Źródło:
W Iraku rośnie presja na dziennikarzy i lokalnych aktywistów, którzy czują się coraz bardziej zagrożeni. Pod ich adresem wysyłane są groźby zarówno przez szyickie bojówki wspierane przez Iran, jak i służbę bezpieczeństwa (Asaisz) Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu. Podpalenie przez wściekły tłum 31 sierpnia gmachu stacji telewizyjnej Dijlah w Bagdadzie, która emitowała koncert w dniu szyickiego święta Aszura, to tylko jeden z epizodów ukazujących wrogie nastawienia zradykalizowanej części szyickiej większości Iraku do dziennikarzy próbujących w sposób rzetelny i obiektywny relacjonować wydarzenia w kraju. Dziennikarze tej stacji od dłuższego czasu otrzymywali pogróżki za informowanie o wspieraniu przez Iran szyickich bojówek i przypisywanie tym grupom ataków terrorystycznych. Od czasu podpalenia stacji Dijlah część jej personelu pozostaje w ukryciu. Do tej pory żaden ze sprawców tego zdarzenia nie został pociągnięty do odpowiedzialności. Prawdopodobieństwo ataków na niezależne stacje telewizyjne jest na tyle duże, że zamknięto już 8 z nich. Podobny los spotkał 4 rozgłośnie radiowe. Poważne niebezpieczeństwo grozi również dziennikarzom, którzy starają się relacjonować wewnętrzny konflikt w łonie władzy na terenie Baszur, czyli w irackim Kurdystanie. Rywalizacja między Demokratyczną Partią Kurdystanu i Patriotyczną Unią Kurdystanu zagraża spójności regionu. Na to nakładają się sprzeczne interesy poszczególnych plemion kurdyjskich. Jedni i drudzy nie chcą, aby ich wrażliwe sprawy (rywalizacja, korupcja, nepotyzm, skrytobójstwa) oglądały światło dzienne. Obserwuje się wykorzystywanie obecnej sytuacji pandemicznej do uzasadniania rozprawiania się z wolnymi mediami i trwającymi protestami. W obawie o swoje życie wielu dziennikarzy zmieniło język swoich tekstów z arabskiego na angielski, używa pseudonimów lub uciekło z kraju. Znaczna ich grupa przebywa w więzieniach. Długa jest również lista zamordowanych dziennikarzy w Kurdystanie.