W dniu 1listopada ok. godz. 17. grupa rebeliantów należących do Armii Wyzwolenia Oromo (Oromo Liberation Army – OLA) wtargnęła do wioski w regionie Wollega w zachodniej Etiopii i zabiła kilkadziesiąt osób. Dokładna liczba ofiar do tej pory nie jest dokładnie znana. Mówi się o ponad 50 zabitych. Napastnicy kazali mieszkańcom zgromadzić się na placu, a następnie otworzyli do nich ogień z broni maszynowej, a innych zabijali maczetami. Następnie spalili ponad 120 domów i szkołę. Według przedstawiciela Narodowego Ruchu Amharów (National Movement of Amhara – NAMA), etiopskiej partii opozycyjnej, celem terrorystów byli członkowie grupy etnicznej Amharów, drugiej co do wielkości w Etiopii. Warto w tym miejscu wspomnieć, że społeczeństwo Etiopii tworzą w dużej mierze społeczności semickie, czyli Amharowie i Tigrejczycy oraz Kuszyci, czyli ludy Bedża, Afar i Oromo, nie licząc oczywiście wielu innych plemion na południu kraju, przede wszystkim w dolinie rzeki Omo. OLA, licząca kilka tysięcy bojowników, zerwała sojusz opozycyjną partią Front Wyzwolenia Oromo (Oromo Liberation Front – OLF), która wiele lat działała na wygnaniu. Jej członkom pozwolono wrócić do kraju po objęciu urzędu premiera przez Abiya Ahmeda Alego w 2018 roku. Krwawy atak na amharską wioskę jeszcze bardziej zwiększy presję na premiera, zdobywcę ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, aby poprawił bezpieczeństwo w kraju zmagającym się z rosnącą przemocą etniczną.