25 grudnia, przemawiając w Stambule po zakończeniu piątkowych modlitw w meczetach, prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan powiedział, że chciałby polepszenia stosunków z Izraelem, ale nie pozwala na to polityka tego państwa wobec Palestyńczyków. Dla Turcji jest ona nie do przyjęcia. Turcja po raz pierwszy zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem w 2010 roku, po tym jak zostali zabici propalestyńscy działacze tureccy. 31 maja 2010 roku izraelscy komandosi zaatakowali statek "Mavi Marmara", który w składzie Flotylli Wolności płynął do Strefy Gazy (blokada tego obszaru trwa od czerwca 2007 roku, kiedy Izrael nałożył na niego hermetyczną blokadę lądową, morską i powietrzną). Zginęło wówczas 9 Turków, a kilkudziesięciu propalestyńskich działaczy zostało rannych. Flotylla miała przełamać morską blokadę Strefy Gazy i dostarczyć tam 10 tys. ton pomocy humanitarnej. Stosunki dyplomatyczne zostały przywrócone w 2016 r., ale w 2018 r. znowu się popsuły. W maju tego roku Ankara wycofała swojego wysłannika mniejszej rangi dyplomatycznej z powodu śmiertelnych ataków na Palestyńczyków w oblężonej Strefie Gazy, którzy protestowali przeciwko decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady Stanów Zjednoczonych z Tel Awiwu do Jerozolimy. W sierpniu 2020 r. Izrael oskarżył Turcję o wydanie paszportów 12 członkom Hamasu przebywającym w Stambule, opisując to posunięcie jako „bardzo nieprzyjazny krok”. Pojawiły się jednak doniesienia, że Ankara mianowała Ufuka Ulutasa na nowego ambasadora w Izraelu. Według niektórych opinii jest to próba polepszenia stosunków z administracją nowego prezydenta elekta USA, Joe Bidena i reakcja na nawiązanie przez Izrael stosunków z Bahrajnem, ZEA, Sudanem i Marokiem. Turcja po prostu nie chce pozostać w tyle, skoro pragnie być jednym z rozgrywających we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego. Z drugiej strony Ankara stara się ukryć rozmowy z Izraelem przed własną opinią publiczną wobec jej propalestyńskiego nastawienia i kilku lat antyizraelskiej narracji.