Źródło:
Już nie tylko północ kraju zagrożona jest przez radykalne organizacje islamskie i zwykłe grupy bandyckie, ale także południowo-wschodnia część Nigerii, zdominowana przez chrześcijańską ludność Igbo, wstrząsana jest od kilku tygodni zbrojnymi napadami na lokale wyborcze i posterunki policji. Brak jest informacji o ofiarach, poza wzmianką, że takie są. Wiadomo tylko, że na początku maju w naftowym regionie Rivers State w ataku na posterunek policji zginęło co najmniej 7 funkcjonariuszy. 1 czerwca władze stanu zamknęły na noc granice, aby powstrzymać ataki na policjantów, celników i żołnierzy. W 1967 r. wybuchła na tym terenie tzw. secesja Biafry, która trwała 2,5 roku i pochłonęła ponad milion ofiar. 2 czerwca Twitter usunął obraźliwy wpis prezydenta Nigerii Buhammadu Buhariego, który ostrzegł, że ewentualni rebelianci na tym terenie będą potraktowani tak jak ich przodkowie pół wieku temu. Buhari służył wówczas w armii rządowej przeciwko secesjonistom, która dokonywała wielu zbrodni wojennych i czystek etnicznych. W latach 80. był wojskowym dyktatorem kraju. O zaostrzenie obecnej sytuacji na terenie dawnej Biafry władze oskarżają organizację Rdzenna Ludność Biafry (Indigenous People of Biafra – IPOB) i jej zbrojny odłam – Wschodnią Część Bezpieczeństwa. IPOB zaprzecza oskarżeniem o organizowanie napadów na instytucje federalne w regionie.