Koalicja wojsk pod przywództwem USA w Iraku przekazała siłom tego kraju w Camp Tadżi około pięćdziesiąt bunkrów oraz obiektów do przechowywania amunicji, podczas gdy w kraju wciąż narasta konflikt z bojownikami wspieranymi przez Iran, należącymi przede wszystkim do Kataib Hezbollah, a wcześniej do koalicji Al-Haszd al-Szaabi (Ludowa Mobilizacja). Z kolei walka z Państwem Islamskim wydaje się zbliżać ku końcowi. Impulsem do przekazania wsparcia dla sił irackich był atak, do którego doszło w pobliżu bazy należącej do koalicji USA. O wystrzelenie dwóch niewielkich rakiet Stany Zjednoczone oskarżyły grupy sprzymierzone z Iranem. Rząd iracki poinformował również o ataku rakietowym na bazę lotniczą Balad. W tym samym czasie kilka rakiet spadło także na lotnisko w Bagdadzie. Rząd iracki podał na Twitterze, iż nikt nie ucierpiał w wyniku ataków, nie przyniosły one również znaczących szkód materialnych. Wymienione ataki nastąpiły po tym, jak Stany Zjednoczone przejęły ponad milion baryłek irańskiej ropy naftowej z czterech tankowców zmierzających w kierunku Wenezueli. W najbliższym czasie planowane są także rozmowy między Irakiem oraz USA dotyczące długotrwałej obecności wojsk amerykańskich we wciąż niestabilnym kraju. Jednocześnie wciąż rośnie napięcie między Iranem a Stanami Zjednoczonymi od czasu, gdy administracja prezydenta Trumpa próbowała renegocjować traktat nuklearny zawarty jeszcze w czasie kadencji Obamy. Sytuacja dodatkowo zaogniła się na początku tego roku, kiedy w wyniku ostrzału z amerykańskiego drona zginął w Bagdadzie czołowy irański generał Kasim Sulejmani, dowodzący jednostką Quds, na co Teheran błyskawicznie odpowiedział salwą rakiet, które uderzyły między innymi w bazy zajmowane przez siły USA na terenie Iraku, raniąc wielu żołnierzy.