Wydarzenia
Saudyjski następca tronu zapowiedział uderzenie „żelazną pięścią” w Państwo Islamskie

11 listopada miał miejsce zamach bombowy na cmentarzu w Dżuddzie, w którym ranni zostali m.in. pracownik greckiego konsulatu, Brytyjczyk i saudyjski policjant. Brali oni udział w uroczystościach rocznicowych związanych z zakończeniem pierwszej wojny światowej. Do ataku przyznało się Państwo Islamskie. Następca tronu, książę Muhammad bin Salman zapowiedział, że Arabia Saudyjska uderzy w dżihadystów „żelazną pięścią”. Jednocześnie wyraził nadzieję, że przestaną być atakowane symbole religijne. W ten sposób odniósł się do karykatur proroka Muhammada opublikowanych przez francuski tygodnik Charlie Hebdo. Według księcia takie zdarzenia są źródłem do podejmowania działań terrorystycznych przez ekstremistów. Trudno zgodzić się z podobną narracją, padającą z ust saudyjskiego następcy tronu. Ekstremistom muzułmańskim nie jest potrzebny żaden pretekst do działania, jak w przypadku karykatur proroka Muhammada. Zawsze są gotowi atakować wszystkich, którzy nie zgadzają się z ich poglądami, łącznie ze współwyznawcami. Ci ostatni stanowią przeważającą liczbę ofiar dżihadystów. Dziesiątki ekstremistycznych organizacji w krajach muzułmańskich, z Arabią Saudyjską włącznie, gdzie przecież nie publikuje się karykatur proroka Muhammada, przeprowadza zamachy i niczym nie motywuje swoich działań. Jednak to Arabia Saudyjska poprzez swoje organizacje charytatywne i Organizację Współpracy Islamskiej eksportuje salafickie idee do wielu państw świata, w tym UE. To właśnie one są źródłem przemocy. Wydaje się, że dla saudyjskich decydentów islamistyczna przemoc może istnieć, byle nie w Arabii Saudyjskiej. Przykładu nie trzeba daleko szukać, to przecież saudyjskie organizacje pomocowe wspierały Al-Kaidę. Należy wspomnieć, że 15 z 19 zamachowców z 11 września 2001 r. było Saudyjczykami.