W ciągu minionego weekendu i w poniedziałek 15.06. ulice miasta Dijon były miejscem ulicznych zamieszek wywołanych przez grupę ok. 150 Czeczenów, którzy stanęli w obronie swego 16-letniego rodaka zabitego przez konkurentów z branży narkobiznesu z Maroka i Algierii. Według nieoficjalnych informacji do Dijon dojeżdżają Czeczeni z Francji i Belgii, aby pomścić śmierć rodaka. Jak zakończy się potyczka, trudno przewidzieć, ale proponuję wziąć pod uwagę zdarzenie z miasta Miluza sprzed kilku lat. Taki był ich przebieg: … .
Berberowie z Afryki Północnej i czarnoskórzy wyznawcy islamu, niekoniecznie chcieli dzielić miejsce w meczecie z Arabami. Każda z grup chciałaby mieć własny meczet. Przed meczetem An-Nur w Miluzie doszło do ostrych starć między Czeczenami a wyznawcami islamu pochodzącymi z krajów Maghrebu. Po ceremonii ślubnej obie grupy starły się ze sobą. Sześć osób zostało rannych. Walczących Arabów i Czeczenów próbowała rozdzielić miejscowa policja, ale trzeba było sięgnąć po posiłki ze Strasburga. Kiedy już dodatkowe siły przybyły, niejako „tradycyjnie” obydwie grupy zwróciły się wspólnie przeciwko nim, zasilone dodatkowo o młodzież z blokowisk. Musiano użyć helikoptera, gumowych kul i gazu. Rany odniosło pięciu policjantów. Zatrzymano kilkanaście osób, w tym mężczyznę, który szedł na odsiecz islamskim braciom z dubeltówką. Przykład ten pokazuje jeszcze jedno: niezależnie od podziałów muzułmanie w Europie są w stanie współdziałać przeciwko siłom porządkowym kraju przyjmującego. Uwidaczniają to jeszcze bardziej zamieszki na ulicach miast UE, szczególnie we Francji … , ale nie tylko… .