AFRIKANER WEERSTANDSBEWEGING (AFRYKANERSKI RUCH OPORU)
Flaga AWB
Organizacja została założona w lipcu 1973 r. w Heidelbergu, na przedmieściach Johannesburga, przez sześciu Burów (dosłownie chłopi, rolnicy, zwani również Afrykanerami, biali mieszkańcy RPA), na czele z Eugènem Terre’Blanchem. Celem założycieli było ustanowienie niezależnego Państwa Burów (Boerestaat), istniejącego niezależnie od Republiki Południowej Afryki, która ich zdaniem, pod rządami premiera Balthazara Johannesa Forstera w latach 1966-1978, była zbyt liberalna i lewicowa. W tym celu chcieli oni odzyskać ziemie utracone po drugiej wojnie burskiej (1899-1902), w czasie której Transwal i Orania zostały opanowane przez Anglików[1]. Członkowie i zwolennicy Afrikaner Weerstandsbeweging (AWB) dążyli pokojowymi metodami do utworzenia własnego państwa i mieli nadzieję, że zostanie ono uznane przez ONZ. Torre’Blanche cały czas opowiadał się za utrzymaniem segregacji rasowej w RPA.
W latach 70. i 80. organizacja liczyła od siedmiu do kilkunastu tysięcy „białych” mieszkańców RPA, którzy sprzeciwiali się liberalizacji polityki apartheidu, czyli segregacji ras. Wykorzystując talent oratorski Torre’Blanche sprzeciwiał się zniesieniu przepisów zakazujących mieszanych małżeństw międzyrasowych. W czasie stanu wyjątkowego w latach 1984-1986, wprowadzonego w związku z buntami czarnej ludności, organizacja prowadziła kampanię terroru wobec kolorowej ludności RPA.
W 1991 r. w Ventersdorp doszło do starć pomiędzy zwolennikami AWB, protestującymi przeciwko zniesieniu segregacji rasowej a policją. Po raz pierwszy w historii RPA siły bezpieczeństwa zabiły białych demonstrantów, wywołując falę ostrych protestów ze strony AWB. Członkiem organizacji był wówczas polski emigrant Janusz Waluś (od 1987 r. obywatel RPA), który w dniu 10 kwietnia 1993 r. dokonał zabójstwa Chrisa Haniego,, sekretarza generalnego South African Communist Party – SACP (Komunistycznej Partii Południowej Afryki). Kilkadziesiąt minut później Waluś został aresztowany. Czarna większość mieszkańców RPA wzburzyła się na wieść o zabójstwie lidera SACP. W rankingach popularności plasował się on wówczas tuż za Nelsonem Mandelą. Hani, wyszkolony w ZSRR i NRD, kierował Umkhonto we Sizwe (Włócznią Narodu), zbrojnym ramieniem The African National Congress – ANC (Afrykańskiego Kongresu Narodowego), które organizowało ataki terrorystyczne wymierzone w białych. Wielu Afrykanerów na wieść o zabójstwie lidera tamtejszych komunistów odetchnęło jednak z ulgą ponieważ w Hanim widzieli człowieka, który miał potencjał, by pogrążyć RPA w rewolucji komunistycznej ze wszelkimi tego konsekwencjami. Zabójstwo Haniego miało zerwać toczące się rozmowy między białymi i czarnymi oraz wywołać rasową wojnę domową, w wyniku której Afrykanerzy zamierzali oderwać od RPA część kraju i ogłosić tam niepodległość burskiej republiki. Waluś został skazany na karę śmierci, po czym wyrok zamieniono na dożywocie.
W latach 90. Terre’Blanche należał do najpopularniejszych polityków RPA. Po pierwszych wolnych wyborach w 1994 r., które zakończyły epokę białej dominacji w Południowej Afryce przestał odgrywać jakąkolwiek rolę w polityce, a w 2001 r. na trzy lata trafił do więzienia za pobicie dwóch czarnych robotników, jednak wciąż cieszył się dużym szacunkiem Afrykanerów. Po wyjściu z więzienia dążył do odrodzenia AWB. Organizacja reaktywowała się w 2008 r., po latach zastoju w aktywności. Jej symbolem są trzy złączone na kształt trykwetru (triskelion) siódemki, które maja stanowić antytezę „szatańskich” trzech szóstek.
W 2003 r. członkowie tajnej organizacji Boeremag (Siła Burów) zostali skazani na kary długoletniego więzienia za serię zamachów bombowych mających na celu odsunięcie od władzy ANC. Rok wcześniej policja południowoafrykańska, w ramach zakrojonej na szeroką skalę operacji Zelota, aresztowała 18 członków Boeremag. Zostali oni oskarżeni o próbę wywołania rasowego konfliktu zbrojnego i przywrócenia apartheidu oraz próbę dokonania zamachu na Nelsona Mandelę, aby w ten sposób sprowokować wybuch wojny. Wśród aresztowanych, a potem oskarżonych, znalazło się m.in. trzech synów Johana Pretoriusa, aresztowanego we wrześniu 2002 r., po znalezieniu w jego samochodzie ciężarowym bomby zapalającej, stu pistoletów maszynowych i amunicji. Podczas rewizji przeprowadzonej na jednej z farm policja znalazła olbrzymi magazyn broni, materiałów wybuchowych i gotowych bomb. Jednak Terre’Blanche zapewnił wówczas, że walka zbrojna nie mieści się w nowej strategii Burów. Innym oskarżonym był Tom Forster, były oficer armii RPA, ujęty po sześciomiesięcznej obławie.
Wśród najważniejszych dowodów zebranych przez prokuraturę znajdował się tzw. Plan 12, w którym spiskowcy zamierzali wystawić tajną armię składającą się z 3722 gotowych na wszystko białych bojowników. Poprzez serię zamachów bombowych mieli oni doprowadzić do chaosu w Kraju Przylądkowym. Pierwsze ataki miały wyglądać tak, jakby ich sprawcami byli muzułmanie lub Żydzi. Jako cel wyznaczono białych polityków, którzy zdradzili swą rasę, pozwalając w 1994 r. na przejęcie władzy w RPA przez ANC, czyli czarną większość. Zamierzano m.in. zabić ostatniego białego prezydenta RPA, Frederika Willema de Klerka, wymordować lub uwięzić członków parlamentu, zniszczyć elektrownie oraz uwolnić z więzień bojowników o wolność białej rasy, w tym Clive’a Derby-Lewisa i Janusza Walusia skazanych za zamordowanie Chrisa Haniego. Autorzy Planu 12 mieli nadzieję, że uda im się zmusić terrorem ludność do ucieczki na tereny nadmorskie, a w końcu na północ, poza terytorium państwa. Liczyli, że po ułożeniu przy drogach stosów darmowej żywności, Murzyni tłumnie opuszczą swe siedziby i będą odchodzić coraz dalej, aby tylko za darmo najeść się do syta.
AWB atakowany był przez rząd ANC. Przeciwko aktywistom ruchu oraz samemu liderowi przeprowadzono wiele prowokacji, zamykano ich również w więzieniach. Wywodzący się z ANC prezydent Jacob Zuma zapewniał białych mieszkańców, że w RPA mogą czuć się bezpieczni i nie mają powodów by przyłączać się do AWB lub innych skrajnych ruchów. Jednak skala przemocy fizycznej i psychicznej nasilająca się wobec Afrykanerów wzbudzała nieufność do władz. Burscy ekstremiści nie posiadali jednak poparcia konserwatywnie nastawionych białych mieszkańców RPA. Mogli liczyć na pomoc najwyżej od tysiąca do dwóch tysięcy białych rasistów. Po aresztowaniach członków Boeremag prasa w RPA donosiła, że terrorystów wciąż należy się obawiać. Biali radykałowie werbowali członków sił zbrojnych i usiłowali zdobyć broń i amunicję z wojskowych magazynów. W 2002 r. zatrzymano młodą kobietę – żołnierza, wywożącą z bazy wojskowej, granaty, amunicję oraz tajne dokumenty w wersji cyfrowej. Jednak narastająca fala przemocy wobec białych mieszkańców RPA spowodowała m.in. ich radykalizację, mobilizację i militaryzację. Od 1994 r. do końca 2002 r. zamordowanych zostało ponad 600 białych farmerów. Niektórzy Afrykanerzy głosili, że zabójstwa farmerów były częścią planów rządu, pragnącego pozbyć się białych mieszkańców, podobnie jak to miało miejsce w sąsiednim Zimbabwe[2]. Podejrzenia były tym silniejsze, że władze RPA zupełnie nie sprzeciwiały się ekscesom reżimu w Harare. Ponadto w sąsiedniej Namibii także przyjęty został projekt wywłaszczenia białych farmerów. Mimo zapewnień kolejnych prezydentów RPA, biała mniejszość i obecnie czuje się zagrożona, co sprzyja radykalizacji jej postaw i wyjazdom z kraju.
Od czasu gdy w 1994 r. upadł apartheid Afrykanerzy czują się coraz mniej bezpieczni. W wyniku akcji afirmatywnej, która promuje czarnych i kolorowych (mulaci i azjaci), nawet jeżeli nie mają kwalifikacji, biali nie mogli dostać pracy lub ją stracili i żyli w biedzie. W wielu miejscach kraju powstały dzielnice nędzy zamieszkałe przez białych obywateli RPA. Rządowe środki przeznaczone na zwalczanie biedy przeznaczone są dla czarnych. Afrykanerom pomagały organizacje prywatne, na czele z Solidarnością. Biali w RPA byli lżeni, bici, poniżani, napadani, mordowani. Nieudolna policja nie jest w stanie zapewnić im bezpieczeństwa. Ludzi zatrudnia się w policji nie ze względu na kwalifikacje, ale na kolor skóry. Przejawy czarnego rasizmu i sytuacja gospodarcza sprawiły, że RPA opuściła już prawie jedna trzecia czteromilionowej wcześniej białej ludności[3].
W 2009 r. Torre’Blanche był inicjatorem spotkania przedstawicieli ponad 29 ugrupowań zrzeszających białych mieszkańców południowej Afryki, mającego na celu wypracowanie wspólnej strategii działań na rzecz niepodległego państwa burskiego. Powiedział wówczas: To spotkanie będzie manifestem: dajcie mi mój kraj, chcę tego! Burowie walczyli w obronie swojej niepodległości w dwóch wojnach z Wielką Brytanią u schyłku XIX wieku. Teraz Burowie są gotowi na odejście od systemu, który pchnął ich w ciemność niewolnictwa. Teraz działamy razem i chcemy wolnej republiki burskiej.
W kwietniu 2010 r., dwa miesiące przed rozpoczęciem piłkarskich mistrzostw świata, rozgrywanych po raz pierwszy w Afryce, Torre’Blanche został zabity maczetami na swojej farmie. Przyczyną zabójstwa były najprawdopodobniej nie względy rasowe, lecz odmowa zapłaty wynagrodzenia dwóm czarnym pracownikom. Zabójstwo to stało się dowodem dla białych farmerów wskazującym na to, że po upadku apartheidu teraz oni padają ofiarą rasowej dyskryminacji ze strony czarnych mieszkańców. Pogrzeb Torre’Blanche’a zamienił się w manifestację polityczną pod flagami organizacji i hasłami „oddania RPA w ręce białych, gdyż czarni nie nadają się do kierowania krajem”. Niektórzy dostrzegli również związek zabójstwa Torre’Blanche’a ze słowami prowokacyjnej pieśni nawołującej do zabijania Burów, propagowanej przez lidera młodzieżówki ANC Juliusa Malemę. Otwarcie kwestionuje on pokojowe dziedzictwo pierwszego czarnoskórego prezydenta kraju Nelsona Mandeli, i często wykorzystuje ideologię rasistowską na scenie politycznej RPA. We wrześniu 2011 r. Sąd Najwyższy RPA uznał, że utwór Zastrzel Bura szerzy nienawiść rasową i zabronił jego wykonywania. Po śmierci Torre’Blanche’a na czele AWB stanął Steyn van Ronge.
W sierpniu 2012 r. sąd skazał Chrisa Mahlangu, zabójcę Torre’Blanche, na karę dożywotniego więzienia (karę śmierci zniesiono w RPA wraz apartheidem). Sędzia uznał, że sprawca działał z pobudek rasistowskich. Drugi z zabójców, Patrick Ndlovu, który dopiero w areszcie śledczym skończył 18 lat, został skazany na 2 lata więzienia. W poczet kary zaliczono pobyt w areszcie i Ndlovu znalazł się na wolności. W tym samym miesiącu 2012 r. policja zatrzymała czterech białych ekstremistów podejrzanych o planowanie zamachu bombowego podczas kongresu ANC organizowanego na uniwersytecie w Maguing.
Partia białej mniejszości opowiadającej się za samostanowieniem Afrykanerów, potwierdziła, że dwóch z zatrzymanych było jej członkami, odcięła się natomiast od wykrytego spisku.
Chris Hani |
Źródło:
(dostęp: czerwiec 2016).
W marcu 2016 r. sędzia Nicolene Janse van Nieuwenhuizen zdecydowała, że Janusz Waluś kwalifikuje się do zwolnienia warunkowego i powinien być w ciągu dwóch tygodni wypuszczony na wolność. Decyzja ta wzbudziła niedowierzanie i gniew wśród bardzo wielu czarnych mieszkańców RPA, którzy do dziś uważają Chrisa Haniego za bohatera walki z uciskiem białych. Minister sprawiedliwości Michael Masutha obiecał sympatykom zabitego przywódcy południowoafrykańskich komunistów, że nie pozwoli Walusiowi wyjść na wolność. Odwołanie ministra zostało jednak 14 kwietnia odrzucone przez sędzię van Nieuwenhuizen. Michael Masutha zapowiedział odwołanie się od tej decyzji do Sądu Najwyższego. Władze Afryki Południowej w naturalny sposób angażują się w tę sprawę: SACP jest integralną częścią rządzącego RPA nieprzerwanie od 1994 r. ANC. Gniew jej członków to poważny problem dla ANC, szczególnie przed wyborami. Jeremy Cronin, zastępca sekretarza generalnego SACP, stwierdził: Człowiek, który o mało nie doprowadził do wybuchu wojny domowej w naszym kraju, starał się zapobiec przekazaniu władzy przez białych i nie wyznał prawdy na temat prawdziwych mocodawców tej brutalnej egzekucji, ma chodzić wolno? Nie możemy się na to zgodzić. Jak podkreślił Cronin, najważniejsze dla południowoafrykańskich komunistów jest ustalenie tego, kto konkretnie zlecił Walusiowi zabójstwo Haniego. To samo można usłyszeć od wielu czarnych mieszkańców przedmieść Kapsztadu, którzy mówią, że „Waluś musi w końcu powiedzieć prawdę”. Sympatycy Haniego twierdzą, że tak naprawdę za Januszem Walusiem stał nie Clive Derby-Lewis (zwolniony z więzienia w 2015 r. z uwagi na ciężką chorobę) tylko białe służby specjalne, które nie chciały dopuścić do upadku starego ładu[4]. Na czele społecznego ruchu oporu przeciwko wypuszczeniu Janusza Walusia stoi wdowa po zabitym, Limpho Hani. Przewodziła ona demonstracjom przeciwników decyzji sędzi van Nieuwenhuizen. Limpho Hani powtarza, że nigdy nie wybaczy mordercy swojego męża i ma nadzieję, że Waluś „zgnije w więzieniu”. Najgłośniejsze protesty przeprowadzili byli bojownicy organizacji paramilitarnej, na której czele stał Hani. Dnia 13 kwietnia 2016 r. weterani Umkhonto we Sizwe demonstrowali w Kapsztadzie. Jeden z ich przywódców, Fumanikile Booi, tłumaczył swój gniew: Przyszliśmy tu, żeby przyłączyć się do chóru złożonego z milionów Południowoafrykańczyków, którzy mówią: „Żadnego zwolnienia, niech zabójca Chrisa Haniego zgnije w więzieniu!. Booi zapowiedział, że jeżeli Waluś wyjdzie na wolność, to weterani Umkhonto we Sizwe zaprowadzą go za kratki. Jednak minister sprawiedliwości RPA wniósł odwołanie do Najwyższego Sądu Apelacyjnego.
Janusz Waluś nie będzie się mógł czuć bezpiecznie na wolności w RPA. Najlepszym rozwiązaniem byłby jego powrót do Polski. Dlatego też Obóz Narodowo Radykalny podjął starania o sprowadzenie go do kraju. W czerwcu 2016 r. przedstawiciele tej organizacji zapytali Ministerstwo Sprawiedliwości o sprawę Janusza Walusia. Resort odpowiedział, że wyraża zainteresowanie podjęciem działań w sprawie przekazania Walusia. W tym samym miesiącu poseł Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego, indagował MSZ w sprawie sprowadzenia Walusia do Polski. Określił go jako „przeciwnika wprowadzenia w RPA założeń rewolucji komunistycznej”, a łódzki ONR nazwał zabójcę Haniego „bohaterem wyklętym”.
W sierpniu 2017 r., przed Najwyższym Sądem Apelacyjnym, odbyła się kolejna rozprawa w sprawie Janusza Walusia. Sąd podjął decyzję obalającą postanowienia sądu w Pretorii i Waluś pozostał w więzieniu. Zrzekł się on obywatelstwa południowoafrykańskiego, aby ułatwić proces przedterminowego zwolnienia z więzienia i powrót do Polski, jednak sąd zdecydował, że będzie kontynuować odbywanie kary w więzieniu w Południowej Afryce. W październiku 2019 r. pojawiły się informacje, zgodnie z którymi, w związku ze zmianą ministra sprawiedliwości RPA, Janusz Waluś ma szanse powrotu do ojczyzny. Stanowisko ministra opuścił bowiem Michael Masutha, który blokował starania Polaka o zwolnienie warunkowe. Jego następca, Ronald Lamola miał być przychylny dla Walusia, tym bardziej iż mury więzień opuścili prawie wszyscy zbrodniarze z czasów apartheidu. Jednak w marcu 2020 r. Lamola nie wyraził zgody na zwolnienie Polaka z więzienia. Uzasadnił to następująco: Umieszczenie przestępcy Walusia na zwolnieniu warunkowym zniweczyłoby surowość, o którą zabiegał skazujący go sąd.
[1] Po wojnie Burowie otrzymali szerokie uprawnienia samorządowe i jako Afrykanerzy przejęli ważne pozycje gospodarcze w utworzonym w 1910 r. Związku Południowej Afryki. W jego skład weszły Kraj Przylądkowy, Transwal i Orania. ZPA otrzymał status dominium Wielkiej Brytanii.
[2] Pomysłem na pozyskanie ziemi są wywłaszczenia. Dokonuje się ich od roku 1996, ale do tej pory farmerzy mogli liczyć na rekompensaty. Jednak 27 lutego 2018 r. parlament przegłosował przygotowany przez ultralewicową partię Bojownicy o Wolność Gospodarczą (EFF), projekt ustawy nieprzewidującej rekompensat za wywłaszczaną ziemię. Radykalna EFF Juliusa Malemy (znanego z nawoływania do zabijania Burów) zyskuje popularność kosztem partii rządzącej. Świadom zmniejszającego się poparcia dla ANC prezydent Cyril Ramaphosa ów projekt poparł. Jedyną przeszkodą na drodze Malemy i Ramaphosy jest konstytucja RPA. Prezydent stwierdził, że poprawka do ustawy zasadniczej jest niezbędna. Jednocześnie rząd stara się ograniczyć posiadanie legalnej broni palnej – około trzystu tysięcy posiadaczy broni, którzy nie zdążyli przedłużyć licencji, ma zdać swoją własność. W rządzonym przez dyktatora Roberta Mugabe Zimbabwe od 2000 r. przeprowadzano reformę rolną, odbierając farmy ich właścicielom. Poskutkowało to spadkiem produkcji rolnej o 70%. Jednak w Zimbabwe było o wiele mniej białych farmerów.
[3] W 2009 r. głośna była sprawa 31-letniego Afrykanera Brandona Huntleya, pochodzącego z Kapsztadu, który siedem razy padł ofiarą napadów ze strony czarnych współobywateli. W końcu wyjechał do Kanady, gdzie wystąpił do Komisji ds. Imigracji i Uchodźców z wnioskiem o przyznanie azylu. Zdaniem Huntleya przyczyną ataków był bowiem kolor jego skóry. Podkreślił, że nie mógł liczyć na pomoc policji kontrolowanej przez rząd złożony z czarnych obywateli. Ze względu na prowadzoną przez władze RPA akcje afirmatywną, która promuje kolorowych nie mógł dostać również pracy. Komisja przyznała Huntleyowi rację i nadała mu status uchodźcy. Jej przewodniczący William Davis stwierdził, że przedstawione przez Huntleya dowody wskazują, iż władze RPA są obojętne i niezdolne (a może nawet niechętne) do obrony białych obywateli przed prześladowaniami ze strony czarnych mieszkańców. Sprawa ta wywołała konflikt dyplomatyczny. MSZ RPA odrzuciło oskarżenia o przejawy rasizmu w kraju, a sprawa Huntleya zniszczyła wizerunek RPA i utrwaliła rasizm. Tymczasem badania sondażowe przeprowadzone na ulicach Johannesburga potwierdziły opinię Huntleya. Jego sprawa częściowo tylko pozwoliła przełamać tabu, jakim jest trudna sytuacja białych mieszkańców RPA pod rządami czarnych, wciąż bowiem problem ten jest niepoprawny politycznie, a dla lewicy to czarni wciąż pozostają uciskaną częścią społeczeństwa afrykańskiego.
[4] Przed Komisją Prawdy i Pojednania w 1997 r. Janusz Waluś zeznał: Jak powiedziałem to już kilkakrotnie, zrobiłem to, kierując się instrukcjami od pana Clive’a i Partii Konserwatywnej.