Stany Zjednoczone wycofują część personelu dyplomatycznego z Iraku. Do minimum zostanie zmniejszona liczba pracowników placówek w Erbilu, stolicy Autonomicznego Regionu Irackiego Kurdystanu (Baszur) i w Bagdadzie. Amerykanie obawiają się wzmożonych ataków w związku z pierwszą rocznicą śmierci gen. Kasima Sulejmaniego (3.01.2021 r.)[1]. Już w tej chwili sytuacja jest niezwykle napięta w związku z zabójstwem w Iranie Mohsena Fakhrizadeha, fizyka jądrowego tego kraju. Według niektórych opinii nagłe wycofanie personelu dyplomatycznego USA z Iraku rodzi przypuszczenia, że Stany Zjednoczone mogą zaatakować Iran w ostatnich dniach prezydentury Donalda Trumpa. 12 listopada doradcy prezydenta ostrzegli go przed takim atakiem, który może przekształcić się w dużo większy konflikt międzynarodowy. Jednak obecnie sytuacja w Iraku i Iranie jest bardziej napięta niż to miało miejsce 3 tygodnie temu. Pojawiają się również komentarze, że Iran zechce pomścić śmierć Sulejmaniego po odejściu Trumpa, więc wyprzedzające uderzenie ze strony USA może być uzasadnione.
[1] W nocy z 2 na 3 stycznia 2020 r., w wyniku amerykańskiego ataku na lotnisko w Bagdadzie, zginął gen. Kasim (Ghasem) Sulejmani, dowódca sił Quds. Oprócz niego zginęło 8 osób, w tym Abu Mahdi al-Muhandis, założyciel Kataib al-Hezbollah (Bataliony Partii Boga) i były dowódca szyickich Sił Mobilizacji Ludowej (Al-Haszd asz-Szaabi), które odegrały znaczącą rolę w obaleniu Państwa Islamskiego w Iraku. Muhandis wyjechał na lotnisko po Sulejmaniego, który wracał z Syrii. Zginął również Naim Kasim, zastępca szefa libańskiego Hezbollahu, Hasana Nasrallaha.