Konflikt między sudańskimi siłami rządowymi i Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) przekłada się na sytuację w Darfurze. Tam od 2003 r. tzw. dżandżawidzi (strzelcy na koniach), dowodzeni przez Mohameda Hamdana Dagalo alias Himedti, zabijali miejscową niearabską ludność. Z tego względu Himedti mógł liczyć na wdzięczność ówczesnego prezydenta Sudanu Omara al-Baszira. W 2013 r. dżandżawidów przekształcono w RSF, a Dagalo został ich dowódcą i generałem. Zaczął też szybko się bogacić na kopalniach złota i hodowli bydła. Obecnie mieszkańcy Darfuru, obawiając się powrotu RSF, zaczęli się uzbrajać, organizując własne siły obronne. Ma to miejsce szczególnie wśród niearabskich mieszkańców regionu. Obserwatorzy zwracają uwagę na zagrożenie El-Gneiny – stolicy Darfuru, gdzie już wcześniej, po obaleniu Al-Baszira w 2019 r. dochodziło do krwawych waśni. Nieliczna i źle wyposażona lokalna policja, składająca się głównie z nie-Arabów, wezwała członków swoich społeczności do uzbrojenia się i obrony. Wielu posłuchało wezwania, napadając na lokalne posterunki policji w poszukiwaniu broni. Arabskie plemię Rizeigat znalazło się w konflikcie z nie-arabskimi Masalitami. Obie społeczności rywalizują o kurczące się zasoby ziemi i wody. W 2019 roku zabójstwo mężczyzny z plemienia Rizeigat zapoczątkowało ataki arabskich bojowników na Masalitów. Ci, którzy przeżyli, mówili, że lokalny dowódca RSF stał na czele napastników. Zginęły wówczas 72 osoby. Niecałe dwa lata później bojownicy Rizeigat ponownie zaatakowali obozy dla wysiedlonych Masalitów, zabijając co najmniej 138 osób. Trzeci poważny atak miał miejsce w pobliskim mieście Krenik w kwietniu 2022 r., w którym zginęło co najmniej 168 Masalitów, a tysiące zostało przesiedlonych. Teraz, gdy toczą się walki między RSF i armią w stolicy Sudanu, bojówki Rizeigat szykują się do przejmowania ziemi w Darfurze.