Izraelsko- amerykańskie porozumienie w sprawie palestyńskiej ziemi
W mediach perskojęzycznych szerokim echem rozeszła się informacja o propozycji prezydenta USA Donalda Trumpa rozwiązania konfliktu izraelsko-palestyńskiego i zapewnienia pokoju na Bliskim Wschodzie poprzez „potwierdzenie suwerennego państwa Izrael ze stolicą w Jerozolimie i utworzenie państwa palestyńskiego na Zachodnim Brzegu i w Gazie”. Niniejszym potwierdzeniem miałoby być podpisanie porozumienia określanego przez D. Trumpa mianem „umowy stulecia”.
Według doniesień agencji prasowej Tasnim Abdulfazl Hassan Beigi – członek irańskiej Parlamentarnej Komisji Bezpieczeństwa Narodowego i Polityki Zagranicznej komentował doniesienia o planie D. Trumpa zapewniając, że muzułmanie sprzeciwią się wszelkim naruszeniom suwerenności oraz dalszej okupacji ziemi palestyńskiej w Jerozolimie. Polityk dodał, że powyższe „zamieszanie” zostało spowodowane zepchnięciem B. Netanjahu poza margines życia politycznego w Izraelu, a omawiane „porozumienie” ma na celu przede wszystkim poprawę jego pozycji.
Jak twierdzi A. H. Beigi wspomniana „umowa” nabiera również znaczenia w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych– w ten sposób D. Trump chce usatysfakcjonować syjonistycznych lobbystów, by wsparli go w drodze po reelekcję.
Polityk wskazał jednak, że pomimo usilnych starań USA, Izraela i Anglii pomysł D. Trumpa spotkał się z negatywną reakcją społeczności międzynarodowej. Dodatkowo poparcie dla tego planu wycofały kraje arabskie z Zatoki Perskiej.
Media perskojęzyczne przywołują również negatywne opinie amerykańskich analityków na temat „umowy stulecia”. Część obserwatorów z USA jest zdania, że D. Trump w powyższej sprawie kieruje się jedynie osiągnięciem własnych korzyści.
Wielu analityków od dłuższego czasu zastanawia się na tym, jaką koncepcję w odniesieniu do sytuacji na bliskim Wschodzie ma Donald Trump. Są tacy, którzy zarzucają obecnej polityce Stanów Zjednoczonych brak spójności oraz, porównując ją z rządami Baraka Obamy i George’a W. Busha zauważają konsekwentne odejście od promowania demokracji oraz przestrzegania praw człowieka.
Analizy wskazują również, że w regionie Zatoki Perskiej powoli dokonują się zmiany. Kraje arabskie zaczęły dostrzegać, że USA nie zapewnią im bezpieczeństwa i łatwo przychodzi im porzucenie zobowiązań wobec nich. Stąd też brak poparcia dla „umowy stulecia” ze strony arabskich monarchii.