie przeciągnąć się w czasie, co doprowadzi do nieuchronnej śmierci tysięcy osób, kalkulując jednak swoje zyski, do których uzyskania niezbędne było utrzymanie przyjacielskich stosunków z Katarem, wizja potężnego zastrzyku gotówki okazała się ważniejsza, aniżeli utrzymanie pokoju u bram Europy.
W Syrii, przede wszystkim, ze względu na jej geograficzne położenie, a nie jak się często twierdzi – zasoby naturalne, ścierają się interesy wielu światowych mocarstw, a życiem za ich niepohamowane aspiracje zapłaciło już ponad pół miliona ludzi i chociaż dzisiaj już walki toczą się tam tylko na jednym froncie, licznik syryjskich ofiar konfliktu wciąż pędzi w górę…..