Zaledwie kilka godzin po tym, jak rząd Iraku oficjalnie zobowiązał się do ochrony zagranicznych misji na terenie kraju, na kierowaną przez USA bazę koalicyjną na lotnisku w Irbilu wystrzelono serię rakiet. Nie spowodowały one jednak żadnych poważnych uszkodzeń i niemal natychmiast zostały przechwycone. O wydarzeniu poinformowała Kurdyjska Agencja Bezpieczeństwa. Do ataku doszło bowiem na terenie irackiego Autonomicznego Okręgu Kurdystanu (Baszur), na północy kraju. Służby antyterrorystyczne irackiego Kurdystanu poinformowały, iż „sześć rakiet zostało wystrzelonych z wioski Sheikh Amir w prowincji Niniwa przez Siły Mobilizacji Ludowej (Haszt al-Szaabi), które celowały w siły koalicyjne na międzynarodowym lotnisku w Irbilu”. Haszt al-Szaabi jest grupą składają się głównie ze wspieranych przez Iran irackich milicji szyickich, które stanowią część sił zbrojnych Iraku. W lokalnych mediach mówi się jednak, iż jedna z rakiet uderzyła w siedzibę irańsko-kurdyjskiej partii opozycyjnej, której działalność jest zakazana w Iranie. Pułkownik armii amerykańskiej, Wayne Marotto, rzecznik koalicji pod przywództwem USA potwierdził na Twitterze, iż incydent jest ciągle badany. Były iracki Minister Finansów Hoszhijar Zebari powiedział, że atak stanowił „kolejną eskalację” mającą na celu osłabienie bezpieczeństwa kraju przez te same grupy, które zaatakowały ambasadę USA w Bagdadzie oraz konwoje dyplomatyczne i aby powstrzymać tego typu zdarzenia niezbędne są natychmiastowe działania.