Wydarzenia
Mozambik – nowe ognisko dżihadu

23 października 2017 r., atakiem na miasto Mocimboa da Praia w prowincji Cabo Delgado, zainaugurowała terrorystyczną działalność organizacja Ansar as-Sunna w Mozambiku, zwana również Ansar asz-Szaria, Ahl as-Sunna (Ludzie Tradycji) i Swahili Sunna. Miejscowa ludność dżihadystów określa arabskim słowem „al-szabab” (młodzi ludzie, młodzież). Nazwa ta została również przeniesiona na całą organizację. Epicentrum aktywności „szababów” znajduje się w wymienionej prowincji Cabo Delgado, graniczącej z Tanzanią. U wybrzeży tego regionu odkryto olbrzymie zasoby ropy naftowej, eksploatacja której jest niemożliwa ze względu na nieustającą przemoc, która w 2019 r. przerodziła się w otwartą islamistyczną rebelię. Tylko w maju tegoż roku przeprowadzono 14 zamachów, w których zginęło 40 osób, a dziesiątki innych zostało rannych. W atakach terrorystów od jesieni 2017 r. zginęło ponad 700 osób: cywilów, żołnierzy i policjantów, a co najmniej 100 tys. ludzi przesiedlono z zagrożonych terenów. Za niektóre ataki wzięło odpowiedzialność Państwo Islamskie, lecz eksperci kwestionują możliwość jego uczestnictwa w mozambickim konflikcie, mimo że bojownicy Al-Szabab pozują do zdjęć z flagami upadłego kalifatu. W dniu 23 marcu 2020 r. bojownicy ponownie weszli do miasta Mocimboa da Praia i ostrzelali bazę lotniczą, port oraz posterunki policji. Ustawili również barykady na drodze, aby uniemożliwić dotarcie posiłków. Zniszczyli wiele budynków, w tym siedzibę przedstawiciela rządu, ratusz, kilka banków, instalacje wojskowe i pojazdy służbowe. Około godz. 18. napastnicy wycofali się z miasta, ale przed jego opuszczeniem nazwali go częścią swojego kalifatu. Atak świadczył o coraz większych zdolnościach operacyjnych grupy i dużym zmotywowaniu jej bojowników. ONZ podkreśliła, że sytuacja w Cabo Delgado może zagrozić bezpieczeństwu całego regionu i destabilizacją południowej Tanzanii. Prezydent Filipe Nyusi stwierdził, że Mozambik padł ofiarą „zakamuflowanej inwazji na rozwój kraju”. Mimo gotowości rządu do rozmów z rebeliantami, nie dochodzi do nich. Sytuacji nie poprawia wzmocnienie sił zbrojnych w zagrożonej prowincji, wspieranych przez rosyjskich najemników z grupy Wagnera. Wojsko nie jest zresztą mile widziane na niektórych obszarach. Dowodem na to były wydarzenia, które rozegrały się w dwóch wioskach. Ich mieszkańcy, uzbrojeni w łuki, maczety i kije wypędzili stacjonujących tam żołnierzy, twierdząc, że chcą wziąć sprawy w swoje ręce. Okazało się bowiem, że ataki ekstremistów, które miały miejsce dwa dni wcześniej w sąsiednich wsiach, nie wywołały żadnej reakcji wojska. Wyrażane są również opinie, że islamscy rebelianci atakują te miejscowości, w których stacjonują żołnierze.