7 stycznia 2023 r. tysiące Kurdów zgromadziło się w Paryżu by domagać się wyjaśnienia śmierci trzech kurdyjskich aktywistek, które 10 lat temu zostały zastrzelone w stolicy Francji. Ich ciała z ranami postrzałowymi głowy znaleziono w nocy z 9 na 10 stycznia 2013 r. w pobliżu paryskiego Centrum Informacyjnego Kurdystanu. Wśród ofiar była Sakine Cansiz – współzałożycielka PKK, pierwsza kobieta we władzach tej organizacji. W latach 80. prowadziła protest w więzieniu w Diyarbakir, a potem współpracowała w Syrii z Abdullahem Öcalanem, dowodziła kobiecym oddziałem w północnym Iraku, a potem organizowała kurdyjskie kobiety w Europie. Dwie pozostałe zabite kobiety, to Fidan Doğan, przedstawicielka Krajowego Kongresu Kurdystanu z siedzibą w Brukseli, odpowiedzialna za lobbing w instytucjach europejskich, oraz młoda aktywistka Leyla Soylemez. Pojawiły się wówczas dwie przeciwstawne teorie na temat sprawstwa zamachu. Jedna, głoszona była przez turecką stronę rządową, która uważała go za rezultat walk wewnętrznych w PKK. Zgodnie z tą teorią zbrodni mogła dokonać frakcja przeciwna porozumieniu z Ankarą. Z kolei zdaniem kurdyjskich działaczy zabójstwa dokonali Turcy – najpewniej stronnicy „głębokiego państwa”, czyli wpływowi nacjonaliści, powiązani z grupami przestępczymi, którzy od wielu lat próbowali z ukrycia sterować turecką polityką i gospodarką. Według innej hipotezy zamordowane Kurdyjki miały uciec z pieniędzmi zbieranymi w Europie dla PKK.
Na demonstrację 7 stycznia aktywiści kurdyjscy przybyli autobusami z Niemiec, Holandii, Szwajcarii i Belgii, eskortowani przez policję, aby dołączyć do innych Kurdów mieszkających we Francji. Odbyli oni pokojowy marsz w północno-wschodniej części Paryża. Organizatorzy poinformowali, że w wiecu wzięło udział co najmniej 25 tys. osób z całej Europy. Ale paryska policja oszacowała liczbę na 10 tys.